Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2010

"Nic z tego nie będzie"

Wiosna przyszła. Tak bym się chciała malowniczo i finezyjnie powkurzać, zirytować się z klasą, a może i święcie oburzyć. Zasunąć jakiś powalający wpis o tym, że azaliż-nie-wiesz-co-czynisz-tępa-pało lub muszę-kurna-komuś-przylać-bo-mnie-kurna-krew-zaleje. No bo co to za informacja, gdzie nie ma suspensu, sensacji, konfliktu? „Konflikt! - grzmiał Wojciech, pan znany scenarzysta znanego serialu - Konflikt tworzy prawdziwy scenariusz! Nie ma opowieści bez konfliktu!” A było to lat temu 5, gdy byliśmy z Sykofantą młodzi, szczupli i twórczy. Zajrzeliśmy więc w swoje dusze i znaleźliśmy tam poważny konflikt - sepleniącego cesarza półidiotę, centuriona transwestytę i pół tuzina cesarskich perliczek. Scenariusz ten jest do tej pory jednym z naszych największych dokonań. No ale 5 lat minęło jak jeden dzień, nie jesteśmy ani młodzi, ani szczupli, perliczki też już zapewne przyprószyły się siwizną, a Wesley Snipes nie odpowiedział na propozycję zagrania centuriona transwestyty. Jego strata. Konfl

O muzyce do przyjaciół ateistów

Zafundowaliśmy sobie z M. jedną z tych naszych korespondencyjnych rozmów trwających tygodniami, gdzie sobie ciosamy kołki na głowie i pierze drzemy tylko po to, żeby w końcu dojść do wniosku, że nie było o co. No a awantura się zrobiła o pytanie zasadnicze czyli „po co wierzysz?”. Po co? A bo ja wiem? To jakby pytać - po co kochasz swojego męża? No kocham po prostu. W toku tej naszej rozmowy powoli zaczęło do mnie docierać, że czegokolwiek o swojej wierze nie napiszę, to nie będzie dla M. zrozumiałe - i to nie ma nic wspólnego z wolą zrozumienia. Tego się nie da zrozumieć i tyle. To jak z tą legendą miejską o pani, co poproszona przez helpdesk o podanie hasła odrzekła : „pięć gwiazdek, widziałam jak kolega wpisywał”. Bo to w istocie tak wygląda z boku, pamiętam sama – widzi się tylko pięć gwiazdek. Gdy widzi się sam zewnętrzny rytuał, to ten rytuał jawi się jako przyczyna i cel jednocześnie, wszystko się do tego rytuału sprowadza. „Wierzysz, bo przeczytałaś coś w Biblii” pisze mi

Proszę czekać!

Rosną mi kiełki słonecznika. Nie, wróć, kiełki słonecznika siedzą na parapecie i udają, że rosną. Jaja sobie robią ze mnie. Jak długo do cholery mogą rosnąć kiełki? Czy to jest naprawdę taki problem wypuścić z siebie badylek z listkiem? Czy ja muszę doprawdy ofiary całopalne składać w intencji uzyskania kiełków? Skoro im się nie spieszy, psubratom, to może ja im zrobię defenestrację z hukiem, niech im się nie wydaje, że ja nie wiem, kto tu rządzi. Bo czekać to mi się nie chce. No właśnie. Nie chce mi się czekać. Ja chcę już. Ja chcę bezprzewodowo, dużoprzepustowo, bezdotykowo, multitaskingowo wash&go psia–ich-wszystkich–mać teraz. Jak mi się okienko Firefoxa nie otwiera w sekundę, to mi zaczyna „chodzić” wszystko. Jak nie otwiera się dłużej niż 30 sekund, to wpadam w histerię. Jak mi każą przeczytać długi artykuł, to ja odmawiam, ja chcę mieć epitome od razu, wyciąg/streszczenie/news. Jak mam czekać w kolejce, to ja dziękuję- przyjdę- później. Jak mam czekać na dostawę dłużej niż

Co chciałeś wiedzieć o konserwowaniu żywności, ale bałeś się zapytać

... to Ci opowie Sykofanta tutaj .

