Jeśli mam być szczera, nie wiem dokładnie, jak działa modlitwa. Wiem tylko, że dla mnie - działa. Przede wszystkim, daje spokój ducha i porządek w głowie. Poczucie relacji z Bogiem, takiej żywej, bo ja się modlę tak, jak czuję, nikt mnie nigdy nie uczył modlitwy. I nadzieję daje modlitwa, bo powierzam Bogu wszystkie moje sprawy, moje zmartwienia, lęki i prośby. I jestem pewna, że On się tym wszystkim zaopiekuje. Z tym ważnym zastrzeżeniem, że modlitwa to nie jest zamówienie złożone w restauracji, a Bóg nie jest kelnerem - nie wszystkie moje życzenia wyrażane w modlitwie zostają wysłuchane. Dlatego modlę się swoimi słowami, ale też słowami biblijnej modlitwy, słowami „bądź wola Twoja”. Bo ja mam tak, że nawet wtedy, gdy czegoś bardzo, bardzo pragnę, przyjmuję taką ewentualność, że jednak Bóg wie lepiej od mnie. Że jestem tylko człowiekiem i nie zawsze jestem w stanie przewidzieć, jakie konsekwencje miałoby spełnienie jakiegoś mojego pragnienia. Tak więc jedne moje prośby i marzenia są...
Za brokuła.
OdpowiedzUsuńAle ja nie o tym. Bo wiersz "Na straganie w dzień targowy" swego czasu nadawany był w Alicjowym łóżku co wieczór. Pewnego dnia dziecko to po prysznicu wycierane przez mamę zaczyna się chwiać. "Oj, Ala, oprzyj się o mnie, bo mi polecisz!"
Odpowiedź: "Cóż się dziwić moja mamo szczypiorkowa, leżę tutaj już od wtorku!"
Ala zapytana, jak jej minął dzień w przedszkolu mówi: "Dzięki, dzięki mamo grochu jakoś żyje się po trochu".
Spadł słoń na śnieg: "A to feler westchnął seler"
I jakoś tak ciągle. Wtedy, bo teraz mamy inne sprawy w eterze:)
No to stawiam na brokuła. Zgadłam?
@Ania: Nie brokuł. Ale Alicja za to - bezbłędna! Weź ją wyściskaj mocno :D
OdpowiedzUsuńSzpinak!
OdpowiedzUsuńO rety, szpinak i to gotowany:) Dobre dahoovka!
Usuń@Dahoovka: Nie szpinak. Kurde, czy ja wiem, jak wygląda szpinak? Hmm..
UsuńOgórek :)
OdpowiedzUsuńJa byłam rzepą... :)
@Anonimowa: Ogórek też nie :)
UsuńFasolą strączkową?
OdpowiedzUsuń@Dragonella: Również nie. Ale podpowiem - jest to warzywo, którego sama nigdy na żywe oczy nie widziałam, o jedzeniu nie wspominając.
UsuńSzparag zielony ?? być może :))
OdpowiedzUsuńnie no! Ale mam z kojarzeniem problem ... KARCZOCH ;))
OdpowiedzUsuńwiem- nie należy mi się nagroda :D
@J. And the winner is... J.! Karczoch it is :)
UsuńWiesz co, pomyślę, a jaką nagrodę byś chciała? :D
przyjeżdżaj do Poznania :D nieźle to wymyśliłam, co ?:D
OdpowiedzUsuń@J: No wiesz, czyżby to był podstęp? Dobry, zaiste! ;)
UsuńSwoją drogą, ja się muszę do Poznania wybrać w końcu, Poznań mnie woła już od dawna.
Pomysł, gdyby nie moje grzeczne wychowanie, określiłabym mianem "zajebisty".
OdpowiedzUsuńNie znam zamienników równie wymownych, J. dzięki za karczocha, Synafia do Poznania!
O masz ci los, teraz to już muszem ;)
OdpowiedzUsuńAno.
UsuńPS. Jak Ci się podoba "Lato przed zmierzchem"? Mi bardzo.
Bardzo mi się podoba. Została we mnie ta książka jak cierń.
UsuńMój ty Kochany Karczoszku... Karczoszuniu... Karczusieńku... :)
OdpowiedzUsuńNo to ja się już z J. umówię i Cię w tym naszym Poznaniu ugościm. Klamaka zapadła.
OdpowiedzUsuńA nawet klamka zamiast klamaka :))
OdpowiedzUsuń@Brommba: Cokolwiek zapadło, czy klamka, czy kości, w każdym razie jechać muszem! Tylko co z mymi karczochami?
OdpowiedzUsuńKarczochy też muszą. Tylko czy dasz radę z nimi przyjechać? Wiesz, gdybyś miała kilka dni wolnego, mogłabym podjąć się pojechania po Ciebie. Więcej na priva. Do J i Brommby napisać prywatnie nie umiem, ale do Synafii spróbuję :)
OdpowiedzUsuń