Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2011

Jak się skutecznie udręczać

Poradnik dla młodych matek pracujących Jeśli nić żywota nazbyt mało napiętą ci się zdawa, a spokój ducha uciążliwym ci jest niczym w klasztorze tym żeńskim jutrznia codzienna i w ogródkach roboty ręczne, oto masz sposób niezawodny, aby w codzienność swą obmierzłą wpleść tragizm niczym z Medei Eurypidysowej, co włos jej niczym fale nadmorskie wzburzone ze zgryzoty całkiem posiwiał i zmarniał, lub niczym z wenezuelskiej telenoweli o pięknej dziewczynie imieniem Cielo, którą życie przykrymi przytykami doświadczyło srogo. A oto i on. Rozmawiając z młodymi matkami pozostającymi z dziećmi w domu - dręcz się myślą, że tylko zła matka pracuje, dziecię małe pod opieką babci lub w przedszkolu lub w szkole zostawiwszy. Myśl intensywnie o tym, jak traumatyczny wpływ ma Twoja praca na Twoje dziecko, którego życia stanie się pasmem nieszczęść odtąd aż do śmierci. Jeśli przypadkiem Twoja praca dostarcza niezbędnych składników domowego budżetu, bez których nie spłacicie kredytu na mieszkanie/nie zap

Duża rzecz

Wczoraj Małżonek dokonał oficjalnej konwersji na luteranizm. Jesteśmy teraz wszyscy troje prawdziwą kacerską rodziną! To jest w naszym życiu naprawdę Duża Rzecz, z serii Tych Dużych Rzeczy.

Ciekawa praca magisterska

Ktoś tu w me skromne progi trafił szukając ciekawej pracy magisterskiej na temat empatii lub inteligencji emocjonalnej. Przepraszam, ale nie posiadam. Posiadam za to bardzo ciekawą pracę magisterską na temat: "Obraz Konstancjusza II w pismach Hilarego z Poitiers i Lucyferiusza z Calaris czyli kanon inwektywy antycznej w pismach wczesnochrześcijańskich". Serio serio. Można cytować nieodpłatnie. Drogie Bravo, czy teraz się szuka prac magisterskich w necie?

Urodziny

Obraz
No więc były urodziny Dziobalindy. Trzecie. I przy okazji tych urodzin pomyślałam sobie, że przecież nie świętujemy faktu, że to trzecie, tylko że to urodziny. Innymi słowy, nie dlatego dajemy komuś prezenty urodzinowe, że ktoś ma „już ileś tam lat” (bo żadna to jego zasługa, nieprawdaż), tylko dlatego, że kiedyś tam on się urodził – po prostu – i jest. Sam fakt istnienia czyjegoś świętujemy. Bo jego istnienie przynosi nam radość, ono samo, bez żadnych dodatków w postaci starannego wykształcenia (malowanie na szkle, lektura francuskich powieści, gra na klawikordzie) i szeroko pojętego sukcesu. „Cieszę się, że jesteś” – mówię komuś, robiąc dla niego tort. W tym wypadku własnej córce. Która świętowała swe urodziny między innymi tak: Tymczasem wczoraj były urodziny mojego taty. Nie mogę mu już powiedzieć, że się cieszę, że jest. Ale nadal cieszę się, że był. Toteż tatowe urodziny świętowaliśmy z Małżonkiem tak, jak mój tata doceniał i lubił – wódką czystą popijaną z kielonków do jajek,

Migawki

Urlop mam. Komputer nie. Internet nie. Bieganie tak. Rower tak. Lato w mieście. Powsin wita. Pan w Powsinie imputował mi posiadanie legitymacji studenckiej. Ha ha. Ha. Bazylia mi zakwitła w doniczce na parapecie. Pierwszy raz w życiu widzę kwitnącą bazylię. Urodziny Dziobalindy trzecie. Upiekłam już dwa ciasta. Ciąg dalszy nastąpi. Dziobalinda śpiewa ciastom "sto lat". Najlepszy jak dotąd prezent to trzy samochodziki od Zygzaka Mcquenna. Wyścigi trwają nieustannie. Bardzo bardzo bardzo lecę na własnego męża. Hm. Jeszcze tylko 4 dni urlopu.

Na początku było słowo

Podobno Bóg stworzył świat słowem. Im więcej siedzę w necie, tym wyraźniej widzę, jak słowo stwarza mnogie światy - różne, takie, do których chce się wejść i zostać, oraz takie, z których chce się jak najszybciej uciec. Dwa lata na kilku forach internetowych świetnie mi ukazało ten mechanizm. Widziałam i doświadczałam, jak można słowem przerzucić mosty nad podziałami oraz jak można zranić tak, że rany zostają głębokie, choć to tylko iluzoryczna przestrzeń na monitorze. Wiem, że w życiu realnym to działa tak samo, ale w necie jakoś lepiej to widać chyba, bo tu jest słowo obnażone, pozbawione kontekstu, wsparcia mimiki - trzeba nim operować ostrożnie niczym skalpelem, bo czasem źle dobrany zaimek powoduje lawinę nie do zatrzymania. Przykro jest mi zwłaszcza czytać słowa niektórych osób, dla których słowo jest chlebem powszednim - są z nim zaprzyjaźnione, umieją nad nim zapanować, znają jego tajniki. Obracają nim sprawnie i efektownie. Wiedzą, jaką ma moc, a mimo to używają go jak floret

Wiosna, hejże ha!

Obraz

Cidops

Obraz
Wyszliśmy już z fazy, gdy dziecię o 6.00 rano budziło nas dzikim wrzaskiem ze swego szczebelkowego łóżeczka. Zupełnie niespodziewanie dla mnie (bo myślałam, że to znacznie później!) weszliśmy w fazę, w której to ja wstaję wcześniej i idę czochrać gołe nóżki wystające spod kołdry i namawiać syrenim głosem "wstajemyyyyy!", a Dziobalinda zakrywa głowę misiem mrucząc "Jeszcze pięć minutek...". Jak wiadomo, jedną z najlepszych metod wychowawczych jest bakszysz. A zatem dziś rano wyciągnęłam Dziobalindę z łóżka "Cidopsem", który to "Cidops" ostatnio obie maniakalnie uwielbiamy. Whenever I hear goodbays - śpiewam ja. Remind me baby od you! - śpiewa Dziobalida.

Budyń poranny

Moja kochana mamusiu - powiedziała Dziobalinda - jak okropnie cię lubię! I mój mózg roztopił się w skondensowane mleczko o smaku karmelowym. Może i życie nie ma większego sensu, ale potrafi chwycić za serce tak, że się chce żyć dla tej jednej chwili.