O życzliwości
Jakieś parę godzin po tym, jak wyprodukowałam ostatni wpis, Giganna (chora na zapalenie płuc w tamtym czasie) dostała napadu silnego kaszlu. Tak silnego, że zaczęła mieć poważne problemy z oddychaniem. Wezwaliśmy karetkę. Karetka zawiozła nas do szpitala. W szpitalu Giganna dostała lek rozkurczający oskrzela. Po osłuchaniu i obserwacji wróciłyśmy do domu z receptą na nowy antybiotyk i leki do inhalacji.
Po zmianie leków i wprowadzeniu inhalacji jest już dobrze. Osłuchowo - czysto. Kaszel w zaniku. Giganna w świetnej formie. Nadal musi być w domu i zażywać inhalacji, ale najgorsze - mam nadzieję! - za nami.
Chciałabym coś mądrego na ten temat napisać, ale nie umiem. Tyle tylko, że Panu Bogu dziękuję, że nic poważnego się nie stało.
I że wdzięczna jestem lekarzowi z karetki, który nie tylko zajął się Giganną w sensie medycznym, ale i nami obiema w sensie czysto ludzkim. Niósł mój plecak do karetki i potem do szpitala. Pocieszał. Rozładowywał napięcie. Wspierał i słuchał.
I wdzięczna jestem pani doktor i pielęgniarkom, które życzliwie i profesjonalnie zajęły się Giganną w szpitalu.
Owszem, nie wszyscy, których spotkałam i z którymi rozmawiałam wtedy, byli mili. Niektórzy wręcz odwrotnie. Ale wolę skupić się na wdzięczności dla tych, którzy okazali życzliwość, niż na żalu do tych, którzy jej nie okazali.
Gdyż albowiem wiem, że w teorii każdy z nas powinien być zawsze życzliwy i profesjonalny. Ale wiem też, że często się to nie udaje. Może u niektórych - z lenistwa. Ale u innych może - z rozpaczy? Ze zmęczenia? Z braku wsparcia od innych? Nie wiem. Wiem tylko, że w tamtym momencie, gdy jechałyśmy karetką, a ja zorientowałam się, że zabrałam książeczkę zdrowia Dziobalindy, a nie Giganny - lekarz tylko uśmiechnął się i powiedział: „O widzi pani, a ja też taki nieogarnięty, wpisałem datę urodzenia 2008 i wcale mnie to nie zastanowiło.” I to zdanie, wypowiedziane spokojnie, z uśmiechem, znaczyło dla mnie wówczas więcej niż wszystkie skarby świata.
Może i życzliwość (czy zawsze?) nie kosztuje wiele, ale wiele może zdziałać. I właśnie dlatego cenię każdy życzliwy gest. I za każdy - dziękuję.
Po zmianie leków i wprowadzeniu inhalacji jest już dobrze. Osłuchowo - czysto. Kaszel w zaniku. Giganna w świetnej formie. Nadal musi być w domu i zażywać inhalacji, ale najgorsze - mam nadzieję! - za nami.
Chciałabym coś mądrego na ten temat napisać, ale nie umiem. Tyle tylko, że Panu Bogu dziękuję, że nic poważnego się nie stało.
I że wdzięczna jestem lekarzowi z karetki, który nie tylko zajął się Giganną w sensie medycznym, ale i nami obiema w sensie czysto ludzkim. Niósł mój plecak do karetki i potem do szpitala. Pocieszał. Rozładowywał napięcie. Wspierał i słuchał.
I wdzięczna jestem pani doktor i pielęgniarkom, które życzliwie i profesjonalnie zajęły się Giganną w szpitalu.
Owszem, nie wszyscy, których spotkałam i z którymi rozmawiałam wtedy, byli mili. Niektórzy wręcz odwrotnie. Ale wolę skupić się na wdzięczności dla tych, którzy okazali życzliwość, niż na żalu do tych, którzy jej nie okazali.
Gdyż albowiem wiem, że w teorii każdy z nas powinien być zawsze życzliwy i profesjonalny. Ale wiem też, że często się to nie udaje. Może u niektórych - z lenistwa. Ale u innych może - z rozpaczy? Ze zmęczenia? Z braku wsparcia od innych? Nie wiem. Wiem tylko, że w tamtym momencie, gdy jechałyśmy karetką, a ja zorientowałam się, że zabrałam książeczkę zdrowia Dziobalindy, a nie Giganny - lekarz tylko uśmiechnął się i powiedział: „O widzi pani, a ja też taki nieogarnięty, wpisałem datę urodzenia 2008 i wcale mnie to nie zastanowiło.” I to zdanie, wypowiedziane spokojnie, z uśmiechem, znaczyło dla mnie wówczas więcej niż wszystkie skarby świata.
Może i życzliwość (czy zawsze?) nie kosztuje wiele, ale wiele może zdziałać. I właśnie dlatego cenię każdy życzliwy gest. I za każdy - dziękuję.
