Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2009

Hańba! Dramat! Targowica!

Odbyłam właśnie podróż sentymentalną do korzeni, czyli do miasta, gdzie się urodziłam, gdzie urodzili się moi rodzice i gdzie jest grób mojego taty, gdzie mieszkają moi dziadkowie (wszyscy w komplecie, i jedni i drudzy). Ponieważ podróż była brzemienna w refleksje, pozwolę sobie odłożyć relację na potem. Póki co jest poniedziałek, więc w dobrym tonie jest się wścierwić. Ja się wścierwiłam już wczoraj, bo „dwa razy się wścierwia kto szybko się wścierwia”. Czy jakoś tak. Otóż wracałam do domu pociągiem pospiesznym w towarzystwie uroczej pary w średnim wieku. Że pani panu czytała na głos dowcipy z Angory, to jeszcze zniosłam jako tako (choć tylko dlatego, że w myślach rewanżowałam się pani przywiązując ją do krzesła i czytając jej w nieskończoność Anabazę Ksenofonta). Ale potem pani wyjęła Super Express. Super Express miał okładkę. Okładka była zwrócona ku mnie. Okładka oświadczała mniej więcej co następuje: Polska znowu została sama! Rosja i Niemcy ponad naszymi głowami budują gazociąg!

Stan umysłu

Jak powiedział poeta Tede: "Dwa siedem lat jest, jestem dziadkiem". Któż mógłby to lepiej ująć?

Pucio pucio vol.2

( Chyba zrobię z tego całą serię "puciów". W ramach jesiennej ramówki. ) Jako że towarzystwo ogarnięte szałem farmerskim i wszyscy sadzą dynie, oberżyny i kabaczki, naszło mnie na Smashing Pumpkins. A zatem z farmerskim pozdrowieniem dla mych rolniczych pobratymców, łojdanana dana hir aj goł:

Ni mo casu krucabomba!

Żebym tak tyle ważyła, ile mam wolnego czasu! Chociaż nie, Luca donosi, że na tak chudą postać nie sposób kupić ubrania. Może inaczej - żebym miała tyle zer na koncie, ile godzin codziennie zap.....m! Byłabym pierwszą w historii sryliarderką. Nie, żebym nie odpoczęła na urlopie. Wręcz naprzeciwko. Mimo iż wyjazd do wód musieliśmy odłożyć, gdyż spółdzielnia uprzejmie zaplanowała nam inne atrakcje w postaci remontu balkonu, nie tracąc ducha urlopowaliśmy w mieście. Urlopowanie zawierało w sobie wycieczki turystyczne, obiadki w knajpach, wieczory z książką i winem oraz poranne rozmowy towarzyskie z panami robotnikami na balkonie, wspólne picie kawki przez okno, a nawet czasem - dla miłośników mocnych wrażeń - poranne ewakuacje pod ostrzałem decybeli, dobywających się z maszyny do zrywania betonu czy co tam pokrywało nasz balkon. Teraz będą go pokrywać płytki, mozaiki, kolumny, freski, złota lama i diamenty. Żyć nie umierać. Urlop wykorzystała też Dziobalinda na nabywanie nowych umiejętnoś

Albatros

Obraz
Mój Tata, Wacław syn Wacława wnuk Wacława, zwany rodzinnie Albatrosem, miał ułańską fantazję. Będąc młodzieńcem zaangażowanym muzycznie (które to zaangażowanie pozostało mu do końca życia) udzielał się w szkolnym radiowęźle. Dopuszczenie go do radiowęzła było oczywistym błędem ze strony dyrektora, o czym przekonał się ów zapewne tego dnia, gdy Tata puścił dyrektorską przemowę poprzedzoną zachęcającym wstępem: "Nasza szkoła to prawdziwa kuźnia talentów. Posłuchajmy teraz, jak przemawia jej największy młot". Innego dnia Tata puścił w radiowęźle "Careful with that axe, Eugene" Pink Floyd (kto ma czas, niech dosłucha co najmniej do 3 minuty, bo to właśnie 3 minuta jest tym, co wszyscy pragną usłyszeć na długiej przerwie). Przyznaję się bez bicia, że pierwszy raz naprawdę usłyszałam Pink Floyd na pogrzebie Taty. Wcześniej zupełnie serio uważałam, że ich najlepszym kawałkiem jest "High hopes". Teraz się tego wstydzę. A za Albatrosem tęsknię ogromnie.

Great expectations

Obraz
Odkąd Tomasz w komentarzu kiedyś stwierdził, że w wieku 15 lat czesał się „na cipkę”, co jakiś czas wpada do mnie przez google jakiś amator napalony na pudendum muliebre (ostatnie poszukiwane pudendum miało należeć do 15-latki...). Jakież musi być rozczarowanie takiego rozochoconego poszukiwacza erotycznych przeżyć, gdy zamiast rzeczonego pudendum znajduje wywiad z Tytusem z Acid Drinkers. Aż żal mnie się robi i łza mi z oka ścieka. Dla tych zatem, których nadzieje zostały tak dramatycznie zawiedzione, w ramach rekompensaty chcę zaprezentować trochę gołych cycków. Proszę bardzo, drodzy panowie (?), oto dla was Wenus z Willendorfu. Nasyćcie oczęta i dajcie spokój tym piętnastolatkom lepiej.

Jak "Zwierciadło" z pieca spadło, o ziemię się hukło, w głowę się potłukło

(czyli list autorstwa Synafii do Szanownej Redakcji) Jako żona 15 lat młodsza od swojego męża lekturę sierpniowego „Zwierciadła” zaczęłam od wywiadu z p. Olgą Haller pt. „Córeczka tatusia?”, traktującego o związkach młodych kobiet ze starszymi mężczyznami. Cały czas mam w pamięci bardzo dobry artykuł na ten sam temat, który ukazał się w „Zwierciadle” ok. 5 lat temu. Tym większe były moje oczekiwania. Postawione we wstępie pytanie:„Co niesie taki związek - jakie możliwości, jakie niebezpieczeństwa?” zaintrygowało mnie – co jeszcze ciekawego można powiedzieć na ten temat? W tym wypadku odpowiedź brzmi – nic. Już sam początek przyprawił mnie o smutek, który zrozumiałby chyba tylko Petrarka płaczący nad listami Cycerona. „Ta powszechność związków młodszych kobiet ze starszymi mężczyznami na szczęście się zmniejsza, (...) kobiety stają się niezależne, mniej podlegają stereotypom, mniej przejmują się sprostaniem roli, która każe „bogato wyjść za mąż" - pisze p.Haller, a ja zaczynam cz