Jeśli mam być szczera, nie wiem dokładnie, jak działa modlitwa. Wiem tylko, że dla mnie - działa. Przede wszystkim, daje spokój ducha i porządek w głowie. Poczucie relacji z Bogiem, takiej żywej, bo ja się modlę tak, jak czuję, nikt mnie nigdy nie uczył modlitwy. I nadzieję daje modlitwa, bo powierzam Bogu wszystkie moje sprawy, moje zmartwienia, lęki i prośby. I jestem pewna, że On się tym wszystkim zaopiekuje. Z tym ważnym zastrzeżeniem, że modlitwa to nie jest zamówienie złożone w restauracji, a Bóg nie jest kelnerem - nie wszystkie moje życzenia wyrażane w modlitwie zostają wysłuchane. Dlatego modlę się swoimi słowami, ale też słowami biblijnej modlitwy, słowami „bądź wola Twoja”. Bo ja mam tak, że nawet wtedy, gdy czegoś bardzo, bardzo pragnę, przyjmuję taką ewentualność, że jednak Bóg wie lepiej od mnie. Że jestem tylko człowiekiem i nie zawsze jestem w stanie przewidzieć, jakie konsekwencje miałoby spełnienie jakiegoś mojego pragnienia. Tak więc jedne moje prośby i marzenia są...
Otóż TO !!!!
OdpowiedzUsuńznaczy- też tak sądzę :))
Przegięcie w żadną stronę nie jest dobre, co wiedział już Arystoteles.
OdpowiedzUsuńBardzo celne! :-)
OdpowiedzUsuńJa się obawiam, że mój mózg już wypadł ;)
OdpowiedzUsuńto szufelka, szczotka i szybciutko pozbierać, zanim inni zauważą!
Usuń@Lis: Sir, yes Sir! :)
UsuńMoże to stan jesienny, bo u mnie w głowie bigos... ;-)
OdpowiedzUsuń@Ewarub: Możliwe :) Ale bigos to chyba dopiero na Boże Narodzenie, prawda? ;)
Usuńojezu! jak mnie się podoba, co napisałaś!
OdpowiedzUsuń@mama FiK: Bardzo przepraszam, ale Twój komentarz wpadł mi do spamu i dopiero co go znalazłam.
UsuńDziękuję zatem z opóźnieniem, ale szczerze :)