Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2014

Przerwa urlopowa

Obraz
No to jedziemy!  Do zobaczenia w sierpniu :) źródło: http://www.chlapowo.net.pl

O byciu w kontakcie z samym sobą

Staram się być rodzicem cierpliwym i wyrozumiałym. Niestety, moja natura - w czerwcu zrodzona - niespecjalnie mnie do tego predysponuje. Owszem, przy dobrych okolicznościach przyrody jestem cierpliwa, wyrozumiała i wyluzowana jak na Jamajce. Ale gdy tylko jestem zmęczona lub/i głodna, tracę cierpliwość całkowicie i byle co doprowadza mnie do furii. A jestem matką pracującą -  jestem zmęczona i głodna przez 85 % czasu. W związku z takimi uwarunkowaniami, udoskonalam na potrzeby mojej rodziny system wczesnego ostrzegania. Informuję  po prostu o swoich uczuciach i  potrzebach. Dzieciom mówię np. że złości mnie, gdy muszę 10 razy prosić o posprzątanie ubrań z podłogi. Albo że kiedy się spieszymy, zawsze mnie to trochę stresuje, więc mam małą tolerancję na długotrwałe negocjacje oraz chęć narysowania „jeszcze tylko jednego” obrazka na 5 minut przed wyjściem z domu. Wiedzą też moje dzieci, że jak jestem zmęczona, to nie mam cierpliwości. Powtarzam to powiem do znudzenia. - Dziobalindo, napra

O weekendzie z międzywojniem

Obraz
Taki to był piękny weekend! Warzywa z bazarku i pomarańczowe nagietki na kuchennym stole. Wyprawa do ZOO ("Tam są takie morskie naleśniki! - to Dziobalinda. "Widziałam słonie i zebrę, i ryżafy! - to Giganna). Teatry uliczne i miejskie fontanny. Kieliszek białego wina wieczorem. I było też moje ukochane międzywojnie. Bo oto na bazarku, w tym samym antykwariacie, w którym zawsze przepuszczam połowę kwoty przeznaczonej na zakupy, znalazłam  - o cudzie! - "Płomykowe kroniki". Zbiór numerów "Płomyka", przedwojennego pisma dla dzieci, z lat 1922- 1939, którym zaczytywałam się do upojenia w dzieciństwie (wydało się! tak naprawdę mam 102 lata!). Jak wszystkie moje książki z dzieciństwa, "Płomykowe kroniki" powędrowały kiedyś do innej rodziny, a ja byłam pewna, że ich już nigdy nie odzyskam.  A jednak! Zakupiłam je bez wahania, razem z baśniami Andersena ilustrowanymi przez Jana Marcina Szancera . Tym tropem idąc, wydobyłam ze swych zbiorów wspomnieni

O czarnym humorze filologa klasycznego

Różnymi rzeczami zajmuję się czasem w robocie - tym razem trafiło na oświetlenie w miejscu pracy i tzw. olśnienia. Się ucieszyłam wielce, gdy zobaczyłam, że istnieje coś takiego jak olśnienie przykre. Musiałam się tym podzielić z mymi milusiami z pracy, więc wywiązał się dialog następujący. Synafia: I dowiedziałam się, że istnieje coś takiego, jak olśnienie przykre. A: A co to jest olśnienie przykre? Czy to jest wtedy, jak się orientujesz, że zapomniałaś kluczy? S: O! Edyp to musiał mieć olśnienie przykre! He kurtine.

O tym, że nie mam czasu, który mam

Nie pamiętam, jak dokładnie brzmiało to zdanie, ale napisał je w  swoim „Ostatnim rozdaniu” Wiesław Myśliwski. Napisał mniej więcej tak, że każdy z nas chciałby żyć dłużej. Że mamy wrażenie, że nam życia, czasu nie starcza. A jednocześnie nawet gdyby dać człowiekowi dwa razy tyle życia, to i tak czułby, że nie zdążył z czymś i że swój czas zmarnował. Coś w tym jest. Mogłabym powiedzieć, że nie mam czasu - i byłaby to prawda. Ale nie do końca w takim sensie, w jakim się to potocznie rozumie. Bo to nie o to chodzi, że ja mam „zbyt mało czasu” - choć owszem, takie właśnie mam poczucie na co dzień. Że mi czasu brakuje. Ale kiedy się nad tym chwilę zastanowię, okazuje się, że brakuje mi nie tego czasu, którego nie mam, ale tego, który mam właśnie. W takim sam sposób, jak dwojgu ludzi może brakować siebie nawzajem, mimo iż żyją razem pod jednym dachem, śpią w jednym łóżku, wychowują dzieci - ale nie wspólnie, tylko obok siebie. Tak i ja z moim czasem - tak często obok siebie, chociaż nieu