Życzliwość to temat, nad którym często ostatnio myślę. Są ludzie, którzy są życzliwi z natury i tacy, którym życzliwość przychodzi z dużym trudem. Małe gesty potrafią zdziałać cuda. Oby ich jak najwięcej wokół nas i od nas.Cieszę się, że z Gigianną już lepiej. Mnie też coś rozkłada, ale mobilizuję siły, bo to niedobry czas na moje chorowanie.
OdpowiedzUsuń@Brommba: A może życzliwość jest takim talentem? Ktoś ma talent w rękach i zostaje np. chirurgiem, ratuje ludzkie życie. Inny ma talent "w sercu" i ratuje takimi życzliwymi gestami potrzebujących tego, takich jak ja :)
OdpowiedzUsuńDużo, dużo zdrowia Ci życzę i dużo dobrego :)
Synafio, myślisz? To byłoby usprawiedliwienie dla tych, co nieżyczliwi. Nie sądzę, aby życzliwość była talentem. Okazywanie życzliwości tak niewiele kosztuje, a jednak nie jest w powszechnym użyciu. Nie rozumiem dlaczego. Przecież wszyscy odczuwamy podobnie.
OdpowiedzUsuńWiesz, ja nie wiem, czemu tak jest. Ale myślę, że nie dla każdego życzliwość jest łatwa. I dla mnie też czasem nie jest łatwa.
UsuńPamiętam, jak straciłam pierwszą ciążę. Pamiętam, jaki mnie wtedy dopadł mrok. Nie obchodziły mnie staruszki w tramwaju. Nie obchodzili mnie inni luzie. Myślałam o nich z niechęcią, z pretensją. Czułam i żal, i złość - na siebie, na nich.
Potem to przeszło.
Pamiętam też, jak po urodzeniu Dziobalindy miałam problemy z kręgosłupem. Bolało tak, że nie mogłam chodzić. Wtedy też nie byłam w stanie skupić się na tym, co mogą czuć inni. Czułam tylko swój ból.
Myślę, że może i są ludzie, u których brak życzliwości bierze się jakoś "znikąd", ale też są tacy, u których jest wynikiem wewnętrznych zranień, cierpienia, strachu. Dlatego właśnie nie chcę się skupiać na braku życzliwości, bo nie wiem, co się za nią każdorazowo kryję. Wolę się cieszyć życzliwością tych, którzy ją dają :)
A jeszcze myślę sobie, że są ludzie nieśmiali, co się boja odezwać. Albo introwertyczni. Albo z natury bardziej pesymistyczni. Dla nich życzliwość może być czymś zupełnie innym, niż dla mnie.
UsuńWiedziałam, że spróbujesz ICH usprawiedliwić (tych niezyczliwych) :)) Wiedziałam, bo Ty jesteś z tych życzliwych i ONI tak mają. I powiem Ci jeszcze, że nawet kiedy Ty bylaś "w świecie mroku", to pewnie inni tego wcale nie zauważyli, choć Ci się wydaje inaczej. Masz ten talent, Synafio. Na bank.
OdpowiedzUsuńOj, Brommbo, wstydam się teraz ;) A ja to robię, znaczy - szukam usprawiedliwień - żeby mnie samej było z tą nieżyczliwością łatwiej, wiesz? :)
UsuńAle i tak dziękuję Ci bardzo za te miłe słowa :*
Właśnie napisałaś piękną notkę, która idealnie wpisuje się w mój sposób myślenia o świecie. Otóż jestem przeciwna mówieniu, że jakaś instytucja jest zła (ZUS zły, NFZ zły, szkoły złe, urzędy złe itp.). Nie powinno się personalizować instytucji - w każdej pracują ludzie. I nawet w chwili, gdy jakieś przepisy wydają się nam niesprawiedliwe, a my sami - wyrzuceni poza nawias, to osoba, która nas o tym informuje, może zmienić nasz sposób patrzenia na system, jako całość.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że trafiłaś w takiej szczególnej chwili na życzliwe osoby. Kiedy coś dzieje się naszym dzieciom, jesteśmy zestresowane, przerażone i, najczęściej, zostawione same sobie. Ile jest wtedy warty uśmiech, krótkie przybliżenie sytuacji i spokój fachowca - najlepiej wie matka.
Zdrowia, Synafio, dla Was wszystkich.
@Moje-waterloo: Dziękujemy :)
UsuńI zgadzam się z Tobą - system to jedno, a ludzie, którzy tworzą instytucję, to drugie. I każdy z nas ma wpływ na to, jak ta instytucja działa i jak ludziom może służyć :)
Masz nawet nie 100 proc. a 200 proc racji :) Miły ten p. doktor z karetki :)
OdpowiedzUsuń@Mader: Bardzo miły! Życzę mu dużo dobrego, choć nie mam pojęcia, jak się nazywał.
Usuńbardzo Cie podziwiam.
OdpowiedzUsuńjestem lata swietlne od Twojej postawy.
zazdroszcze, to musi byc duzo lzejsze myslec jak Ty.
@eeewa: Wiesz, im bardziej jest mi ktoś obcy, tym łatwiej mi tak o nim myśleć, że zły dzień miał albo problem ze sobą, Im bliżej z kimś jestem, tym więcej własnych emocji wchodzi mi w drogę - więc nie zawsze i wszędzie potrafię się tak odpowiednio zdystansować. Z bliskimi najczęściej dochodzę do słusznych wniosków dopiero, jak już się mleko wyleje... Więc nie ma czego podziwiać ;)
UsuńAle to prawda, że jest mi dużo lżej myśleć o nieżyczliwości jako wyniku jakichś osobistych problemów. Nawet, jeśli nie zawsze tak jest, to przynajmniej ja w sobie tyle żalu potem nie noszę. A na smuteczki to ja mam zawsze dużo miejsca ;)
miałam napisać to, co Eeewa, ale skoro juz napisane ...
OdpowiedzUsuńbyłam w zeszlym tygodniu w sklepie, przy wejściu, na ławce siedzą starsze panie w kwiecie wieku i pytlują podniesionymi głosami. Nagle jedna, białe futerko, fioletowa powieka, koral ust, woła do mnie władczo- niech tu podejdzie szybko!! Nawet nie byłam w stanie stwierdzić, czy do mnie ...
nie podeszłam, po 3 minutach (stałam na początku sklepu, przy stoisku cukierniczym) podeszła do mnie i zaczęła krzyczeć- mam nadzieję, że złamie sobie nogę, tfu! to już było ewidentnie do mnie. choć do tej pory nie wiem, czym zasłużyłam... Cóż, powiesz pewnie, że nie wykazałam się zyczliwością, to i nadeszla kara :P:P A ja myślę, że to jest róznie, różnie bardzo....
moja praca opiera się na życzliwosci i służeniu pomocą, nieustanną czasem, i nie pracuję wcale w służbie zdrowia, i czasem tak dostaję do wiwatu i świat stawia mi tak ogromne oczekiwania, że nie daję rady zawsze z usmiechem ... Słaba jestem okrutnie, wiem, choć naprawdę sie staram:P
Życzliwość ułatwia, życzliwość jest piekna, pytasz czemu nie jest w powszechnym użyciu? Pewnie to zamknięte koło. Skoro czegoś nie dostajemy, to potem nie umiemy dać.
A czasem po prostu nie mamy ochoty :P (oczywiście piszę o sobie :D)
@J: No my się nie znamy przeca od wczoraj, skąd Ci przyszło do głowy, że ja Ci tu będę słusznymi karami szafować? ;)
UsuńToć przeca o tym piszę, że życzliwość jest ważna, ale wcale nie jest łatwa :) I że mi samej nie zawsze jest łatwo być życzliwą. Toteż ja nic tu nie będę gadać, tylko przytulam Cię mocno.
A że staruszka też się nie wykazała życzliwością, to się wcale nie dziwię, że nie podbiegłaś w podskokach :)
Ach, Synafio, madra kobita jestes. Tez sie STARAM tak myslec, ale czesto niestety dopiero po fakcie :) Znaczy, najpierw sie na kogos zdenerwuje, a dopiero jak ochlone to mysle ze moze mial zly dzien, albo co.
OdpowiedzUsuńI to najprawdziwsza prawda, co piszesz o introwertykach (w odpowiedzi dla Brombie) - jak sie wpada w panike, tylko dlatego ze ktos sie do ciebie odezwal, to naprawde trudno czasem myslec o uprzejmosci. (Potem mysle sobie, ze zachowalam sie jak ostatni gbur, i ze nastepnym razem PO PROSTU uprzejmie i wyczerpujaco odpowiem, ale na ogól na tych planach sie konczy.)
A dzis akurat mamy rozmowe przed-operacyjna w szpitalu (córka) wiec mam nadzieje, ze beda tam jacys zyczliwi ludzie... To, ze akurat dzis trafilam na taka notke, traktuje wiec jako szczesliwy omen :)
Zycze duuuzo zdrowia Gigannie i reszcie rodzinki!
@diabeł-w- buraczkach: No ja mam tak samo, jak już pisałam w odpowiedzi Eeewnie - jak z kimś jestem blisko, to niestety często trudno mi jego emocje od własnych odseparować i dopiero po szkodzie mądra jestem. Do obcej pani z karetki znacznie łatwiej jest złapać dystans, niż np. do męża czasem ;)
UsuńDziękujemy za życzenia i trzymamy kciuki za Was - żeby wszystko dobrze poszło i żeby się Wami życzliwi ludzie opiekowali :)
Niestety nie jestem w stanie życzliwie się odnieść ani do samej instytucji ani do ludzi w niej pracujących, po wczorajszym 10 godzinnym oczekiwaniu na SOR w jednym ze szpitali - z wyjącym z bólu moim synem, który miał atak kolki nerkowej. No akurat ani nikt nie pomógł, ani nikt nie był życzliwy. Pech :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
@Ka Lorka: O cholera :( Współczuję bardzo :( I wcale Ci się nie dziwię, że nie możesz się w takiej sytuacji odnieść życzliwie - nikt by nie mógł.
UsuńMam nadzieję, że już u Was lepiej. Pozdrawiam serdecznie :)