Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2013

Nie boję się, gdy ciemno jest...

Obsłuchujemy ostatnio z Dziobalindą Litzę w wersji dla dorosłych - Luxtorpeda oraz dla dzieci - Arka Noego (Acid Drinkers oraz 2 Tm. 2,3 zostawiamy sobie na później). Dziobalinda jest wstępnie Litzą zafascynowana, a zwłaszcza tym, ile Litza ma dzieci i że te dzieci śpiewają z nim piosenki. Piosenki też bardzo jej do gustu przypadły, toteż dziś tuż przed snem zaśpiewała sobie sama do siebie: Nie boję się, gdy ciemno jest, sama, bez ręki, umiem już iść... Zuch dziewczyna!

Parami chodzą.

Jedno z najtrudniejszych dla mnie doświadczeń rodzicielskich to jest doświadczenie bezradności. Bezradności wobec zdarzeń losowych, które chadzają parami i najwyraźniej mocno sobie biorą do serca problemy demograficzne naszego kraju, bo w tych parach ochoczo i z sukcesem się rozmnażają.  U nas tym razem tak. Spotkałyśmy się wczoraj z B. i  jej dziećmi w parku. Dzieci się bawiły, myśmy z B. w końcu mogły porozmawiać jak ludzie, słońce świeciło, dzień udał się znakomicie. I już dziś na ranem B. zadzwoniła, że jej starszy ma ospę. No i co. Dziobalinda ospę już przechodziła. Giganna jednakże nie, a co gorsza, nie zdążyliśmy jej jeszcze zaszczepić. Tymczasem okres wysiewania to 2- 3 tygodnie, a my za 4 tygodnie mamy wyjechać na upragnione, od 2 lat oczekiwane wakacje nad morzem. A zatem - histeria. Panika. Dramat. Wyszukałam informację, że podanie szczepionki 72 h po kontakcie z osobą chorą może zahamować albo przynajmniej złagodzić chorobę. Zapytałam Sporothrix , która w dziedzini

My jesteśmy = ja jestem.

Czytam sobie i słucham rozmowy o „Polakach”. I dowiaduję się, że: Polacy są nietolerancyjni. Polacy wiecznie narzekają. Polacy to tępy naród. Polacy są nieufni. Polacy są zacofani. Polacy są leniwi. Nigdy, ani razu nie usłyszałam i nie zobaczyłam zdania: Ja, Polak, jestem nietolerancyjny, leniwy, zacofany, nieufny, tępy. Nigdy tak o sobie nie mówimy nawet wtedy, gdy wypowiadamy się na temat grupy, do której sami należymy. Choć wydawałoby się oczywiste, że gdy Polak stwierdza, że Polacy są nienormalni, sam siebie o tę nienormalność posądza. I o ile jestem w stanie od biedy zrozumieć, że często bez litości i nawet próby zrozumienia krytykujemy „innych” (niewierzący wierzących, wierzący niewierzących, kobiety mężczyzn, mężczyźni kobiety, wysocy niskich i chudzi grubych), o tyle nie wiem, jak to się dzieje, że tak samo postępujemy wobec „swoich” - tych, których wspólnotę sami tworzymy i w związku z tym ponosimy za jakość tej wspólnoty współodpowiedzialność. Domyślam się, że

Dziobalinda

Obraz

Urodziny nr 31.

A na te urodziny życzę sobie, żebym się jeszcze mogła w życiu podelektować spokojnie kawą i książką, wieczornym spacerem z mężem, kieliszkiem wina, widokiem morza, szumem puszczy, jazdą rowerem... I żebyśmy we czwórkę, my, co wszyscy mamy imiona na literkę M., jak najdłużej mogli się i kochać, i lubić. I jeszcze życzę sobie, żeby jak najdłużej byli wokół mnie wszyscy ci wspaniali ludzie - w każdej przestrzeni, tej wirtualnej też. Bo ja ekstrawertyk jestem. Ludzie są moim paliwem. Toteż dziękuję Wam, ludzie, żeście są!

Urodziny nr 30.

A urodziny będę obchodzić jutro. Trzydzieste pierwsze urodziny. Krok milowy, jakim jest podobno ukończenie lat trzydziestu, uczyniłam w zeszłym roku i uczyniłam go z impetem. A że impet mię pochłonął bez reszty, to nie zdążyłam się wówczas nawet zaanonsować z tym wiekopomnym osiągnięciem. Robię więc dziś malutką retrospekcję, iżby sobie swoje trzydzieste urodziny na zawsze zapamiętać. (Nieprawda. Zapamiętam je na zawsze i bez zapisywania. Po prostu czuję silną potrzebę, żeby się podzielić tym przeżyciem z pogranicza   życia i śmierci.) A było tak. Trzydzieste urodziny rozpoczęłam kilka minut po północy, kiedy to ślęcząc nad laptopem (bezsenność ciążowa), poczułam nagle skurcz. Skurcz nie pozostał osamotniony, za nim przyszły kolejne, a ja w panice zaczęłam szukać telefonu, żeby powiadomić męża (przebywającego wówczas na drugim końcu Polski oczywiście) oraz mamę (przebywającą w swym domu, w stanie pogotowia i oczekiwania na mój ewentualny telefon). Mama przybyła niezwłocznie

Kto tu puka? I czego tu szuka?

Obraz
Wirusy i inne krętki przejęły nade mną kontrolę tak dalece, że mimo, iż już je chyba przegnałam ostatecznie, nadal nie jestem w pełni władz umysłowych. Dlatego nie napiszę, a wpiszę się w nurt tzw. kultury obrazkowej, i zaprezentuję Wam Babcię. Babcia wyglądała tak:                                                                                                                   fot. K.M. " - Jakiś dziwny masz głos...   -  Bo mam chrypkę!   -  Nie zdążyłam Cię dojrzeć przez szybkę, podejdź do okna..."

I kolejne rodzicielskie prawo Murphy'ego

Jeżeli bierzesz udział w przedstawieniu-niespodziance, które wystawiają rodzice z okazji Dnia Dziecka dla swoich dzieci w przedszkolu, to na kilka dni przed występem dostaniesz zapalenia gardła i zapalenia spojówek jednocześnie. No i tak. Wystawiamy Czerwonego Kapturka. Gram Babcię. Występ dziś. Chrypię w zasadzie dobrze do roli, niczem Babcia co świętowała z Gajowym cudowne ocalenie za pomocą nie pierwszej jakości trunków. Za to oczy. Oczy predysponują mię raczej do roli Wilka. Ale nic to, bo jako Babcia występuję w rozkosznych, migocących okularkach.  Tak więc występ dziś o 16:00. Kto może, niech trzyma kciuki za Babcię!