Ludzie są
Korzystając z pięciu minut ciszy (Giganna spała, Dziobalinda ze swym gruźliczym kaszlem poszła z tatą wymusić wizytę u lekarza, gdyż albowiem w przychodni zlikwidowali numerki i teraz trzeba ją szturmować w szyku testudo - i nawet sobie nie można przybić dziecka do tarczy, bo dziecko musi szturmować razem z rodzicem, w końcu to poradnia dla dzieci, no więc. I znikąd pomocy!) - no dobrze, chyba zrobiłam za długą dygresję i teraz, niczem hiszpańska inkwizycja, wejdę jeszcze raz.
Korzystając z pięciu minut ciszy siadłam do laptopa, żeby napisać notkę. Notkę o moich macierzyńskich upadkach i powstaniach, o tym, że pod wozem i na wozie, ale pod wozem jednak częściej, i że och, czyż naprawdę mogłam się spodziewać, że będzie inaczej. Ale zanim zaczęłam pisać, zajrzałam w takie jedno miejsce w sieci i wsiąkłam. Bo to takie miejsce, gdzie się spotykam z moim trzema przyjaciółkami - A., B. oraz I. Z którymi znam się od prawie 20 lat już, z którymi przeżyłam już tyle pod-woziów i nad-woziów, i po tylu latach nadal lubię z nimi po prostu siedzieć i gadać. Tak jak wtedy, gdy miałyśmy po 15 lat i całymi popołudniami siedziałyśmy u jednej z nas w domu, grałyśmy w tetris i robiłyśmy w zasadzie nic, ale jakaś fajna energia z tego płynęła. Bo teraz nadal gadamy i robimy w zasadzie nic, a ta energia płynie wciąż. Tylko teraz potrzebuję jej o wiele bardziej. I czasem, gdy jestem w domu sama z moimi dwiema wymagającymi dziewczętami, czuję niemoc i mam ochotę odgryźć sobie głowę, piszę rozpaczliwe sms'y i dostaję odpowiedź prawie od razu - a wraz z nią i zrozumienie, i wsparcie, i siłę, żeby sobie tę głowę jednak przymocować na nowo i może nawet do góry podnieść, niezbyt wysoko. I dlatego, z tego miejsca, wszystkim im trzem dziękuję oficjalnie, za te 20 lat bycia razem, w szczęściu i w nieszczęściu. I za to, że takie fajne są, te moje trzy baby, A. B. i I.
I jeszcze bardzo dziękuję M., która mi maila dziś wysłała, bo ten mail mnie tak jakoś starsznie ucieszył tym, że był skierowany właśnie do mnie.
I Kasi także dziękuję, co myślała o mnie, po czym wysłała mi koło ratunkowe nie wiedząc nawet, jak bardzo go właśnie potrzebowałam.
I w zasadzie jakbym zaczęła publikować tu listę podziękowań, to byłaby to bardzo długa, w ratach zapewne pisana notka. Wielu, wielu dobrych ludzi mi Pan Bóg na drodze postawił i stawia. U wielu ludzi mam dług wdzięczności ogromny, wielu z nich mi pomogło i życie mi ratuje samą swoją w nim obecnością.
Bo ja, powiem Wam szczerze, ja jestem napędzana energią międzyludzką. Ludzie mi dają frajdę i radość, i siłę, i zachwyt, i do myślenia zmuszają mnie też, i do pokory czasami. Toteż dziękuję ludziom, tym wszystkim, co w moim życiu grają role pierwszo, drugo i trzecioplanowe, i tym, co się przemknęli tylko, niczym Prosiak Statysta - bo każdy coś mi podarował, a nie każdemu zdążyłam podziękować.
Dziękuję, Drodzy Ludzie. Fajne Ludzie z Was.
Korzystając z pięciu minut ciszy siadłam do laptopa, żeby napisać notkę. Notkę o moich macierzyńskich upadkach i powstaniach, o tym, że pod wozem i na wozie, ale pod wozem jednak częściej, i że och, czyż naprawdę mogłam się spodziewać, że będzie inaczej. Ale zanim zaczęłam pisać, zajrzałam w takie jedno miejsce w sieci i wsiąkłam. Bo to takie miejsce, gdzie się spotykam z moim trzema przyjaciółkami - A., B. oraz I. Z którymi znam się od prawie 20 lat już, z którymi przeżyłam już tyle pod-woziów i nad-woziów, i po tylu latach nadal lubię z nimi po prostu siedzieć i gadać. Tak jak wtedy, gdy miałyśmy po 15 lat i całymi popołudniami siedziałyśmy u jednej z nas w domu, grałyśmy w tetris i robiłyśmy w zasadzie nic, ale jakaś fajna energia z tego płynęła. Bo teraz nadal gadamy i robimy w zasadzie nic, a ta energia płynie wciąż. Tylko teraz potrzebuję jej o wiele bardziej. I czasem, gdy jestem w domu sama z moimi dwiema wymagającymi dziewczętami, czuję niemoc i mam ochotę odgryźć sobie głowę, piszę rozpaczliwe sms'y i dostaję odpowiedź prawie od razu - a wraz z nią i zrozumienie, i wsparcie, i siłę, żeby sobie tę głowę jednak przymocować na nowo i może nawet do góry podnieść, niezbyt wysoko. I dlatego, z tego miejsca, wszystkim im trzem dziękuję oficjalnie, za te 20 lat bycia razem, w szczęściu i w nieszczęściu. I za to, że takie fajne są, te moje trzy baby, A. B. i I.
