Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2012

Strach

Chyba do wszystkich dotarła informacja o porwaniu półrocznej dziewczynki w Sosnowcu. Matkę idącą z dzieckiem w wózku ktoś ogłuszył, a następnie wyjął dziecko z wózka i uciekł. Poszukiwania trwają, póki co - o ile mi wiadomo - bez rezultatu. Ze zgrozą czytałam wiadomości na ten temat. W poszukiwaniu informacji, czy „coś już wiadomo”, zaczęłam też przeglądać komentarze. A wśród komentarzy znalazły się też i te okrutne dla rodziców, posądzające ich a to o zaaranżowanie porwania, a to o zbytnią nieostrożność („a czemu o 18.00 szła z dzieckiem  po ulicy? o tej porze to się dzieci już kąpie!”). Co mnie zdumiało, to że te paskudne komentarze, zrzucające winę na rodziców, oburzyły mnie tylko częściowo - z drugiej strony bowiem przyniosły mi poczucie ulgi. Chciałam, żeby tak właśnie było. Że to tylko przedstawienie, że to nieprawda, że to rodzice sami. Albo że można tego było uniknąć, bo przecież „nie wychodzi się z małym dzieckiem o 18.00” (a przecież wiem, że to bzdura). Chciałam wierzyć, ż

Dzieci

Twoje dzieci nie są twoimi dziećmi; przychodzą dzięki tobie, ale nie są twoje, I choć są przy tobie, nie należą do ciebie. Możesz dać mieszkanie ich ciałom, lecz nie ich duszom, gdyż ich dusze przebywają w domu przyszłości, którego ty nie możesz odwiedzić, nawet w marzeniach. Nie próbuj ich uczynić podobnymi do siebie, ich życie nie cofa się, ani też nie trwa przy dniu wczorajszym. Ty jesteś łukiem, który wypuszcza żywe strzały: twoje dzieci; Najwyższy Strzelec widzi cel w drodze do nieskończoności. On napina ciebie swoją mocą, aby strzały mogły lecieć długo i szybko.                                            Kahil Gibron

Matko, ti klaieis?*

Jak o mnie powszechnie wiadomo, lubię sobie od czasu do czasu popaść w histerię. Quod erat ad demonstrandum w piątkowej notce prymusowskiej. Takoż na tle mego utraconego prymusowstwa pohisteryzowałam sobie spektakularnie w piątkowy wieczór, jęcząc, skrzypiąc, a w końcu i płacząc w mężowski kołnierz. Otrzymawszy słowa wsparcia i otuchy, a następnie opierdziel, że twardym trzeba być a nie miętkim, doszłam do siebie i odsapnęłam sobie na zydelku w kuchni, a tymczasem z pomocą pośpieszyła mi Dziobalinda. Usadowiła się na moich kolanach, pogłaskała i spytała: - Czy już Ci lepiej? - Tak. - zgodnie z prawdą odrzekłam. - A czemu płakałaś? Czego Ci tata zabronił? _____ * Teknon, ti klaieis?  gr. Dziecko, czemu płaczesz? zapytała matka płaczącego Achillesa

Kompleks prymusa*

Niestety, niestety, odkąd pamiętam, byłam prymuską. Los mnie obdarzył dobra pamięcią i jako takim poczuciem obowiązku, co się przełożyło na świadectwa z czerwonym paskiem, olimpiady przedmiotowe i wejście bez egzaminów na studia. Wszystko to musiało cieszyć moich rodziców i bliskich, dopóki nie wyszło na jaw, że przy wszystkich mych mniej lub bardziej przydatnych uzdolnieniach jestem całkowicie pozbawiona ambicji. O zagraniczne stypendium nie chciałam się starać. Wyjechać zagranicę w ogóle nie chciałam. Nie podjęłam w trakcie studiów żadnej otwierającej wrota kariery pracy. Zadowalałam się zawsze tym, co mam, i tym, co mi zapewniało poczucie bezpieczeństwa. Bo ryzyko to ja jestem skłonna podejmować tylko w sprawach sercowych - o, tu się naryzykowałam i ryzykuję dalej, ale tego akurat nie żałuję. Jak do tej pory wychodzę na tym dobrze. Tymczasem jednak rok 2012 niesie w sobie zapowiedź trzydziestych urodzin, a ja już od dawna nie jestem prymuską. Nie robię kariery, nie zarabiam dużych

