Posty

Wyświetlanie postów z 2010

Bóg się rodzi!

Kochani! Jeśli wierzycie, życzę Wam, aby Bóg rodził się w Waszych sercach każdego dnia. Aby każdy kolejny dzień niósł Wam spełnienie i radość. Jeśli nie wierzycie, po prostu ściskam Was mocno, Gwiazdkwo, i życzę Wam spokoju, szczęścia i radości z życia. Tak czy owak, cieszmy się!

Szewc zabija szewca

Ladies and gentlemen!

Dziwka Nately'ego

Podczas drugiego tygodnia spędzanego na zwolnieniu lekarskim odkrywam, że w istocie jestem niczym dziwka Nately'ego*. Dajcie mi się wyspać, a stanę się nowym człowiekiem! Życie mi pachnie fiołkami, własne mieszkanie jawi mi się niczym królewski pałac, tryskam miłością do świata i bliźnich, jestem spokojna niczym kwiat lotosu na jeziorze kropli walerianowych. Wszystko to dzięki temu, że już drugi tydzień z rzędu nie muszę zajmować się Dyrektywą MiFID, nie muszę wstawać o 6.00 ani robić prania o północy - ze względu na to, żeśmy obie chore, siedzimy z Dziobalindą cały dzień na tylnych częściach naszych ciał, pokrytych peplum tkanym z najcieńszego lnu, wcinamy pierogi z mrożonki, puszczamy bańki mydlane i słuchamy Izraela, Armii i Siekiery (no dobra, Siekiery słucham sama jak Dziobalinda już śpi), oglądamy Madagaskar i Krecika odbierającego poród króliczycy. Bardzo jesteśmy cool, zen i happy. Pójdźcie w me ramiona, niechże Was uściskam! *Paragraf 22

IV Niedziela Adwentu

(Nie)dobra matka

Nie jestem perfekcyjną matką. Wróciłam do pracy tuż po macierzyńskim – nie miałam wyjścia. I mimo, iż miałam wiele szczęścia, bo mogłam połowę czasu pracować w domu, a resztę czasu Dziobalinda spędzała z tatą, i tak nie ominęły mnie przykre komentarze (że krzywdę dziecku robię, że wcale nie muszę pracować – co zresztą było absurdem). Dziobalinda poszła do klubiku malucha blisko domu, w wieku ponad 2 lat, bo po 2 latach musiałam już wrócić na cały etat do biura. A i tak nadal bolą mnie komentarze, że tylko złe matki posyłają dzieci do żłobka i przedszkola (nawet do szkoły!), że jak matka pracuje, to znaczy, że tak naprawdę nie kocha dziecka, a jeśli pracować musi, to znaczy, że nie powinna mieć dzieci wcale, bo „jak kogoś nie stać nie dziecko, to nie powinien go mieć”. Czasami w sklepie dostaję szału, bo wydaje mi się, że nie mogę kupić mojemu dziecku nic do jedzenia – wszystko jest trujące, sztuczne, szkodliwe, a poza tym tylko złe matki „karmią dziecko danonkami”. Czasami mam wyrzuty

Kolejne prawa Murphego

1. Jeśli mijający rok był dla Ciebie ciężki finansowo i właśnie zbliżają się święta Bożego Narodzenia, wówczas rozkraczy Ci się na amen niedawno naprawiana pralka. 2. Jeśli pralka rozkraczy Ci się wieczorem, jeszcze tej samej nocy Twoje dziecko dostanie grypy żołądkowej i zarzyga wszystkie dostępne w domu komplety pościeli oraz pidżamy. 3. Jeśli w weekend musisz ręcznie uprać kilka kompletów zarzyganej pościeli i opiekować się swoim targanym atakami grypy żołądkowej dzieckiem, to będzie to ten weekend, w którym musisz pracować w domu, aby wykonać projekt, który ma być gotowy na środę, a do którego materiał został wysłany w piątek o godz. 16.00. twój współmałżonek w ten akurat weekend będzie musiał iść do pracy.

Vox populi vox Dei

Dramatis personae: Młodzieniec pierwszy Młodzieniec drugi Przystanek autobusowy w pewnym mieście. Młodzieniec pierwszy: Ej, co Ty, jakąś książkę czytasz? Młodzieniec drugi: Nieeeee, no coś Ty! He kurtine

Sztuka konweracyji czyli Wielka Księga Zagajeń

Szlachetna sztuka konwersacyji prowadzenia nie lada wymaga słów skrzydlatych, zza zagrody zębów chyżo pomykających, a głowy tęgiej przy tem i nie lada piórem opatrzoney. Jako że wielgim problemem zda się kowersacyję rozpocząć, zwłaszcza z osobą nieznaną, z którą w comitivę z racji stanu wyższey wniść wypada, tę Wielką Księgę Zagajeń pod natchnieniem Muzy z Helikonu na skrzydle rosochatym a rozłożystym przybyłey napisaną, sprezentować pragnę, aby odpowiednie dać rzeczy słowo, a konwersacyji zagajenie. Takoż zatem Zagajenia dzielą się na Zagejenia niedobre i Zagajenia dobre. Niedobre Zagajenia skrzydeł nie mają ni konceptu, jako że nazbyt sa oczywiste i dla konwersacyji zaczepienia nijak nie stwarzayą, i tak: „Ładna waćpanno pogoda lub” „Strasznie waćpanno śmierdzi tutay” nie są to zagajenia, na które wyrzec by się co chciało inszego aniżeli „Ano” lub elegantszym sposobem „Słusznie waćpan prawisz”. Dobre Zagajenie frywolnym jest i zaczepnym, zaczem miejsce rozmówcy zostawia, aby myśl j

I niedziela adwentu

Rz 13,8−12 Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo. Albowiem przykazania: Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj, i wszystkie inne - streszczają się w tym nakazie: Miłuj bliźniego swego jak siebie samego! Miłość nie wyrządza zła bliźniemu. Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa. A zwłaszcza rozumiejcie chwilę obecną: teraz nadeszła dla was godzina powstania ze snu. Teraz bowiem zbawienie jest bliżej nas, niż wtedy, gdyśmy uwierzyli. Noc się posunęła, a przybliżył się dzień. Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła!

