O śmierci
Wczoraj napisałam o tym, że nic nie jest dane raz na zawsze.
Dwie godziny później kolega mojego Męża zginął w wypadku. Wyjeżdżał z firmy. Uderzył w niego samochód. Zginął na miejscu.
Zostawił żonę i roczną córeczkę. Bliskich. I całą masę ludzi, dla którego jego odejście jest stratą i bólem nie do wyobrażenia.
Dobry, uczciwy, fajny, młody człowiek. Miał 34 lata.
Pomódlcie się, proszę. Za niego, za jego rodzinę i bliskich.
Dwie godziny później kolega mojego Męża zginął w wypadku. Wyjeżdżał z firmy. Uderzył w niego samochód. Zginął na miejscu.
Zostawił żonę i roczną córeczkę. Bliskich. I całą masę ludzi, dla którego jego odejście jest stratą i bólem nie do wyobrażenia.
Dobry, uczciwy, fajny, młody człowiek. Miał 34 lata.
Pomódlcie się, proszę. Za niego, za jego rodzinę i bliskich.
Niech śpi spokojnie.
OdpowiedzUsuńTak
OdpowiedzUsuńSmutne ... :(
OdpowiedzUsuń...
OdpowiedzUsuń[*] Jakie to smutne...
OdpowiedzUsuńTo jest straszne, że w jednej sekundzie wszystko może legnąć w gruzach. Nie wiem, co mam napisać.
OdpowiedzUsuń@Dragonella: Ja też nie wiem :(
UsuńBardzo dziękuję za każdą modlitwę i każdą myśl skierowaną w Ich stronę.
OdpowiedzUsuń