Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2013

Czworo ludzi dwie historie

Historia nr 1. Mój przyjaciel jest w związku ze swoim chłopakiem już prawie 10 lat. W końcu udało im się kupić mieszkanie, wykańczają je i czekają, aż będą mogli w nim razem zamieszkać. Obydwaj pracują. Płacą podatki. Uiszczają wszelkie stosowne składki i opłaty. Owszem, nie będą mieć dzieci - bo nie jest to biologicznie możliwe i oni to przecież wiedzą. Każdy z nich jednak daje z siebie coś innego - swoim bliskim, przyjaciołom, ba, nawet tzw. społeczeństwu. Historia nr 2. Moja znajoma jest w związku ze swoim chłopakiem ponad 10 lat. Mają dwoje dzieci. Dwa mieszkania. Dwie wysokie pensje. Zatrudnioną na stałe nianię, którą po odchowaniu dzieci planują zatrzymać jako gosposię. Nie mają ślubu. Znajoma mówi, że jej się to nie opłaca - teraz startuje do przedszkola jako samotna matka i ma dzięki temu pierwszeństwo przed innymi. Ponadto rozlicza się z fiskusem jako samotna matka, co daje jej fajne, bardzo duże zwroty podatku. Znajoma nie planuje więc ślubu, bo jej się to finansowo ni

Zagadka

Dziobalinda bierze udział w przedszkolnym przedstawieniu "Na straganie w dzień targowy". Ponieważ nie ma oddzielnej roli, mówi tekst w chórku z całą grupą, panie poprosiły, aby zrobić jej kostium warzywa, które nie występuje w wierszu. Zrobiłam kostium. Zielony cały. Jak myślicie, jakim warzywem jest Dziobalinda?

Strategia przetrwania

Pokomplikowały się sprawy. Plan opieki nad Giganną – nie wiem, czy uległ tylko zawieszeniu, czy całkowitej dekonstrukcji. Dziobalinda rozchorowała się zaś poważnie akurat w przeddzień wyjazdu Małżonka na zdjęcia do Krakowa. Utknęłam więc w domu sama z córkami, z których jedna z powodu wysokiej gorączki lała się przez ręce i wymiotowała wszystkim, co próbowała zjeść, a druga wrzeszczała niczym   obdzierana ze skóry za każdym razem, gdy musiałam ją na chwilę odłożyć i pozbawić tym samym ulubionych objęć matczynych. Do sklepu po zakupy wyjść nie można było. Ze śmieciami wyjść nie można było. Odpocząć choć na chwilę nie można było. I do pomocy też nikogo nie było.   No ciężko było.   Mózg działał tylko w trybie awaryjnym. Przyjęłam jeden cel – przeżyć do powrotu M. Cel ten udało mi się osiągnąć z dobrym rezultatem. Przeżyłyśmy wszystkie trzy, a w międzyczasie Dziobalinda ozdrowiała i zaczęła wykazywać oznaki znudzenia siedzeniem w domu. Niby więc łatwiej się zrobiło, a jednak jako

Zmiany

Kiedy ponad 4 lata temu po raz pierwszy zostawiałam półroczną Dziobalindę pod opieką teściowej, martwiłam się bardzo - jak poradzi sobie moje dziecko bez mamy i taty? Czy będzie to dla niej trauma? Czy będzie płakać? Czy będzie tęsknić bardzo? Dziś, gdy zostawiłam ponad półroczną Gigannę po raz pierwszy pod opieką tej samej teściowej, martwię się bardzo - jak poradzi sobie teściowa z Giganną? Czy zniesie te huśtawki nastrojów? Czy Giganna oszczędzi babcię, czy na nią też będzie krzyczeć po niemiecku? Czy po takim dniu teściowa nie będzie potrzebować półrocznej kuracji w sanatorium, gdzieś daleko stąd, w Ułan Ude? Ot, zmiany.

Za oknem

Mieszkam w Wysokiej Wieży , na dziesiątym piętrze. Gdy wychodzę na balkon, bo prawej stronie widzę strzeliste centrum Warszawy, po lewej zaś piękną, płaską linię horyzontu, z lasem i widokiem na pozawarszawskie inne światy. Kiedy zaś siedzę w pokoju dziewczyn i lulam do snu Gigannę, za oknem widzę tylko niebo. Czasem chmurę na nim, czasem przelatującego ptaka. Uwielbiam ten widok, bo za każdym razem jest czymś innym. W taki dzień jak dziś, szary, dżdżysty, jest widokiem nadmorskim – prawie słyszę szum morza za oknem i czuję jego zapach. W inne dni domyślam się za oknem jakiegoś pasma górskiego, albo ciepłej łąki, albo sadu z ukrytym wśród drzew dworkiem szlacheckim. Wszystko tam może być, za moim oknem, kiedy tak patrzę i widzę tylko niebo – niebo, co przecież tak samo pochyla się nad każdym skrawkiem ziemi i każdym człowiekiem.   I mimo, że ten ogrom możliwości istnieje tylko w mojej głowie, zawsze sprawia mi ogromną frajdę. Czasem mniej znaczy więcej.

Szczerość godna pochwały

Synafia : Dziobalindo, co tam robisz za szafką? Dziobalinda : Nie chcę ci tego powiedzieć. Bo jak to zobaczysz, to będziesz zła. (Gratulowałabym sobie, gdybym była w stanie wydukać z siebie taką odpowiedź kiedyś, komuś!)

2013

Wróciłam do pracy. Czas przyspieszył - a może tylko nabrał znowu zwykłego tempa? Przez ostatnie 9 miesięcy tkwiłam schowana w trzewiach swego domu niczym w łonie matki. Urodziłam i pielęgnowałam Gigannę, ale też - czego się nie spodziewałam - samą siebie. Zwolniwszy do minimalnych obrotów, poczułam znowu kontakt z samą sobą. Przypomniałam sobie, co lubię i o co mi w życiu chodzi. Odkryłam na powrót radość z pisania. Złapałam w końcu połączenie z własnym ciałem. Oczyściłam ze zbędnych złogów zbolałą głowę. Wypączkowałam nowe projekty i plany. I tak odnowiona, rzuciłam się znowu w wir życia „na pełnych obrotach”. Jeśli czegoś nowego nauczyłam się w międzyczasie, to tego, że stresuje mnie nie tyle to, co muszę robić, co tempo, w jakim to robię. Pośpiech. Pośpiech sprawia, że napinam się jak struna, staję się nerwowa, tracę kontakt z otoczeniem - skupiona tylko na jak najszybszym dotarciu do celu. Nie spieszyć się zatem. Tylko jak to zrobić? Kiedy żonglujemy z Małżonkiem naszymi obowią