Omnia vanitas
A jednak, a jednak, chociaż co krok natykam się na pustkę własnego istnienia, wydaje mi się, że sens w tej właśnie pustce się kryje. Skoro "istnienie" jest słowem - próżnią, pojęciem - czarną dziurą, skoro wszyscy wiemy, że istniejemy, choć mało kto z nas wie, co to właściwie znaczy istnieć (ja nie wiem), skoro nawet jakieś plemiona góralskie modliły się kiedyś do dziur wykopanych w ziemi - do pustki, to znaczy, że ta pustka jest tym, co mam. Coś mam z nią zrobić, choć nadal nie wiem, co. Być może jednak zaczynam rozumieć, czego z nią nie robić. A to już jest coś. Na takie rozważania może pomóc tylko jedno: