Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2012

Pobudka z jutubka 2

Obraz
Tym budzimy się ostatnio - polecam do budzenia nie tylko dzieci, lecz także dorosłych. U nas w każdym razie śmiga!  Chciałabym wysmażyć jakąś dłuższą i sensowną notkę, ale codzienność zagoniła mnie do narożnika i napiera - nie dam się jednak bez walki. Jak to powiedział kiedyś prezes bodajże Lotosu Gdańsk ( tak! żużel, moi drodzy, żużel!): Tanio meczu nie sprzedamy!

Ludzie są

Korzystając z pięciu minut ciszy (Giganna spała, Dziobalinda ze swym gruźliczym kaszlem poszła z tatą wymusić wizytę u lekarza, gdyż albowiem w przychodni zlikwidowali numerki i teraz trzeba ją szturmować w szyku testudo - i nawet sobie nie można przybić dziecka do tarczy, bo dziecko musi szturmować razem z rodzicem, w końcu to poradnia dla dzieci, no więc. I znikąd pomocy!) - no dobrze, chyba zrobiłam za długą dygresję i teraz, niczem hiszpańska inkwizycja, wejdę jeszcze raz. Korzystając z pięciu minut ciszy siadłam do laptopa, żeby napisać notkę. Notkę o moich macierzyńskich upadkach i powstaniach, o tym, że pod wozem i na wozie, ale pod wozem jednak częściej, i że och, czyż naprawdę mogłam się spodziewać, że będzie inaczej. Ale zanim zaczęłam pisać, zajrzałam w takie jedno miejsce w sieci i wsiąkłam. Bo to takie miejsce, gdzie się spotykam z moim trzema przyjaciółkami - A., B. oraz I. Z którymi znam się od prawie 20 lat już, z którymi przeżyłam już tyle pod-woziów i nad-woziów, i

Awanturki

W mieszkanku opodal górki Mieszkają Złe Awanturki Ta pierwsza jest z tego powodu, Że się kurtką trza chronić od chłodu. Druga – że zaciął się zamek, Trzecia- że za wczesny poranek,   A jeszcze, że bajek za mało, Że jeść żelki by ciągle się chciało, Że nie można gryźć, krzyczeć i kopać, I że tata znów poszedł rabotać. Awanturka ostatnia jest o to,   Że jest mama okropną niecnotą.  Więc czy trzeba się napić cyjanku, By nie było Awanturek w mieszkanku? _____ W dniu wczorajszym Dziobalinda zrobiła tak profesjonalną Awanturkę, że chciałam dzwonić po policję, żeby mnie zabrali do pogotowia opiekuńczego, a Dziobalindzie wlepili mandat za znęcanie się nad matką. Awanturka była o to, że trzeba założyć polar, jak się wychodzi na dwór, bo listopad jest. Od polaru, przez zacięty zamek i niechęć do zakładania czapki, przeszłyśmy nie wiem jak i kiedy do bitwy, którą chwilowo odczułam jako moją prywatną bitwę pod Zamą - wyszłam z niej bowiem zrujnowana psychicznie do sz

Pobudka z jutubka

Obraz
Dzisiaj była nowa pobudka: Dziobalinda niezwykle przeżyła ten teledysk, teraz ciągle mówi o jabłkach. Dlaczego ta pani kąpie się w jabłkach? Dlaczego zjada te jabłka? Jak się ta pani nazywała - Natalia Jabłek? Przyznam, że i ja te jabłka przeżywam. Podobają mi się bardzo.

Złamatka

Jestem złom matkom. Objawia się to w licznych czynach nagannych, m.in.: Żeby obudzić rano Dziobalindę do przedszkola, puszczam jej z jutuba "Czarny ciągnik" Blendersów. Słucham przy Gigannie polskiego reggae i hip-hopu - z WYRAZAMI. Na pytanie Dziobalindy, czemu mam zły humor, odpowiadam, że jestem zła, bo mam okres. Na pytanie, co to jest okres, odpowiadam również.  Kiedy jestem zła, wydaję z siebie odgłos rozwścieczonego obecnością śrutu w tyłku dzika. Naprawdę. Pozwalam Dziobalindzie oglądać bajkę My little pony. Mówię do Dziobalindy łacińskimi bon motami. Jem przy Dziobalindzie KFC. I daję jej frytki. Gigannę zabrałam na pierwszą imprezę, gdy miała 6 tygodni. W chuście. Mimo, że karmię Gigannę piersią, codziennie wypijam jedną kawę. I jem też KFC. Puszczam Dziobalindzie bajkę, kładę Gigannę na macie edukacyjnej, a sama idę sobie poczytać. Wieczorem, zamiast prasować, piję Karmi i piszę notki na bloga. Np. o tym, że jestem złom matkom. Jakby się było

Zapalam świeczkę

Kiedy pierwszy raz, w Dzień Zaduszny 3 lata temu, szłam na grób mojego taty, bałam się. Nie wiedziałam, jak to zniosę. Nie miałam pojęcia, jak się zachować. To przecież mój tata, tryskający energią i humorem, miłujący życie i radość w to życie wnoszący, mój najukochańszy tata miał być tam, w tym grobie. Ale poszłam, oczywiście. Poszłam. Był ładny, słoneczny dzień. Drzewa błyszczały kolorowo, jesiennymi barwami, ćwierkał ptak, w górze przelatywały chmury. Mały cmentarz w Bydgoszczy był pełen ludzi, ale nie zatłoczony i umęczony, jak to w Warszawie o tej porze bywa. Poszłam. Stanęłam nad grobem. I poczułam ogromną ulgę i radość. Bo wiedziałam, miałam absolutną pewność, że mojego taty tam nie ma. Poczułam z całą mocą, że oto stoję nad pustym grobem, nad miejscem spoczynku prochów, ale nie nad miejscem, w którym jest mój tata. Bo mój tata jest we mnie, w mojej siostrze, w moich dzieciach. Bo jest w moich wspomnieniach, jest we wspomnieniach tych wszystkich, którzy go znali, a których ż