Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2009

"Wielki Zderzacz Hadronów", tom I "Barion rusza z odsieczą"

Obraz
Pierwszy tom pasjonującej trylogii o magicznym świecie Planety Hadronów. Nad Planetą Hadronów zawisło ogromne niebezpie- czeństwo. Oto wypełniła się starożytna przepowiednia, zapowiadająca przebudzenie Plazmy Gluonowo-Kwarkowej , królowej Gluonów , pokonanej w Wielkiej Wojnie przez zjednoczone Siły Planety Hadronów, Królestwa Fermiona oraz Planety Barion . Nukleon z rodu Nuklidów, król Planety Hadronów, staje do walki z Gluonami. Do Nukleona przyłącza się jego bratanek Hiperon , władca Planety Barion. Nukleon i Hiperon wysyłają poselstwo do Fermiona V z apelem o przyłączenie się do walki. Okazuje się jednak, że Fermion, za namową swej żony Materii Dziwnej , opowiedział się po stronie Gluonów. Nukleon decyduje się na ryzykowny krok - wzywa na pomoc znanego w całej Planetarnej Przestrzeni banitę Bozona W . Bozon, zbuntowany samotny rycerz, przybywa wraz ze swym wiernym towarzyszem Wino. Nie chce jednak przyłączyć się do walki. Nikt oprócz wiernego Wino nie wie bowiem, że Bozon cierpi

Rodzina podstawową komórką społeczną

W piątek wracaliśmy z rodzinnego nalotu na moją Jedyną Siostrę – ja, Tomasz i córka moja i mego Małżonka, zwana w rodzinie Dziobalindą (Małżonek na wyjeździe, a ja nocami tkam peplos i wzdycham i spać nie mogę. Dzięki Bogu wraca jutro, bo lada chwila ze zgryzoty ucho sobie utnę). Wracamy otóż metrem i Dziobalinda robi swój popisowy numer – uśmiecha się szeroko, wyciąga rączkę i zagaduje rozkosznie po dziobalińsku. Panie wokół mdleją z zachwytu, panowie kraśnieją z ukontentowania, cały wagon nasz! I jakaś miła niewiasta zaczyna rozmowę, że jakie piękne radosne dziecko i ach, i och, i nagle dociera do nas, że niewiasta wzięła Tomasz za ojca Dziobalindy. No tak – kobieta z wózkiem i facet obok to ni chybi muszą być parą. Bo matki z dziećmi poruszają się tylko w asyście mężów (niezamężne kobiety nie miewają dzieci! ). I to też tylko do pediatry i na plac zabaw. Ze sklepu, z knajpy, z chodnika – matki z dziećmi won! Ale jednak coś nie pasuje w tym obrazku. Wychodzimy z metra, Tomasz lustr

Homo homini lupus

Obraz
Tak się składa, że kilka bardzo bliskich mi osób ma dość negatywny stosunek do religii. Mimo to jesteśmy w stanie się przyjaźnić – każda strona zachowuje szacunek dla zdania drugiej i jest ok. Nikt nikogo nie nawraca, nie przekonuje, nie obraża. Wydawałoby się – rzecz normalna. Dziś weszłam na bloga znajomego ze studiów, którego zawsze lubiłam i dobrze mi się z nim gadało. I z przykrością stwierdziłam, że czas tego dobrego gadania chyba się skończył. Kolega bowiem pół życia poświęca na zwalczanie religii, a każdy wierzący jest jego zdaniem totalnym kretynem. Siłą rzeczy nie będzie mógł więcej ze mną rozmawiać, skoro przyjęłam chrzest. Chyba, że zrewiduje poglądy i uzna, że bywają i wierzący posiadacze czynnych mózgów. Obawiam się jednak, że prędzej kolega zrewiduje swój pogląd na moją osobę, niż na religię. Jakoś nie jestem w stanie zrozumieć, skąd w ludziach to wieczne dążenie do walki i posiadania „jedynej prawdy obiektywnej”. Na chłopski rozum jest to dla mnie niedorzeczne– każdy po

