Złamatka
Jestem złom matkom. Objawia się to w licznych czynach nagannych, m.in.:
Żeby obudzić rano Dziobalindę do przedszkola, puszczam jej z jutuba "Czarny ciągnik" Blendersów.
Słucham przy Gigannie polskiego reggae i hip-hopu - z WYRAZAMI.
Na pytanie Dziobalindy, czemu mam zły humor, odpowiadam, że jestem zła, bo mam okres. Na pytanie, co to jest okres, odpowiadam również.
Kiedy jestem zła, wydaję z siebie odgłos rozwścieczonego obecnością śrutu w tyłku dzika. Naprawdę.
Pozwalam Dziobalindzie oglądać bajkę My little pony.
Mówię do Dziobalindy łacińskimi bon motami.
Jem przy Dziobalindzie KFC. I daję jej frytki.
Gigannę zabrałam na pierwszą imprezę, gdy miała 6 tygodni. W chuście.
Mimo, że karmię Gigannę piersią, codziennie wypijam jedną kawę. I jem też KFC.
Puszczam Dziobalindzie bajkę, kładę Gigannę na macie edukacyjnej, a sama idę sobie poczytać.
Wieczorem, zamiast prasować, piję Karmi i piszę notki na bloga. Np. o tym, że jestem złom matkom. Jakby się było czym chwalić, doprawdy.
I nie wiem, czy już pisałam, ale jem KFC.
UPDATE: Zapomniałam dodać, że uczę Dziobalindę grać w karty. Bo Małżonek kart nie lubi, a moja babcia mnie zawsze sromotnie ogrywa, a ja potrzebuję takiego partnera do tysiąca, co choć raz da mi zalicytować i ugrać moje marne 110.
Żeby obudzić rano Dziobalindę do przedszkola, puszczam jej z jutuba "Czarny ciągnik" Blendersów.
Słucham przy Gigannie polskiego reggae i hip-hopu - z WYRAZAMI.
Na pytanie Dziobalindy, czemu mam zły humor, odpowiadam, że jestem zła, bo mam okres. Na pytanie, co to jest okres, odpowiadam również.
Kiedy jestem zła, wydaję z siebie odgłos rozwścieczonego obecnością śrutu w tyłku dzika. Naprawdę.
Pozwalam Dziobalindzie oglądać bajkę My little pony.
Mówię do Dziobalindy łacińskimi bon motami.
Jem przy Dziobalindzie KFC. I daję jej frytki.
Gigannę zabrałam na pierwszą imprezę, gdy miała 6 tygodni. W chuście.
Mimo, że karmię Gigannę piersią, codziennie wypijam jedną kawę. I jem też KFC.
Puszczam Dziobalindzie bajkę, kładę Gigannę na macie edukacyjnej, a sama idę sobie poczytać.
Wieczorem, zamiast prasować, piję Karmi i piszę notki na bloga. Np. o tym, że jestem złom matkom. Jakby się było czym chwalić, doprawdy.
I nie wiem, czy już pisałam, ale jem KFC.
UPDATE: Zapomniałam dodać, że uczę Dziobalindę grać w karty. Bo Małżonek kart nie lubi, a moja babcia mnie zawsze sromotnie ogrywa, a ja potrzebuję takiego partnera do tysiąca, co choć raz da mi zalicytować i ugrać moje marne 110.
jak dla mnie, to po opisie jesteś idealna. tylko frytki z kfc blokują ci nagłe wniebowzięcie (tłuszcze trans na pewno nie mają wstępu w niebiosa).
OdpowiedzUsuńmnie do przedszkola budzono poszturchiwaniem, żeby szybciej. ciągnik byłby fajniejszy. myślałaś o owcy?
Owca ma za mały power jak na poranne wstawanie, tak oceniam. Ale do wstawania mamy też inne zestawy: Grubson, Maleo Reggae Rockers, Pogodno.
UsuńZ frytkami jest jeszcze gorzej - czasami kupuję takie mrożone i robię sobie w domu! I też pozwalam Dziobalindzie jeść.
Jeny, też uwielbiałam tę płytę, a Owca była the coollest of the cool!!!