Hard working classes

Obraz
Pacholęciem będąc uwielbiałam leżeć i godzinami słuchać ulubionych płyt, ba, nawet jednego ulubionego kawałka. Upodobanie do takiego spędzania czasu mi zostało, ale coraz rzadziej znajduję muzykę, której chciałabym w ten sposób słuchać. Słucham zatem głównie tych samych kawałków, które wraz ze mną i tak samo jak ja nie tyle się starzeją, co pięknieją i dojrzewają w czasie, nieprawdaż. Ale! Od tygodnia mam w domu muzycznego noworodka, którym sen mi z powiek spędza dosłownie. Jest to bowiem muzyka, która tak skutecznie pociąga mi za różne ukryte sznureczki, że autentycznie tęsknię za nią wychodząc do pracy. „Hard working classes”, moi mili, to jest długooczekiwany nie tylko przez mnie debiutancki album Sorry Boys. Czekałam, czekałam i się doczekałam. Doczekawszy zaś, posłuchałam i tak już słucham tydzień. Z coraz większym zachwytem. Pierwsze, co mi się w ucho wdarło najmocniej, to oczywiście wokal. Iza Komoszyńska ma taki rodzaj ekspresji w sobie, którego ja już od dawna nigdzie nie

Wnoszę o najwyższy wymiar zrozumienia i empatii...

Obraz
Wypełniłam ankietę dla koleżanki koleżanki. Ankietę do pracy magisterskiej „na temat postaw wobec przestępstw danych osób oraz wpływu inteligencji emocjonalnej na tę ocenę.” Pierwsze pytania wyglądały tak: Kolejne pytania wyglądały tak: Moje pytanie brzmi: W jaki sposób inteligencja emocjonalna miałaby wpływać na to, czy coś jest czy nie jest przestępstwem? Bo mnie się wydawało, że te kwestie reguluje Prawo Karne. Choćbym była empatyczna niczym Matka Teresa, nie mogłabym stwierdzić, że seks z nieletnią nie jest przestępstwem, bo w Prawie Karnym stoi, ze jest. A głupa rżnąć przecież nie będę. No ale czepiam się, wiem. Ot źle się pytanie skonstruowało przecież, każdemu się może zdarzyć. Domyślam się, że autorce ankiety chodziło raczej o to, czy moim zdaniem Polański to zły-zły-bardzo zły człowiek, czy też może fakt, iż dziewczę nieletnie było już po inicjacji seksualnej i w zasadzie „sama chciała”, nie jest uzasadnioną okolicznością łagodzącą. I jak pani to ocenia, Wysoki Sądzie Synafi

Ad se ipsam

Wróciłam z podróży do świata, którego już nie ma. Kiedyś obserwowałam go z bezpiecznego miejsca na tylnym siedzeniu samochodu, gdzie przysypiałam spokojnie wiedząc, że rodzice się wszystkim zajmują. Budowałam ten świat podczas rozlicznych spotkań przy stole i spacerów na lody, zrywając wiśnie na działce i grając w warcaby, odwiedzając dziki w Myślęcinku i włócząc się po przemysłowych złomowiskach, penetrując stare wagony kolejowe dogasające na bocznicy zagubionej w lesie, chodząc z tatą na żużel, odwiedzając ciocię mieszkającą w dużym mieszaniu tuż przy Starówce. W tym świecie była czteroosobowa, kochająca się, choć pełna dziwactw, rodzina. Był tam i dziadek zabierający mnie na wieczorne wędrówki po mieście, babcia, z która zawsze lubiłam rozmawiać, drugi dziadek, który chodził na polowania i druga babcia, która robiła najlepsze na świecie klopsiki z dziczyzny. Byli też przyjaciele i znajomi – zwłaszcza ci z dużym domem, z moim ulubionym wujkiem i dwoma synami (w tym starszym się po

Ciotka Synafia i pisarz

W kuchence firmowej, naszym centrum życia intelektualnego, kroiłam sobie właśnie jabłko na małe cząsteczki, celem umieszczenia tychże cząsteczek w jogurcie naturalnym, gdy obok stanął A., spojrzał mi przez ramię i wyrzekł radośnie: Och, jak babunia! Gdyż A. jest ode mnie młodszy o 5 lat. Fakt, iż osoby młodsze ode mnie o 5 lat są już na tyle dorosłe, żeby pracować ze mną w jednej firmie, rzeczywiście czyni ze mnie starą babę. Ale! Nie martwi mnie to, jestem stara już od dawna. W zasadzie od urodzenia. Albowiem od urodzenia przejawiam skrajnie anachroniczne zainteresowania. W końcu kto na Jowisza w wieku 14 lat decyduje się iść do L.O. do klasy, gdzie mają łacinę ORAZ grekę? Kto w wieku 18 lat nosi spodnie garniturowe własnego dziadka? Kto w wieku 19 lat słucha z Bacha z winylowych płyt? Kto w wieku 28 lat piszczy z rozkoszy na widok Zbigniewa Raja (rozważając nawet opcję ciskania w rzeczonego artystę stanikiem)? No kto? Babunia! Okrzyki różnych moich krewnych i znajomych, potwierdzają

My name is AL. BRUT AL.