Jak znaleźć dobry tytuł dla książki

Obraz
Jak powszechnie wiadomo, w książce najważniejszy jest tytuł. Tytuł przyciąga, tytuł obiecuje, tytuł omamia. Bez dobrego tytułu nie ma dobrej książki, tak jak bez pracy nie ma kołaczy. (Chyba, że pracuje się w firmie Blade Gówno. Wówczas zamiast kołaczy są sucharki, ale za to palpitacje mózgu w dużych ilościach zupełnie za free. A kto pracuje w takowej firmie, to już ankieta wyjaśniła). Jeśli zatem planujemy stać się sławną pisarką/sławnym pisarzem, musimy najpierw znaleźć dobry tytuł, a książka napisze się praktycznie sama. A dobre tytuły, moi mili, leżą na ulicy. Wystarczy się tylko rozejrzeć. Dla przykładu proszę - parę pięknych tytułów książek si-fi, wszystkie prosto z życie wzięte. 1. Wielki Zderzacz Hadronów 2. Melioracja Bazy Herberta 3. Emulator interfejsu (świetny tytuł na trylogię, np. Emulator interfejsu i Fantomas Emulator interfejsu kontra Predator Emulator interfejsu – ostateczna rozgrywka) 4. Bogaty emeryt I wcale nie musiałam ich szukać - same mi się zaanonsowały! Zainte

Być albo nie być sive de essentia

Obraz
Jak to pracownicy biurowi, prowadzimy z Tomaszem często kuchenne pogaduszki o tym i owym – a to o istnieniu Boga, a to o istocie świata, a to o tym, że mleko wyszło i co-za-życie-nawet-kawy-wypić-nie-można. Przy okazji tych rozmów wypłynęła książka, którą czas jakiś temu czytałam, a mianowicie Erica-Emmanuela Schmitta „Kiedy byłem dziełem sztuki”. Książka została mi zareklamowana jako naiwna i rzeczywiście naiwną mi się zdała –ale tylko pod względem formy i warsztatu literackiego. Zasadnicze pytania bowiem, postawione w tej książce, wcale takie naiwne nie są, a mianowicie: Co to znaczy być człowiekiem? Na jakiej podstawie można orzec człowieczeństwo lub jego brak? Czy człowieczeństwo jest zbywalne, czy można się go zrzec bądź komuś je odebrać? Bo otóż, Panie i Panowie, na to pytanie do tej pory jakoś się nikomu nie udało odpowiedzieć. Na księżyc latamy, genom poznajemy, umiemy począć ludzką istotę „w probówce”, ale co to jest człowiek w swej istocie – nie wiemy. I stąd się biorą probl

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie!

Nie jestem bogata, nie mam koneksji ni pochodzenia, moja praca nie dostarcza mi wrażeń w postaci wysokiej pensji ni podniet intelektualnych (vide ankieta obok), nie mieszkam w pięknym domu z ogrodem gdzieś nad ciepłym morzem, nie jestem długonogą blondynką... ALE! Mam najlepszych przyjaciół na świecie. Serio serio, nie przechwalam się! Oto fragment wczorajszej wieczornej korespondencji z jedną z mych najpierwszych przyjaciółek, która napisała mi takie oto słowa skrzydlate: "Jeżeli natomiast życzysz sobie czymś się zamartwiać, należy złożyć podanie zgodne z wymogami formalnymi. Odpowiedź w terminie do dwóch tygodni od daty stempla pocztowego. Zdąży Ci zatem przejść taka ochota. Oczywiście trzeba załączyć znaczek skarbowy. To Cię powinno zniechęcić. Za martwienie się bez pozwolenia jest kara umowna. Po otrzymaniu pozwolenia na martwienie się należy jęczeć i zawodzić. Niezastosowanie się do warunków skutkuje zawieszeniem pozwolenia na czas nieokreślony." Ochota na zamartwianie p

Jak sprostytuować każdą ideę

Obraz
Dawno, dawno temu, w okresie pliocenu, człowiek zaczął jakimś cudem ewoluować z małpy w australopiteka. Czy to było w wodzie czy na lądzie – nie czas się spierać, faktem jednak jest, że jako gatunek stanęliśmy na nogi, wzięliśmy do rąk narzędzia i rozpoczęliśmy tzw. cywilizację. Cywilizacja jaka jest – każdy widzi. Moim zdaniem jest po prostu faktem, ani dobrym, ani złym. Jako ludzie wykorzystujemy ją wszelako do dobrych lub złych celów. Właśnie – jako „ludzie”. Czyli jako kto? Arystoteles twierdził, że człowiek to istota dwunożna zdolna do śmiechu. Ja zaryzykowałabym teorię, że człowiek to istota dwunożna, zdolna spieprzyć absolutnie każdy dobry pomysł i wykorzystać go na własną zgubę. Albowiem: Człowiek odkrył ogień i to było dobre – mógł sobie mięso usmażyć i chatę ogrzać. A potem wymyślił, żeby tym ogniem spalać chaty innych ludzi albo samych ludzi. Człowiek odkrył koło i to było dobre – mógł literalnie ruszyć do przodu cywilizację. A potem wymyślił, że tym kołem można innych lud