Lenistwo, ach!
Ni mom casu kruca bomba! Dziecka chore oba (tym razem Giganna wygrała rozgrywkę wykładając na stół zapalenie ucha), Małżonek w rozjazdach, praca się sama nie wykona (a naród czeka, czeka na mą ręką spłodzone szkolenia bardziej, niż na wyniki debat sejmowych!), pranie wyszło nie tylko z kosza, ale wręcz z łazienki, i podstępnie rzuca mi się pod nogi w przedpokoju. Miotam się wśród napierających zewsząd spraw, które beze mnie nie są w stanie toczyć się normalnie, gdyż albowiem wiadomo, że: Mamo! Mamo? Mamo!!! oraz Gi gi gi giiiii!
I dodajmy jeszcze, że: miau! kiedy bieglem przez mosteczek, chwyciłem klonu listeczek, jestem znowu głodny daj mi daj mi daj mi daj mi jeszcze jeść!
Toteż chyba nie zdziwi nikogo, że marzę o porządnym odpoczynku. Nie o wieczornej kąpieli, nie o półgodzinnej sesyjce z jakąś idealną na luty, wciągającą, a jednocześnie nie obciążającą głębszą refleksją książeczką w stylu "Cukierni po Amorem" (przykro mi, Caviardage, ale "Godot i jego cień" nie nadaje się do czytania w kuchni przy mieszaniu zupy z dyni). Marzy mi się cały dzień wypełniony po brzegi przez dolce far niente! Lecz nie mogę go zrealizować. Dolce far niente jest w mym świecie przywilejem młodości. Zapomniałam o nim jakieś 5 lat temu.
I nie chodzi nawet o to, że nie mam czasu na to, by leniuchować. Raczej o to, że stałam się do leniuchowania niezdolna. Lenistwo na dłuższą metę przygnębia mnie. Wysącza mi dyskretnie mózg, przez nos lub przez ucho, czyniąc mnie apatyczną, niezdatną do niczego mumią. Otium mihi molestum est, Catulle! Muszę wstać i natychmiast wstawić pranie, i dopiero wtedy zaczynam czuć się na powrót człowiekiem.
Tak, stało się. W wieku lat 30 jestem moją babcią Jadwigą!
No ale. Babcią Jadwigą będąc, jestem też nadal po troszę Polynanną, toteż cieszę się, że przynajmniej nie stałam się pradziadkiem Mikołajem. Pradziadek Mikołaj to zdecydowanie grubsza historia.
Idę więc składać pranie i układać puzzle z Meridą. Puenty nie będzie.
I dodajmy jeszcze, że: miau! kiedy bieglem przez mosteczek, chwyciłem klonu listeczek, jestem znowu głodny daj mi daj mi daj mi daj mi jeszcze jeść!
Toteż chyba nie zdziwi nikogo, że marzę o porządnym odpoczynku. Nie o wieczornej kąpieli, nie o półgodzinnej sesyjce z jakąś idealną na luty, wciągającą, a jednocześnie nie obciążającą głębszą refleksją książeczką w stylu "Cukierni po Amorem" (przykro mi, Caviardage, ale "Godot i jego cień" nie nadaje się do czytania w kuchni przy mieszaniu zupy z dyni). Marzy mi się cały dzień wypełniony po brzegi przez dolce far niente! Lecz nie mogę go zrealizować. Dolce far niente jest w mym świecie przywilejem młodości. Zapomniałam o nim jakieś 5 lat temu.
I nie chodzi nawet o to, że nie mam czasu na to, by leniuchować. Raczej o to, że stałam się do leniuchowania niezdolna. Lenistwo na dłuższą metę przygnębia mnie. Wysącza mi dyskretnie mózg, przez nos lub przez ucho, czyniąc mnie apatyczną, niezdatną do niczego mumią. Otium mihi molestum est, Catulle! Muszę wstać i natychmiast wstawić pranie, i dopiero wtedy zaczynam czuć się na powrót człowiekiem.
Tak, stało się. W wieku lat 30 jestem moją babcią Jadwigą!
No ale. Babcią Jadwigą będąc, jestem też nadal po troszę Polynanną, toteż cieszę się, że przynajmniej nie stałam się pradziadkiem Mikołajem. Pradziadek Mikołaj to zdecydowanie grubsza historia.
Idę więc składać pranie i układać puzzle z Meridą. Puenty nie będzie.
Uświadomiłaś mi! Uświadomiłaś... że ja też na, za przeproszeniem, tyłku usiąść nie potrafię. Przecież słyszę jak mnie woła pranie/naczynie brudne/odkurzacz. I cóż, że usiądę na chwilkę, jak nie spokojnie jakoś, coś gniecie, coś boli.
OdpowiedzUsuńZdrowia dzieciom i wytrwałości Tobie! I choć 30 minut wymoczenia sobie stóp obolałych w misce z wodą i płatkami róż, i kieliszeczkiem wina dobrego i książki dobrej. A czemu by nie? :)
Zapraszałam Cię już do mnie? A to zaproszę tak czy siak:
http://odgryz-sobie-stope.blogspot.com/
@Akashiya: Dzięki za zaproszenie, będę zaglądać :)I za życzenia też dzięki :)
Usuńczekam na historię pradziadka!
OdpowiedzUsuń@Lis: Ech, Lisie, to nie jest wesoła historia :(
UsuńOdkąd mam dzieci, leniuchowanie nosi znamiona szpetnej nieefektywności wykorzystywania czasu - grzech ciężki.
OdpowiedzUsuń@Broszki: Ano, u mnie też od dzieci się zaczęło. Od Dziobalindy znaczy. Skutek uboczny ;)
UsuńBycie babcią Jadwigą w wieku lat 30 jest na pewno niezdrowe. Mam tylko nadzieję, że to tylko kwestia czasu i wrócisz na prawidłowe tory. Dzieci rosną i świat się zmienia. Ani się nie obejrzysz...
OdpowiedzUsuń@Brommba: Liczę na to bardzo!
UsuńAch Catullus !! 51!! Ach !!:)) co tam babcia Jadwiga :PP
OdpowiedzUsuńAle serio- minie to. A ja, choć niemłoda:P, zażywam odpoczynków i kąpieli oraz lektur.
Czego i Tobe zyczę :*
@J.: Wiedziałam, że Catullus Ci się spodoba! A Ty zażywaj, ile możesz, zażyj i za mnie nieco :*
UsuńUwielbiam ten wpis:)
OdpowiedzUsuń@Lovespatient: A ja się bardzo cieszę, że Cię tu widzę :)
Usuńświetny wpis :) trafiłam do Ciebie po lekturze tekstu na stronie macierzyństwa bez lukru :) rewelacja :D
OdpowiedzUsuń@Ewela Ewel: Witam Cię serdecznie zatem i od razu dziękuję za dobre słowo :)
Usuń