Tę historię opowiadałam już dawno temu - o mojej pierwszej miłości S. i jego gustach muzycznych, które wówczas podzielałam ochoczo i z neofickim zapałem („Ja słucham bardzo różnej muzyki... death metal, speed metal, trash metal, heavy metal...”). Ale od tamtych zamierzchłych czasów zestarzałam się i straciłam touch z branżą (został mi tylko potężny sentyment), tymczasem branża rozrosła się i przeobraziła, zostawiając mnie z mą ignorancją głęboko w tyle. Od czego jednak technika, nieprawdaż, jeśli nie od ratowania mej ignoranckiej rzyci od zupełnego zdziadzienia. Otóż więc w trakcie odprężającego klikania (tak, bo odkąd nie mam TV to już nie „pykam” po kanałach, ale za to nadal „klikam” po stronach, co na jedno tak naprawdę wychodzi) natknęłam się dziś na Last.fm na profil, który mnie uświadomił mocno co do rozwoju nurtu muzycznego, który kiedyś przyprawiał mnie o spazmy i dreszcze. Spazmów doznałam w istocie, bo oto co widzę? Technical death metal! Brutal death metal!! Slamming brutal

Drogi Anonimowy Czytaczu....

... który zajrzałeś do mnie szukając w googlach odpowiedzi na pytanie "Palpitacje co robić?". Odpowiadam. Wdychać pranę! Jako i ja wdycham. Z serdecznymi pozdrowieniami, Synafia

Tłuszcze i takie tam inne

Na urlopie jestem. W sensie że śpię trochę więcej, czytam trochę więcej i oglądam seriale. I powoli mi się rozprostowują te wszystkie fałdki, zmarszczki, wgniecenia i inne nagniotki, co mi je w głowie porobili "system i społeczeństwo! zły okrutny los!" - bo czy to może być moja wina, że się rozdrabniam na tysiące małych, podrzędnych i wysysających energię czynności (i nie, nie o rosół mi tu chodzi - gotowanie rosołu, o dziwo, bardzo mnie odpręża)? I że od tego wątła się robię i blada? Póki co zauważam taką prawidłowość, że im jestem chudsza, tym mniej mi się chce trajkotać, bleblać i gadać. Możliwe zatem, że ekstrawertyzm, ekshibizjonizm i ekspansywność, różne takie, co mnie do trajkotania, bleblania i gadania napędzają, są zbudowane z tłuszczu tak, jak kukurydza jest zbudowana z cellulitu. Skoro zaś jestem chudsza, to i notka chudsza jest. Bo nic mądrego nie mam do powiedzenia. Ot tak sobie sprawdzam, czy ktoś do mnie zagląda może, czy tez tak już schudłam, że mnie wcale nie

Bim-bam

Otóż moi drodzy jest tak, że mi bimba, o. Nie wiem czemu. Mózgowa substancja mię się zmięszała. I nie działa. Znaczy wdech wydech wdech wydech dajemy radę. Ale dalej to już ciężko bardzo. Mózg mój radośnie dryfuje na suchego przestwór wisistanu wypłynąwszy, a ja nie mailuję, nie forumuję, nie fejsbukuję, nie kawuję, leżę. Względnie siedzę. Zwisam ogólnie w stanie zamglonym. Odżywam koło północy na chwilę, żeby sobie popracować w nadgodzinach czy coś, nieprawdaż. Bo bardzo jestem płodnym pracownikiem i ładnym przy tym. I chyba już takim pracownikiem jestem, że niczym Amelie Nothomb rozbierę się ja do rosołu i kosz z biurowymi odpadkami na się wypróżnię. Tylko do północy czekać z tym nie będę, bo i po co. Ale za to o północy na jutubie grają. Dobry lokal ten jutub. Niezłą muzę dają.

Teatrzyk Radykalny Szparag przedstawia: Muzyka Toaletowa

Dramatis Personae: Sykofanta AZ. Kiedro AM. Synafia AZ. A bo teraz jak te urzędniczki się wprowadziły, to kibel przestał być miejscem bezpiecznym. AM. Tak, bo one tam wchodzą i sikają! I to wszystko słychać! Sykofanta: A w Japonii mają kible grające. Żeby nie było słychać, co robisz, kibel Ci puszcza melodię w trakcie. Kiedro: Serio? I co one grają, te kible? Sykofanta: Wszystko, co chcesz! Może nawet V Symfonię Beethovena grać! Kiedro i Sykofanta: Na na na naaaaa, na na na naaaa! Sykofanta: To świetny utwór na zatwardzenie! Synafia: A na biegunkę? A na biegunkę to „ Taniec z Szablami ” Chaczaturiana! He kurtine!

Krzyś

A teraz będę prosić. Proszę bardzo o 5 minut Waszego czasu, żeby zapoznać się z historią małego Krzysia. Krzyś ma naprawdę pod górkę w życiu, serio. I jego rodzice też. Zamiast więc użalać się jak zwykle nad sowimi częstymi palpitacjami, wezmę tyłek w troki i postaram się pomóc tyle, ile się da pomóc. O historii Krzysia możecie przeczytać tutaj .

Szanowna Redakcjo, skąd mogę wiedzieć...

... czy jestem już dojrzałym i mądrym człowiekiem? Droga Synafio, Droga do dojrzałości jest jak dieta proteinowa - odbywa się w czterech prostych fazach. Faza 1. Dostrzegasz, że ludzie wokół są głupi. Faza 2. Godzisz się z tym, że ludzie wokół są głupi. Faza 3. Dostrzegasz, że i Ty jesteś głupia. Faza 4. Godzisz się z tym, ze i Ty jesteś głupia. Niestety, cały czas znajdujesz się w Fazie 1. Dobra wiadomość jest taka, że masz liczne i doborowe towarzystwo. Ale dość spraw nieistotnych, nieprawdaż, teraz rada, którą weź sobie do serca szczególnie. Jeśli czytasz książkę na temat diety, nie rób sobie zakładki z ulotki pizzeri. To bardzo zły pomysł! Z pozdrowieniami, Redakcja

Człowiek człowiekowi osłem

Zapowiadałam kiedyś, że będę olewać? Słuchajcie zatem opowieści o sukcesie – olewam! Olewam ostatnio z coraz większą wprawą. Olewam, jak jeszcze nigdy dotąd, i co więcej – bardzo to jest przyjemne! Olewajmy więcej, drodzy rodacy! Dealerów, maklerów, warty honorowe! Olewajmy zwłaszcza walki za fajność naszą i waszą. Odepnijmy się od (r)życ(i) naszych sąsiadów, a jak już musimy się do jakichś przyczepiać, to do własnych się przyczepmy. Czego zwłaszcza sobie samej dzisiaj życzę. *** 11. Niedziela po Trójcy "Rzekł też i do takich, którzy ufali sami w sobie, mając się za sprawiedliwych, a innymi gardzili, to podobieństwo: Dwóch ludzi wstąpiło do kościoła, aby się modlili, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stojąc, tak się sam w sercu modlił: «Boże! dziękuję Tobie, żem nie jest jako inni ludzie, drapieżni, niesprawiedliwi, cudzołożnicy, jako i ten celnik. Poszczę dwakroć w tygodniu, dawam dziesięciny ze wszystkiego, co mam». A celnik stojąc z daleka, nie śmiał ani podnieść oczu

Roch Kowalski czyli dlaczego kocham mojego męża

Obraz
Dramatis personae: Synafia Małżonek Anachroniczny dowcip* Synafia: I wiesz, zrobiłam takie „zabawne ćwiczenie” do kredytów hipotecznych, zabawne tylko dla mnie. Nikt nie wiedział, o co mi chodzi. Małżonek: Jakie? Synafia: Bo tam są bohaterowie Tomek i Romek Kowalscy. No i ja zrobiłam ćwiczenie: Wujek Tomka i Romka, Roch Kowalski, chce kupić letni domek dla swojej żony, Pani Kowalskiej… Małżonek: Ale co on jej chce kupić, wybacz moja droga, pochwę? *Pani Kowalska wyglądała tak:

Od absyntu ni mom talyntu

Obraz
Talyntów u mnie brak. ( Talentów też. Tych eubejskich i tych egineckich. Że o polskich złotych nie wspomnę). Talynt to ja mam jedynie do gadania. (Gadam i gadam, gadam, gadam aż w końcu najczęściej dochodzę do porozumienia jakiegoś względnie stanowiska „kapelusza-z-uszanowaniem-uchylam-pozdrawiam-żegnam-urazy-nie-żywię”. To tylko dlatego, że lubię gadać. Gadanie to moja jedyna, ale straszliwa broń. Potwierdzi każdy, kto musiał ze mną kiedyś naprawdę gadać.). Mam też ja talynt to znajdowania fascynujących ludzi a następnie wpraszania się im. Na przykład wpraszam się w urlopy. Udało nam się z Sykofantą wprosić na kilka godzin urlopu do Sporothrix oraz Misek do mleka . Podobno wyszli z tego względnie cało i zdrowo. Talenty ma za to mój Mąż. Ma ich wiele. Gdyż gra i komponuje. Gdyż ładne meble sam czynić potrafi. Gdyż również rysuje i maluje w sposób nietuzinkowy. (tu bym najchętniej wrzuciła fotę drzewa, jakim Mąż ozdobił pokój Dziobalindy, ale pierwej muszę uzyskać zgodę autora). Wysz

Reklama dźwignią handlu

Wybrałyśmy się z Dziobalindą na tzw. bazarek (gdyż mamy to szczęście mieszkać w pobliżu prawdziwego bazarku, będącego na wyginięciu staropolskiego gatunku centrum handlowego, moi mili). Zdążałyśmy w poszukiwaniu warkoczy czosnkowych oraz pomidorów na obiad, gdy na naszej drodze stanął pan z wózkiem wypełnionym suszonymi przyprawami. -Pani kupi majeranek dla męża! - krzyknął do mnie radośnie. Że jak? Dla męża? Czemu dla męża? Tak mnie to zastanowiło, że aż stanęłam. - Czemu dla męża? - pytam. - A co, będzie mu pani pieprz dawać? - odparł on. No prawda. Na taki argument brak mi było odpowiedzi. Kupiłam majeranek. Dla męża.

Dobrze, że jesteś

Zasypianie Dziobalindy to jest proces żmudny. Od samej Dziobalindy wymaga poniekąd dokonania aktu przemocy na własnej naturze. Od pełniącego wartę rodzica wymaga umiejętności stosowania przeróżnych zabiegów magicznych, w tym śpiewania. Śpiewamy więc. Kołysanki śpiewamy (Preferowana ostatnio Pani Krzaczek ma zakaz występów wieczornych w sypialni, bo Dziobalinda wraz z Panią Krzaczek lubi śpiewać i tańczyć namiętnie, co mocno zaburza i tak już skomplikowany proces zasypiania). Śpiewałam i dziś, gdy wtem moja córka zmieniła repertuar i uraczyła mnie piosenką, której nie znam ( a którą zawdzięczamy zapewne Klubikowi Malucha i cioci Asi). Tekst szedł tak: Dobrze że jesteś, dobrze że jesteś, dobrze, że jesteś. Co by to było, gdyby Cię nie było? Oj, źle by było. Zanim się zorientowałam, mój mózg już kołysał się radośnie w falach malinowego budyniu. Rozdziawiłam gębę jak urzeczona i zapożyczając od Dziobalindy jej ulubioną frazę wyrzekłam: Jeszcze raz to samo! Bo tak. Ja tej piosenki nie znał

Bzzzzzz

Lato jest, tak? Teatry zamknięte. W kinach nuda. Sezon ogórkowy jest nawet na blogach. U mnie tyż. Ale nie, nie, nie będzie tak letko, o nie. Ja piszę. W bólach piszę. W pocie. Do biurka się lepię. Przyklejam. Potem spływam. Okłady z mrożonych knedli ze śliwkami przykładam. Wietrzę (czysto symbolicznie, bo wiatru ni dudu). Wdycham. Pranę. i nie tylko. I piszę. Jak napiszę, to wrzucę. Póki co wracam po knedle. Kto tam jeszcze ma mózg ugotowany na miękko, jak ja? Anyone?

