Napięcie rośnie
Jak się dowiedziałam, że z pięciodniowego wyjazdu zrobiły się dwa pięciodniowe wyjazdy jeden po drugim, to najpierw się długo śmiałam nerwowo. Potem się popłakałam jeszcze bardziej nerwowo. Potem powiedziałam "Panie Boże, robi się coraz ciekawej, ale ja Ci wierzę, że masz w tym swój plan - tylko potrzymaj mnie proszę za rękę, żebym ja dała radę ten plan wykonać!" - i poszłam spać. Dziś wstałam i wściekle piekę muffinki na piknik w przedszkolu Dziobalindy. Może od tego urodzę. W związku z napowyższym zbieram propozycje technik wywoływania porodu. Zakurzona pisała o myciu podłóg. P. poleca zabijanie żywego karpia (w ten sposób mama P. urodziła ją aż 7 tygodni przed terminem). Czy jeszcze jakieś metody ktoś zna? Będę wdzięczna.