Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2013

Phoenix

Gdy uświadamiam sobie, że niedługo miną dwa lata, odkąd nie przesypiam nocy, zaczynam co nieco rozumieć ze stanu, który mnie od czasu do czasu dopada, chwyta za gardło i tarmosi po kątach tak długo, aż zostają ze mnie tylko powiewające na wietrze włókna nerwowe. Na szczęście Pan Bóg stawia na mojej drodze wielu dobrych ludzi. Tym razem postawił A., która będąc świadkiem mojego piątkowego załamania nerwowego po prostu zabrała mnie wraz z córkami do lasu, na działkę, gdzie spędziłyśmy z jej rodziną cudowne dwa dni w ciszy i zieleni. Słońce świeciło, igliwie pachniało, kury gdakały, skrzypiały huśtawki, na których moje dziewczyny huśtały się zapamiętale i z radością, dzieci kwiczały i skakały, mama A. zaserwowała najpyszniejsze na świecie knedle ze śliwkami, a dziadek A. obdarował nas pomidorami, jajkami i gruszkami z własnego gospodarstwa. A ja po prostu byłam i cieszyłam się tym wszystkim, i obecnością A., która jest jedną z bliższych i ważniejszych w moim życiu osób. I tym zaproszeniem

Quantus tremor est futurus...

Dies Irae już blisko, napisała do mię Broszki , i prawdą to jest, blisko on. Gdyż albowiem  - wrzesień. Wrzesień w tym roku będzie wrześniem edukacyjno-placówkowym dla obu naszych córek - a to dlatego, że zupełnie niespodziewanie dla nas Giganna dostała się do żłobka (Dziobalinda nie dostała się mimo prawie 2 lat naszego intensywnego figurowania na liście oczekujących, co ostatecznie skończyło się pójściem do prywatnego klubiku malucha i pozbyciem się wszystkich oszczędności na zaspokojenie żądań finansowych tegoż). Nie tak to wszystko planowałam, nie. Giganna w mych oczach zbyt mała jest przecież. Rok dopiero co w czerwcu skończyła. Powinna być w domu ze mną, a nie z kimś obcym, gdzieś w obcym miejscu, o 2 stacje metra od domu! Na samą myśl serce moje matczyne drży ze strachu. Tym bardziej, że im mocniej Magdalena Środa zachwala żłobki jako jedyne korzystne dla dzieci środowisko rozwoju, tym głośniej z przeciwległego bieguna światopoglądowego płyną głosy o straszliwych traumach żłob

Gniew

Znowu myśli kłębią się w głowie za szybko, a rzeczywistość napiera zbyt mocno. Chaos we mnie i chaos wokół mnie.  Czuję się zmęczona, przede wszystkim bardzo zmęczona. Ale spoza tego zmęczenia przebija się coś jeszcze. Uczucie, które tak trudno jest mi w sobie zaakceptować. W sobie, ale też w innych. To uczucie to GNIEW. Mam w sobie dużo gniewu. Przykrywam go serwetkami, obrusami, przygniatam szafkami o rzeźbionych nóżkach. Stawiam na nim niezliczone wazony z kwiatkami, figurki z porcelany, górskie pejzaże w szklanych ramkach. Niż z tego. Im dłużej staram się go ukryć, tym bardziej cała konstrukcja dygocze i chwieje się w podstawach. Coraz częściej zawala się hukiem. W drzazgi lecą szafeczki, w pył porcelanowe figurki. Staję wtedy nad całą tą potrzaskaną nadbudową i lamentuję. Bo mi się zdaje, że oto coś obcego, paskudnego, co nie jest mną, zepsuło mi znowu mozolnie budowaną konstrukcję pod roboczym tytułem Synafia. Tymczasem nie. Tymczasem jednak inaczej. Kiedy byłam małą dziewczynką,

Wakacje - odsłona trzecia, czyli Chłapowo

A nad morzem byliśmy w Chłapowie . Które to Chłapowo ugościło nas tak dobrze, że chciałabym się mu odwdzięczyć kilkoma słowami pochwały. Co mnie ujęło w tej miejscowości, to względny spokój, który panuje w niej nawet w środku sezonu - oczywiście w porównaniu do typowych wakacyjnych kurortów takich jak pobliskie Wałdysławowo. Plaża w Chłapowie jest zdecydowanie mniej oblegana niż we Władysławowie i moim zdaniem bardziej urokliwa, jako że znajduje się pod urwistym, zalesionym klifem. Zejść z klifu na plażę można po schodach, które pokazywałam na jednym ze zdjęć - tą trasą wchodziliśmy i schodziliśmy przez cały nasz nadmorski pobyt, po to, aby na 3 h przed wyjazdem odkryć jeszcze drugie, całkowicie płaskie zejście przez wąwóz - nie dość, że płaskie, to jeszcze bardzo urokliwe. Trasa przez wąwóz wiedzie m.in. przez tunel, którego zdjęcie również umieściłam w fotorelacji. No i także, co dla mnie akurat ważne, trasa ta omija chłapowski deptak, na którym to Dziobalinda osaczona przez lody, go

Złote usta Dziobalindy

O wakacjach jeszcze będzie, tymczasem nie mogę sobie darować podzielenia się błyskotliwym intelektem naszej starszej córki. Gdyż albowiem. Rozmawiamy sobie ostatnio z Małżonkiem o kwestiach żywieniowych i o tym, że Dziobalinda jest dziewczęciem wyjątkowo szczupłym. Sama Dziobalinda bawi się gdzieś w obszarze naszego niewielkiego mieszkania, pozornie niezainteresowana tematem rozmowy. -No wiesz -mówię do Małżonka - ja podobno byłam właśnie dzieckiem jak na swój wiek wysokim i szczupłym. Czego teraz już tak nie widać. - Bo teraz jesteś niska i gruba! - rozlega się w tle głos Dziobalindy. Kurtyna! ____ PS. Jeśli ktoś jest ciekaw mojej reakcji - zaprzeczyłam. Powiedziałam mej córce, że niska nie jestem w żadnym wypadku (no nie jestem), a w kwestii wagi mieszczę się w statystycznej normie (chwilowo zapewne górnej, hłe hłe). Myślę, że teksty typu "Ach, jaka ja jestem gruba!" to nie są teksty, których powinna wysłuchiwać mała dziewczynka w okresie kształtowania się po