Urlop, urlop i po urlopie

Obraz

No boundaries no cry

Na czas letnich promocji (w prezencie torba ekologiczna lub nowy mózg do wyboru!) przeprosiłam się ze Zwierciadłem - nasz rozwód po 10 latach był bolesny i skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie tęsknię czasem. No więc się przemogłam - i nie pożałowałam! Panowie i Panie - temat: wychowanie! W temacie wychowania każda Matka-Polka-Pracująca-Nigdy-Nie-Śpiąca musi być wszakże wyedukowana perfekcyjnie, nadążać za trendami, spełniać europejskie normy i wymogi. Czytam więc z zapartym tchem i robię notatki. Warto! Dzieci nie wolno karać. Nigdy! Każda kara to trauma niszcząca dziecięcą psychikę na wieki. Nie należy też im stawiać granic. Nie trzeba! Dzieci same świetnie znają granice. Wystarczy z nimi tylko porozmawiać*. Gdy pięcioletni syn pani, nazwijmy ją Zofią, skacze po schodach, dławi ona w sobie rozpaczliwy krzyk upomnienia. Zofia wie, że to jej wewnętrzna potrzeba poczucia bezpieczeństwa tak krzyczy w niej i wyje, niepomna na dobro syna, gotowa rzucić mu się do gardła i zdusić jego mło

Balans

Naszła mnie myśl ostatnio - zapewne ani trochę odkrywcza - że życie jest ciągłym szukaniem balansu. Jak taniec na linie - chyboczemy się mniej lub bardziej pewnie na drodze do celu, a momenty, w których udaje nam się utrzymać perfekcyjną równowagę, można policzyć na palcach jednej ręki. Lub dwóch - jeśli jest się Ghadnim, Dalajlamą lub Szymonem Słupnikiem. Choć i to wcale nie jest pewne. Często się łapię na tym, że dopada mnie niebotyczny atak pierdolca na myśl o nieustannym wylewaniu dziecka z kąpielą w procesie "postępu cywilizacji". Jest coraz lepiej, to prawda, ale nadal nie jest dobrze. Czy będzie kiedykolwiek? Historia ludzkości to historia popadania ze skrajności w skrajność, zwalczania ognia żelazem, odpłacania złem za zło lub przedobrzania w szlachetnych intencjach. Walczyliśmy z wyzyskiem, zastępując go innym wyzyskiem, walczyliśmy z zabijaniem - karząc za zabijanie zabijaniem, walczymy z przemocą fizyczną, zastępując ją przemocą psychiczną. Nie wiemy już co lepsze

Dziennik Brigdet Jones

waga 300 kg, jedn. alkoholu 0 papierosy 0 kalorie 300 000 000 000 gaz zapalony pod pustym garnkiem 3 garnki cudem uratowane od spalenia 3 zapomniany na gazie czajnik 1 gaz palący się przez pół h zupełnie po nic 1 pranie powieszone na balkonie tuz przed deszczem 2 zaśniecie w ciuchach w pokoju Dziobalindy na cała noc 2 obiad zjedzony na śniadanie 2 okrzyki „Niech to jasna dupa szlag mnie zraz trafi!” 300 mąż w domu 0 mąż na wyjeździe 1 urlop/wakacje/minuta spokoju 0 ____ Wiem, gdzie leżą Niemcy!!!

Nowa wspaniała terapia!

Obraz
Leczenie prądem, ciecierzycą, anginą czy gronkowcem złocistym to oczywisty absurd. Te pseudo-terapie, nie poparte żadnym poważnymi badaniami lekarskimi, nie przynoszące żadnych pozytywnych efektów, możecie spokojnie wyrzucić do lamusa. Teraz macie szanse na prawdziwie rewolucyjną terapię! Tylko u nas! Jedyna naprawdę skuteczna terapia na wszystkie dolegliwości! DEKAPITACJA! Dekapitacja likwiduje wszelkie bóle - od bólów głowy po ból istnienia! Skuteczna w walce przeciwko żylakom, tętniakom, nowotworom i psychozom. Chroni przed nawrotami starych chorób. Zapewnia też skuteczna barierę ochronną przed wystąpieniem nowych. Nie ma takiej choroby, której dekapitacja nie zakończyłaby szybko i skutecznie ! Dekapitacja to naturalna terapia rozpowszechniona już w XVIII w. w całej Europie, zwłaszcza we Francji. Jej wielkim propagatorem był m.in. Antoine Laurent de Lavoisier, który skuteczności terapii udowodnił sam na sobie. Stosowali ją królowie i królowe, rewolucjoniści oraz naukowcy. Każdy z

Scenki małżeńskie

Wspólne małżeńskie śniadanie. Mocno spóźnione. Z głośnika "Carmen", a na talerzu parówki i bułka. Kompozycja mocno kontrastowa :) Właściwie odkąd się poznaliśmy, nie spełniamy żadnych uznanych standardów. Bo różnica wieku, różnica temperamentów, odmienne tryby życia. Bo ja ekstrawertyczna, on introwertyk, ja mówię, on działa, ja śpię, on czuwa, a gdy ja czuwam, on śpi, ja kocham słowo, on kocha muzykę, ja jestem pobłażliwa, on jest surowy. Kompozycja mocno kontrastowa. A jednak, nie tylko dziś przy tych parówkach i "Carmen", cały czas mam to samo uczucie, które uświadomiłam sobie ze zdumieniem i radością 5 lat temu - że po prostu chcę być tam, gdzie on. Bo tam gdzie jest on, tam jest mój dom. Gdyż pod tym wszystkim, co nas różni, jest coś, co te różnice przekracza, i co łączy nas mocniej, niż jakiekolwiek ziemskie więzy. Obyśmy mieli dość rozumu, żeby tego nie stracić z oczu.