"Folguj szczątkom swej młodości"

Na fali wspomnień wywołanych krótką wymianą zdań ze Sporothrix, dotyczącą metalowców i ich twórczości płodnej, pozwoliłam sobie zawrócić na chwilę i raz jeszcze popatrzeć na to, co było kiedyś. Kim byłam 10 lat temu, z czego budowałam siebie, co dla mnie było ważne i kto był mi bliski. I przede wszystkim - co z tego zostało dzisiaj? Na pewno zostały mi wątpliwości. Gdzieś nawet komuś napisałam ostatnio, ze ja nie jestem homo sapiens , a homo dubitans . Wątpliwość jest mi motorem i największą przyjaciółką, zmusza mnie bowiem nieustannie do patrzenia z drugiej strony, do pytania o sens i o przyczynę. Ta wątpliwość znalazła z czasem płodny grunt dla siebie - wiarę. Bo odkąd wierzę, mam tylko więcej wątpliwości, ale też mam poczucie zdążania we właściwym kierunku w końcu. Mam przekonanie, że nareszcie moja wątpliwość się ukorzeniła i może zacząć dawać owoce, zamiast odbijać się bez celu od ścian mojej mniej lub bardziej pustej głowy. No ale ale - co jeszcze? Przyjaźnie mi zostały i ważn

Oszaleję

Serio serio! Aż mnie dreszcz przechodzi.

Nie taka i owaka

W „Przygodach kota Filemona” (tzw. Himonota) jest taki odcinek, w którym Bonifacy pyta się Filemona „Jak ty wyglądasz?”. I Filemon przejmuje się wielce. Chodzi po podwórku i przegląda się w różnych rzeczach, a każde jedno jego odbicie jest dziwniejsze od drugiego. I tu Filemon popada w konfuzję lekuchną i zapytuje retorycznie „To jak ja właściwie wyglądam?” No właśnie – jak? W przeciągu ostatnich miesięcy usłyszałam o sobie wiele ciekawych opinii. Że jestem wrogiem Kościoła oraz że jestem całkowicie podporządkowana Kościołowi. Że jestem za mało wierząca i że jestem za bardzo wierząca. Że nie umiem myśleć samodzielnie i że za dużo filozofuję. Że jestem zbyt agresywna oraz że jestem za mało asertywna. To jak to jest, panie Zenonie ? Jestże to możliwe, być jednym i drugim jednocześnie, czy nie jest? Czy może jestem wszystkim naraz, czy też zmieniam się w zależności od pogody/fazy księżyca/kursu walut? No bo że zmieniam się, to wiem, ale żeby aż tak? Jak ja właściwie wyglądam? W mojej głow

Wielki Czyściciel

Wiosna się zbliża i znowu część trasy do pracy odbywam per pedes. Idąc znów mocniej odczuwam wokół siebie cienie tych, którzy tu byli przede mną - nie tak dawno znowu, a jednak w zupełnie innej epoce. Odczuwam ich obecność tym jaśniej, im jaśniej słońce oświetla miejsca, które kiedyś były ich miejscami i które im z niepojętych przyczyn wydarto wraz z życiem, godnością i poczuciem człowieczeństwa. Czytam „Krótką historię pewnego żartu” Stefana Chwina, i on pisze tak: „A on, Czyściciel i Wychowawca, kim był teraz? (...) Jak wyglądał? To był straszliwy łaziebny typ, , typ z wąsikiem, z grzywką, z zawiniętymi do łokci rękawami, który w porcelanowej wannie , wielkiej jak pół Europy, szorował swój germański naród, trąc do krwi różowe ciało ryżową szczotką marki „Sonnenblatt”, a Ewa Braun, wymyta już do czysta, zaróżowiona po koniuszki uszu, pachnąca wodą kolońską, kładła gigantyczne różowe mydło i błyszczący tasak na marmurowym blacie pod makatką z wyszywanym napisem „Ład i piękno”, ozdabiaj

Może i suchar, ale suchar wykwintny!

Nie, to się nie starzeje i nie dezaktualizuje... niestety.

Ku źródłom płyną rzeki...

Obraz
... a ja ku Bydgoszczy. Tam po wojnie osiedlili się moi dziadkowie i tam mieszkają do dziś rodzice mojego taty (rodzice mamy niedawno przenieśli się tu do nas). Tam urodzili się moi rodzice i tam spotkali się w liceum. Tam urodziłam się ja i mieszkałam przez pierwsze trzy miesiące swojego życia. Tam dziadkowie zabierali mnie na wycieczki, tam pierwszy raz w życiu jechałam windą i tramwajem, tam chodziłam zapamiętale na żużel i tam po wielu uliczkach i zakamarkach hulają wspomnienia i przeżycia całej mojej rodziny. Tam teraz pochowany jest Albatros. I tam cały czas wracam z sercem pełnym dziecięcej radości i dziecięcej tęsknoty. I tam również zapomnieliśmy wyjąć aparat z torby, więc zdjęcia są z telefonu (tetotonu), co niestety ujemnie wpływa na ich jakość. Lepiej sprawdźcie sami. Mówię Wam, jak macie okazję - "pojedźcie, postójcie i posiedźcie". I na żużel idźcie. foto: Małżonek A jak się uda, to kolejne miasto mego dzieciństwa odwiedzę i zaprezentuję wkrótce, a będzie to Lid