I jeszcze bardzo dziękuję M., która mi maila dziś wysłała, bo ten mail mnie tak jakoś starsznie ucieszył tym, że był skierowany właśnie do mnie.
I Kasi także dziękuję, co myślała o mnie, po czym wysłała mi koło ratunkowe nie wiedząc nawet, jak bardzo go właśnie potrzebowałam.
I w zasadzie jakbym zaczęła publikować tu listę podziękowań, to byłaby to bardzo długa, w ratach zapewne pisana notka. Wielu, wielu dobrych ludzi mi Pan Bóg na drodze postawił i stawia. U wielu ludzi mam dług wdzięczności ogromny, wielu z nich mi pomogło i życie mi ratuje samą swoją w nim obecnością.
Bo ja, powiem Wam szczerze, ja jestem napędzana energią międzyludzką. Ludzie mi dają frajdę i radość, i siłę, i zachwyt, i do myślenia zmuszają mnie też, i do pokory czasami. Toteż dziękuję ludziom, tym wszystkim, co w moim życiu grają role pierwszo, drugo i trzecioplanowe, i tym, co się przemknęli tylko, niczym Prosiak Statysta - bo każdy coś mi podarował, a nie każdemu zdążyłam podziękować.
Dziękuję, Drodzy Ludzie. Fajne Ludzie z Was.
bo wiesz jak to jest - dobry człowiek przyciąga dobrych Ludzi :))
OdpowiedzUsuńBuziak w czółko :*
@J: A Ty na mojej liście podziękowań też jesteś :) :*
UsuńLudzie sa najważniejsi. Ja też to wiem. I choć czasem się trafia ktoś, kto rozczaruje albo przyniesie ze sobą uniesienie brwi w zadziwieniu, to jednak bez ludzi po prostu życie traci sens.
OdpowiedzUsuń@Brombie: Dokładnie tak na to patrzę :)
UsuńMiło bardzo taką pozytywną energię przyswajać, jaka tutaj zwykle bywa. Zdenerwowanie, trudności, niepewność opisujesz często, ale wbrew temu jest też bardzo dużo nadziei.
OdpowiedzUsuń"strasznie ucieszył" to, zdaje się, błąd (chodzi o negatywne i pozytywne nacechowanie wyrazów; powoli, ogólnie jako użytkownicy języka, zaczynamy używać "strasznie" jako zwykłego wzmocnienia, takiego jak "bardzo", zapominając właśnie o owym nacechowaniu), posiadający zapewne jakąś poważną nazwę... W tym poście jednak bardzo mi się podoba, dzięki literówce, której efektem jest - niezwykle ładne - "starsznie ucieszył mnie(...)" ;)
Relacje z ludźmi - ważne niewypowiedzianie, zgadzam się w pełni.
@MaPaKi: Ani błędu, ani literówki nie zauważyłam, dziękuję :)
UsuńA wiesz, ja bym Ci napisała dokładnie to samo. Czyli: vice versa Synafio.
OdpowiedzUsuńPS. Nad tym komentarzem myślałam kilkadziesiąt godzin.
@Ania: Znać, że myślałaś, bo wyszedł Ci bardzo dobry :)
UsuńA ja nie zrobiłam nic - ale jeszcze zrobię, masz to jak w Banku <3
OdpowiedzUsuń@Salomea: Se żartujesz? Odwoziłaś mnie z firmy do domu, jak mdlałam z powodu jelitówki,a potem jeszcze 2 godziny zabawiałaś Dziobalindę, która Cię nota bene pasjami uwielbia. A 2 h po urodzeniu Giganny wezwałam Cię na pomoc do szpitala i przyszłaś, chociaż blada byłaś jak ściana, ale przyszłaś. Nie mówiąc już o tym, że deklarowałaś, iż możesz nawet ze mną rodzić. No więc proszę Cię, ja u Ciebie mam taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaki dług wdzięczności :*
UsuńTak, zdecydowanie zbyt długo się nie widziałyśmy...
OdpowiedzUsuń@Dahoovka: Wpadaj na herbatę i obejrzeć dziecka :) Dziobalinda do tej pory wspomina, jak byłaś u nas i jadłyśmy sushi. Swoją drogą, na mojej liście podziękowań Ty masz liczne i to wielkiego kalibru zasługi. Buziak wielki zatem :)
Usuńno dopsz, zapowiem się zatem wkrótce :)
UsuńTo czekam :)
Usuń