Fejsbuk twierdzi, że jestem normalna

Skoro tak, to chyba mogę ze spokojem zrobić TO : Shanghai Expo 2010 Kalendis Maiis in urbe Shanghai expositio universalis inaugurata est. Thema expositionis est "Melior urbs, melior vita", quod generis humani communem spem melioris vitae in circumiectis urbanis repraesentat. Inter sex menses plus septuaginta miliones hominum ad illam visendam exspectantur, ex quibus plurimi erunt Sinenses. Finnia in expositione suam aulam habet, quam iam ante inaugurationem septuaginta milia hominum visitaverunt. Singulis diebus vicena hospitum milia in illam venturos esse aestimatur. Adsunt complures societates Finnorum industriales et culturales. Speciale programma Finnicum die vicesimo septimo huius mensis visitatoribus praebebitur. (Tuomo Pekkanen) źródło: YLE Radio 1 Nuntii Latini

Żona idealna czyli jak zamęczyć swojego faceta

Zbiór porad dla młodych matek, do wykorzystania także dla matek z doświadczeniem, dla nie-matek oraz dla wszystkich kobiet chcących skutecznie pozbyć się z domu mężczyzny. 1. Żona idealna poświęca się bezinteresownie dla swojego męża. Pracuje, gotuje, sprząta, pierze, prasuje, wszystko to zawsze z uśmiechem na ustach. Zarabia na dom, prowadzi domowe rachunki, remontuje mieszkanie i wypełnia PITy. Prowadzi bogate życie towarzyskie i działalność charytatywną. 2. Żona idealna jest zawsze perfekcyjnie ubrana i uczesana, a szminka nie rozmazuje się na jej ustach nawet wtedy, gdy o pierwszej w nocy skończy zmywać podłogę i wyjmie z piekarnika własnoręcznie upieczony chleb. 3. Żona idealna nigdy nie jest zmęczona. Zawsze ma ochotę na seks albo na intelektualnie rozwijającą rozmowę. Najlepiej o pierwszej w nocy, gdy mąż po 10 h pracy właśnie podjął próbę przeprawienia się po świeżo umytej podłodze do łazienki, żeby móc w spokoju kimnąć na toalecie. 4. Żona idealna nigdy nie kłóci się z mężem

Dezyderata

Ponieważ nie wszyscy, jak się okazuje, znają, podaję dalej ku pokrzepieniu/zamyśleniu/odetchnieniu/........... (*wstawić co kto woli). *** Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech, i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy. O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie bądź na dobrej stopie ze wszystkimi. Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoja opowieść. Unikaj głośnych i napastliwych - są udręką ducha. Porównując się z innymi możesz stać się próżny i zgorzkniały, bowiem zawsze znajdziesz lepszych i gorszych od siebie. Niech twoje osiągnięcia zarówno jak plany będą dla Ciebie źródłem radości. Wykonaj swą pracę z sercem - jakakolwiek byłaby skromna, ją jedynie posiadasz w zmiennych kolejach losu. Bądź ostrożny w interesach, na świecie bowiem pełno oszustwa. Niech Ci to jednak nie zasłoni prawdziwej cnoty; wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie pełne jest her

Teatrzyk Radykalny Szparag przedstawia: Dialogi platońskie

Dramatis personae: Synidzes Stoik Hiatus Epikurejczyk Hiatus: Odwiedzić postanowiłem cię, Synidzesie, gdyż dom twój ogródek ma bardzo porządny, a i mowa twa w gimnazjonie mile pieści me ucho, nawykłe do słów giętkich i zmyślnych, pojemnych i zdobnych niczym z Ikei zestaw toaletowy Stefan. Staję tu więc pełen humanitarnej chęci wyrwania cię z okowów, które cię więżą, bo że cię więża, to gołym okiem swem widzę przecież. Synidzes: Witaj Hiatusie, nadobny. Jakież to okowy myśl twą skrzydlatą zaprzątnęły, niczym Helena umysł Parysa, młodzieńca o urodzie wielkiej i piętach mocnych nie nazbyt spękanych? Hiatus: Przybyłem ci na ratunek, Synidzesie, gdyż słyszę, że cię platońskie idee zajmują, te zaś wymysłem są fatalnym, dla umysłów światłych zgubnym. Tako i twój umysł, jak widzę, zgubion już, ale ja cie wybawię, gdyż umysł mój ostry niczym miecz Ajaksa i rwący niczym nurt paszczę Charybdy ze Scyllą żarłoczną opływający. Porzuć idee te zgubne, a wybawion będziesz! Epikur bowiem dał nam od

I po!

Już jestem, jestem. Już po anginie. Już mogę. Już słucham. Już wyglądam (i to całkiem całkiem dzisiaj, nie powiem). Już też myślę trochę, więc jak już się ogarnę i zbiorę, to napiszę. Coś mnie ominęło może? Jakiś nowy detoks ciecierzycą? Romans jakiś na szczytach? Haniebna wypowiedź czerwonego/czarnego pająka/oszołoma/krwiopijcy? Czy też wiosna po prostu?