Trochę nerwowi

"W przypisie do wspomnień Aleksandra Fredry "Trzy po trzy" podano, że na przełomie wieków XVIII i XIX w Galicji władze austriackie ściągały z Żydów polskich podatek, zwany koszerno-świecowym. Nazwa specjalnego urzędu powołanego do tego celu brzmiała: K.K. KOSCHERFLEISCHVERZEHRUNGSUNDLICHTERZUNDUNGSAUFSCGLAGSGEFFADMINISTRATION.  Uff. Co tu się dziwić, że Żydzi, a także Polacy, byli w owym czasie trochę nerwowi". Tadeusz Konwicki, Zorze wieczorne

Nowa stara droga

Synafia: Dziobalindo, a podobał Ci się ślub? Dziobalinda: Tak! Synafia: A co Ci się najbardziej podobało? Dziobalinda: Ty! i Ty, tato! Najwyraźniej w oczach naszego drogiego dziecka wyglądaliśmy ładnie, choć nie pierwszej świeżości młodą parą byliśmy w tę sobotę. Co się potem okazała być prawosławnym Nowym Rokiem, a dla nas - potwierdzeniem wyborów, których dokonywaliśmy przez kilka ostatnich lat. Ponieważ wybraliśmy drogę z Panem Bogiem, świadomie i otwarcie, teraz, kiedy już cała rodzina należy do Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego, przyszedł czas na kolejny krok - ślub kościelny. I zrobiliśmy ten krok, w prawosławny Nowy Rok (nie mogłam się powstrzymać od częstochowskiego rymu). A że ten krok, tak ważny dla nas, tak niesamowicie poruszający dla mnie, nie byłby się odbył bez wsparcia i pomocy wielu bliskich osób, chcę złożyć oficjalne podziękowanie: Mamie, Siostrze i Teściowej - za wsparcie, bycie z nami, nawet, jeśli nasze wybory nie do końca zgadzają się z ich wyborami, a

Błędy

"Nie trzeba popełniać błędów, ale też nie należy ich unikać." Tadeusz Konwicki, Zorze Wieczorne

Silentium

Balansuję gdzieś na granicy między pragnieniem świata a znużeniem światem. Czuję, jak bodźce stadnie lądują na lądowisku mojej głowy niczym aliancki desant. Upojone powodzeniem misji odpinają spadochrony i wygodnie układają się w miękkich mózgowych zwojach jak w przepastnych fotelach. Moja natura podglądacza (artysta rzekłby - wojerysty!) chce je tam serdecznie ugościć, zaprosić do rozmowy, namówić na zwierzenia. Jednak ta część mnie, która wiecznie ucieka przed jakąkolwiek presją, czuje boleśnie każdy ruch obutej alianckiej nogi wiercącej wygodne dołki w gąbce z szarych komórek.  Każda opowieść roznosi się zbyt głośnym echem w moje znękanej przez nadmiar wrażeń mózgownicy. Budzi się we mnie tęsknota za eremem, wejściem w pustą, cichą przestrzeń, gdzie nawet własne myśli mogłabym pogubić i stracić z oczu. Odpocząć.

I czego jeszcze nie ma?

Dramatis Personae:  Kolega Sz. Dziobalinda Synafia Miejsce: Przedszkolna szatnia Kolega Sz. Dziobalinda, Dziobalinda, a ja mam złoto, mam pieniądze! Dziobalinda: A moja mama nie ma pieniędzy! Synafia: Eeee? Na Synafię spada z nieba wielkie kowadło. He kurtine.

2012

Obraz
Od czegoś zacząć trzeba: No!