Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2011

Nie ma Zary?!

Dramatis personae: A. Synafia Salomea A: A co by było, gdyby w sklepach nie można było oddawać rzeczy…? Synafia: To byłoby straszne. A wyobraź sobie, że mogłabys mieszkać w Czecznii, a tam nie ma Zary... Salomea: Nie ma Zary??? Synafia: Oj przepraszam , nie chciałam tak mówić!

Narodzenie

Tak jak Bóg narodził się gdzieś w ciszy, z dala od zgiełku, w drodze, w niepewności, w ubogim otoczeniu, by nieść nadzieję i miłość światu,  tak niech Wam (Nam) wszystkim wbrew wszystkiemu, nawet w smutku i wśród przeciwności,  rodzi się nadzieja, wola przetrwania, miłość, nowe życie... Obyśmy wszyscy odradzali się wciąż na nowo.  Dobrych, niosących pokój i szczęście Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam wszystkim serdecznie. 

Pita pita

Obraz
W związku z pączkującą i ewoluującą sytuacją życiową jestem na etapie gubienia się i odnajdywania na nowo w świecie, nieprawdaż, współczesnym. Prują mi się sensy, co je miałam już całkiem zgrabnie utkane. Nadgryzione przez małe a złośliwe strachy i leki, lecą w dół oczka w niekontrolowanej panice. Z oczek robią się okna na moją własną niepewność - mogę się jej przyglądać zdumiona, że tyle jej tam upchanej w podwórku, w piwnicach, że siedzi tam ona i zupełnie serio pyta mnie: czy masz prawo nazywać się pełnoprawnym członkiem społeczeństwa, skoro do standardów tego społeczeństwa nie dorastasz? Czy masz prawo sprowadzać na ten świat dzieci, skoro nie zapewniasz im dostatku, który inni uważają za dzieciom do życia niezbędny? Czy masz prawo żyć według własnych intuicji, czy też krzywdę wyrządzisz w ten sposób swoim najbliższym? I czy wiesz, co jest w życiu naprawdę ważne? Bo może jednak nie wiesz, może to jednak jest pokój oddzielny dla każdego domownika i lekcje nurkowania, a nie tak po pr

Pomocy, Zenonie z Elei!

To taki paradoks kieszonkowy. Z jednej strony postrzegam się sobie jako istotę zwyczajnie przeciętną - jedynym wszakże mym osiągnięciem życiowym jest 4 miejsce w ogólnopolskiej olimpiadzie z łaciny. Z drugiej strony jednak gdzie nie pójdę, tam się czuję jakaś inna, niepasująca. Dziwaczna, rzekłabym. Oczywiście, w jednych miejscach pasuję bardziej, w innych mniej. Idealnie się wpasowuję w salon Sykofanty, dziwnym zrządzeniem losu przypasowałam na spotkaniu z kilkoma fantastycznymi Babkami, z których każda była ode mnie starsza i każda była praktykującą katoliczką, ale jakimś cudem moja luterska osobowość zgrała się z tym gronem bardzo przyjemnie. Miejscem, gdzie występuję w sposób naturalny i liczny, jest firmowa kuchenka, w której o cyklicznych porach godowych skupia się całe stado (czyt. cały dział), by tokować o mukofagii i innych fenomenach ludzkiej egzystencji. Tym niemniej poza tymi enklawami czuję się niedopasowana - tam, gdzie ludzie posiadają samochody, mokasyny, koszulki p