Jedno słowo

Mam dla Was tylko jedno słowo - angina! Kto matką jest lub ojcem, względnie ofiarnym krewnym, kto spędził kilka nocy z rozżarzonym do temperatury 40 stopni dwulatkiem, kto niczym średniowieczna babina uboga ślęczał pół nocy przy łóżeczku i okładał swoje dziecię chłodnymi okładami, kto zaklinał nurofeny i inne środki, by zechciały w końcu zadziałać, kto dostawał mdłości na widok termometru bijącego rekordy szybkości w osiąganiu kolejnych kreseczek/cyferek elektronicznych, kto "spał" w dresie na przymałym materacyku i całą noc nasłuchiwał - ten się może domyślić, jak wyglądam. Jak kupa wyglądam. Jak grumpy old man. Wzrok mam mętny, kark zesztywniały, włos zmierzwiony, dres wymięty, twarz spuchniętą, ząb spróchniały. Ale! Dziś już tylko 38 stopni! Jedziemy do przodu, ku lepszemu mili moi. Spero.

...

Coś się stało. Ale nie tylko to, o czym wszyscy myślimy. Dla mnie stało się coś więcej. Odszedł ktoś bardzo ważny w życiu moim i mojej rodziny. I w życiu wielu innych ludzi. Ktoś, kto szczerze i otwarcie kochał ludzi i gotów był zawsze służyć im pomocą. Ktoś, kto mnie samej wiele razy pomagał spotkaniem, rozmową, modlitwą. Kto umiał przemawiać z pasją, wierzyć szczerze, uśmiechać się zaraźliwie i pięknie. On też był w tym samolocie. Zostały żona i córka, i cała parafia, i kto wie ile osób, na których życie wywarł wpływ. Ks. Adam Pilch . Coś się takiego stało, że nie umiem o tym myśleć - tragedia dla państwa, tragedia dla tylu rodzin, tragedia dla mnie samej. Nie umiem nic powiedzieć.

Kopros fainetai

No więc żeby nie stwarzać iluzji, żem taka optymistyczna i radosną myślą trawiona jest zawsze, to się dziś przyznaję bez bicia, że czuję się jak odchody. Kopros fainetai, jak tłumaczył ktoś na studiach shit happens - takoż i mnie się kopros przydarzył, a że bardzo jestem empatyczna, to się z nim utożsamiam. Leżę i wydaję z siebie odór rozpaczy i odrzucenia. Odór, który mówi "spadam do kibla, a podróż, która mnie czeka, nie napawa mnie optymizmem". I nie wstanę, tak będę leżeć. Chyba że jednak wstanę. Ale teraz mi się nie chce.

"Nic z tego nie będzie"

Wiosna przyszła. Tak bym się chciała malowniczo i finezyjnie powkurzać, zirytować się z klasą, a może i święcie oburzyć. Zasunąć jakiś powalający wpis o tym, że azaliż-nie-wiesz-co-czynisz-tępa-pało lub muszę-kurna-komuś-przylać-bo-mnie-kurna-krew-zaleje. No bo co to za informacja, gdzie nie ma suspensu, sensacji, konfliktu? „Konflikt! - grzmiał Wojciech, pan znany scenarzysta znanego serialu - Konflikt tworzy prawdziwy scenariusz! Nie ma opowieści bez konfliktu!” A było to lat temu 5, gdy byliśmy z Sykofantą młodzi, szczupli i twórczy. Zajrzeliśmy więc w swoje dusze i znaleźliśmy tam poważny konflikt - sepleniącego cesarza półidiotę, centuriona transwestytę i pół tuzina cesarskich perliczek. Scenariusz ten jest do tej pory jednym z naszych największych dokonań. No ale 5 lat minęło jak jeden dzień, nie jesteśmy ani młodzi, ani szczupli, perliczki też już zapewne przyprószyły się siwizną, a Wesley Snipes nie odpowiedział na propozycję zagrania centuriona transwestyty. Jego strata. Konfl

O muzyce do przyjaciół ateistów

Zafundowaliśmy sobie z M. jedną z tych naszych korespondencyjnych rozmów trwających tygodniami, gdzie sobie ciosamy kołki na głowie i pierze drzemy tylko po to, żeby w końcu dojść do wniosku, że nie było o co. No a awantura się zrobiła o pytanie zasadnicze czyli „po co wierzysz?”. Po co? A bo ja wiem? To jakby pytać - po co kochasz swojego męża? No kocham po prostu. W toku tej naszej rozmowy powoli zaczęło do mnie docierać, że czegokolwiek o swojej wierze nie napiszę, to nie będzie dla M. zrozumiałe - i to nie ma nic wspólnego z wolą zrozumienia. Tego się nie da zrozumieć i tyle. To jak z tą legendą miejską o pani, co poproszona przez helpdesk o podanie hasła odrzekła : „pięć gwiazdek, widziałam jak kolega wpisywał”. Bo to w istocie tak wygląda z boku, pamiętam sama – widzi się tylko pięć gwiazdek. Gdy widzi się sam zewnętrzny rytuał, to ten rytuał jawi się jako przyczyna i cel jednocześnie, wszystko się do tego rytuału sprowadza. „Wierzysz, bo przeczytałaś coś w Biblii” pisze mi

Proszę czekać!

Rosną mi kiełki słonecznika. Nie, wróć, kiełki słonecznika siedzą na parapecie i udają, że rosną. Jaja sobie robią ze mnie. Jak długo do cholery mogą rosnąć kiełki? Czy to jest naprawdę taki problem wypuścić z siebie badylek z listkiem? Czy ja muszę doprawdy ofiary całopalne składać w intencji uzyskania kiełków? Skoro im się nie spieszy, psubratom, to może ja im zrobię defenestrację z hukiem, niech im się nie wydaje, że ja nie wiem, kto tu rządzi. Bo czekać to mi się nie chce. No właśnie. Nie chce mi się czekać. Ja chcę już. Ja chcę bezprzewodowo, dużoprzepustowo, bezdotykowo, multitaskingowo wash&go psia–ich-wszystkich–mać teraz. Jak mi się okienko Firefoxa nie otwiera w sekundę, to mi zaczyna „chodzić” wszystko. Jak nie otwiera się dłużej niż 30 sekund, to wpadam w histerię. Jak mi każą przeczytać długi artykuł, to ja odmawiam, ja chcę mieć epitome od razu, wyciąg/streszczenie/news. Jak mam czekać w kolejce, to ja dziękuję- przyjdę- później. Jak mam czekać na dostawę dłużej niż

Co chciałeś wiedzieć o konserwowaniu żywności, ale bałeś się zapytać

... to Ci opowie Sykofanta tutaj .

