Oj coś leniwa głowa mi się kiwa kiedy wieje wieje wiatr

No dobra, miałam tu coś napisać. Coś o B. i A. i o naszej sięgającej czasów podstawówki burzliwej przyjaźni. Coś o tym, jak to wczoraj świętowałyśmy sukcesy A. - jej awans z ważnego stanowiska z niezłą kasą na ważniejsze stanowisko z lepszą kasą oraz jej urodziny, które nie były jeszcze trzydziestymi. I że meksykańska knajpa i alkohol i fajnie, i że taki mi dobrze imprezować z kimś, z kim piłam pierwszą wódkę, paliłam pierwsze papierosy i czyniłam pierwsze zwierzenia.

Ale wczorajsze żarcie meksykańskie i alkohol i pogoda dzisiejsza mocno brytyjska uczyniły mój mózg wiotkim i kruchym. Choć jednocześnie podobnym do budyniu. Kruchy ale budyń. Więc no. Nie da się. Sorry Gregory.

Ale Gabriel za to, o! Piękny młody Gabriel! Tata mój dawno mi już mówił, że Genesis to było z Gabrielem, a potem to była kupa, nie Genesis. I miał oczywiście rację. Czego dowody są następujące:



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Stridor dentium Synafiae

Czworo ludzi dwie historie