"Folguj szczątkom swej młodości"

Na fali wspomnień wywołanych krótką wymianą zdań ze Sporothrix, dotyczącą metalowców i ich twórczości płodnej, pozwoliłam sobie zawrócić na chwilę i raz jeszcze popatrzeć na to, co było kiedyś. Kim byłam 10 lat temu, z czego budowałam siebie, co dla mnie było ważne i kto był mi bliski. I przede wszystkim - co z tego zostało dzisiaj? Na pewno zostały mi wątpliwości. Gdzieś nawet komuś napisałam ostatnio, ze ja nie jestem homo sapiens , a homo dubitans . Wątpliwość jest mi motorem i największą przyjaciółką, zmusza mnie bowiem nieustannie do patrzenia z drugiej strony, do pytania o sens i o przyczynę. Ta wątpliwość znalazła z czasem płodny grunt dla siebie - wiarę. Bo odkąd wierzę, mam tylko więcej wątpliwości, ale też mam poczucie zdążania we właściwym kierunku w końcu. Mam przekonanie, że nareszcie moja wątpliwość się ukorzeniła i może zacząć dawać owoce, zamiast odbijać się bez celu od ścian mojej mniej lub bardziej pustej głowy. No ale ale - co jeszcze? Przyjaźnie mi zostały i ważn

Oszaleję

Serio serio! Aż mnie dreszcz przechodzi.

Nie taka i owaka

W „Przygodach kota Filemona” (tzw. Himonota) jest taki odcinek, w którym Bonifacy pyta się Filemona „Jak ty wyglądasz?”. I Filemon przejmuje się wielce. Chodzi po podwórku i przegląda się w różnych rzeczach, a każde jedno jego odbicie jest dziwniejsze od drugiego. I tu Filemon popada w konfuzję lekuchną i zapytuje retorycznie „To jak ja właściwie wyglądam?” No właśnie – jak? W przeciągu ostatnich miesięcy usłyszałam o sobie wiele ciekawych opinii. Że jestem wrogiem Kościoła oraz że jestem całkowicie podporządkowana Kościołowi. Że jestem za mało wierząca i że jestem za bardzo wierząca. Że nie umiem myśleć samodzielnie i że za dużo filozofuję. Że jestem zbyt agresywna oraz że jestem za mało asertywna. To jak to jest, panie Zenonie ? Jestże to możliwe, być jednym i drugim jednocześnie, czy nie jest? Czy może jestem wszystkim naraz, czy też zmieniam się w zależności od pogody/fazy księżyca/kursu walut? No bo że zmieniam się, to wiem, ale żeby aż tak? Jak ja właściwie wyglądam? W mojej głow

Wielki Czyściciel

Wiosna się zbliża i znowu część trasy do pracy odbywam per pedes. Idąc znów mocniej odczuwam wokół siebie cienie tych, którzy tu byli przede mną - nie tak dawno znowu, a jednak w zupełnie innej epoce. Odczuwam ich obecność tym jaśniej, im jaśniej słońce oświetla miejsca, które kiedyś były ich miejscami i które im z niepojętych przyczyn wydarto wraz z życiem, godnością i poczuciem człowieczeństwa. Czytam „Krótką historię pewnego żartu” Stefana Chwina, i on pisze tak: „A on, Czyściciel i Wychowawca, kim był teraz? (...) Jak wyglądał? To był straszliwy łaziebny typ, , typ z wąsikiem, z grzywką, z zawiniętymi do łokci rękawami, który w porcelanowej wannie , wielkiej jak pół Europy, szorował swój germański naród, trąc do krwi różowe ciało ryżową szczotką marki „Sonnenblatt”, a Ewa Braun, wymyta już do czysta, zaróżowiona po koniuszki uszu, pachnąca wodą kolońską, kładła gigantyczne różowe mydło i błyszczący tasak na marmurowym blacie pod makatką z wyszywanym napisem „Ład i piękno”, ozdabiaj

Może i suchar, ale suchar wykwintny!

Nie, to się nie starzeje i nie dezaktualizuje... niestety.

Ku źródłom płyną rzeki...

Obraz
... a ja ku Bydgoszczy. Tam po wojnie osiedlili się moi dziadkowie i tam mieszkają do dziś rodzice mojego taty (rodzice mamy niedawno przenieśli się tu do nas). Tam urodzili się moi rodzice i tam spotkali się w liceum. Tam urodziłam się ja i mieszkałam przez pierwsze trzy miesiące swojego życia. Tam dziadkowie zabierali mnie na wycieczki, tam pierwszy raz w życiu jechałam windą i tramwajem, tam chodziłam zapamiętale na żużel i tam po wielu uliczkach i zakamarkach hulają wspomnienia i przeżycia całej mojej rodziny. Tam teraz pochowany jest Albatros. I tam cały czas wracam z sercem pełnym dziecięcej radości i dziecięcej tęsknoty. I tam również zapomnieliśmy wyjąć aparat z torby, więc zdjęcia są z telefonu (tetotonu), co niestety ujemnie wpływa na ich jakość. Lepiej sprawdźcie sami. Mówię Wam, jak macie okazję - "pojedźcie, postójcie i posiedźcie". I na żużel idźcie. foto: Małżonek A jak się uda, to kolejne miasto mego dzieciństwa odwiedzę i zaprezentuję wkrótce, a będzie to Lid