OdpowiedzUsuńPoza tym, wszystkie powyższe postulaty oznaczają zero siekiery wiszącej w powietrzu, a co za tym idzie - 100% domu przyjaznego dzieciom :-)
@Broszki: No ja nie wiem, kochana, czy Ty już weszłaś w matczyny dziesiąty krąg piekła, czy też może będziesz ode mnie mądrzejsza i wcale tam nie zajrzysz. Ale tam, w tym kręgu, można się dowiedzieć - nie ma czegoś takiego, jak dom przyjazny dzieciom. Jest tylko złe, złe, złe, złe wychowanie! (jak u Almodovara ;))
UsuńPoza tymi frytkami to jesteś MATKOM NORMALNOM :)
OdpowiedzUsuńMój brat edukację muzyczną swojego pierworodnego [teraz lat 4] rozpoczął tak wcześnie, jak się dało. Rezultat? Bratowa odwoziła kiedyś synka do przedszkola, brzdąc miał wtedy jakieś 3 lata. Wywiązał się taki dialog:
BRATOWA: Co Ci włączyć Marcelku? Może być Miś i Margolcia?
MARCEL: Eee... Wolę Doorsów, mamusiu...
Uwielbia Doorsów. I Marleya :) Całkiem ładnie śpi też przy AC/DC :)
Ergo - tak trzymać. Może poza tymi frytkami :)
@Dragonella:
UsuńFrytki, ach, te frytki.
Muzycznie ostatnio Dziobalinda rzekła do mnie "Mamo, a może górniczo-hutnicza orkiestra"?
Natomiast co do normalności. Tak serio. Z ojcami jest tak, że normlany ojciec to dobry ojciec. Jak jest, bawi się, przewinie, zakupy zrobi, na plac zabaw pójdzie - to jest super ojciec. Na miano złego ojca trzeba sobie zarobić - co najmniej piciem i biciem.
Z matkami odwrotnie - dobrą matką musi być każda z nas, z defaultu. Co sprawia, że normalna matka to w społecznym odbiorze zła matka. Czegokolwiek nie zrobi, zawsze coś robi źle. Natomiast na miano dobrej matki tzreba sobie konkretnie zasłużyć. Dobra matka to musi być hipermatka. Np. taka, co na balkonie uprawia ogród, w nim sieje żyto, następnie sama to żyto mieli i piecze z niego chleb. W piecu chlebowym, który zrobiła z gliny sama, razem z dziećmi, w ramach kreatywnych zajęć. I teraz jedzą domowy eko-chleb i toczą kulki z filcu, ażeby z nich potem zrobić kukiełki i urządzić teatrzyk kukiełkowy na podstawie ambitnej literatury skandynawskiej. Np. "Głogu" Hamsuna, bo z dziećmi należy od początku rozmawiać o świecie uczciwie.
No!
A u mnie dzisiaj "Krecik" i głodu też nie będzie, bo ciastka upiekłam czekoladowe ;)
Errata: "Głodu" Hamsuna, nie "Głogu", oczywiście. Aczkolwiek "Głóg" to by było coś dla Monty Pythona, jak łubin ;)
UsuńNa szczęście z tego co czytam u Ciebie, to widać, że "społeczny odbiór" masz tam, gdzie słoneczko nie dochodzi. I bardzo dobrze, dzięki temu obie Twoje panny mają szansę na zdrowe, normalne dzieciństwo.
UsuńWiesz, Dragonello, u mnie to tak trochę fikuśnie z psychiką. Społeczny odbiór mnie jednak nieco przejmuje. Najczęściej mnie wkurza. Stąd potem moje notki wieczorne powstają. Ale jednocześnie lubię być ze społecznym odbiorem w poprzek, więc i tak robię swoje.
UsuńMoże to dlatego, że ja jestem spod znaku bliźniąt, a może po prostu jestem popieprzona, wąchałam plastikowe kwiaty wczoraj, tralala ;)
O widzisz, T.LOVE też jest znakomite dla dzieci :) A tę piosenkę sobie zawsze puszczałam po imprezach.
UsuńPrzyszła mi do głowy jeszcze taka kwestia - wychowujesz, jak by nie było, dwie kobiety, być może przyszłe matki. To zatem szczególnie ważne, by zakodowały sobie obraz NORMALNEJ rodzicielki, która umie znaleźć czas dla siebie i nie dać się zwariować. Dzięki temu za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat same będą miały "dość jaj", by nie dać sobie wmówić przez "odbiór społeczny", że muszą być super-matkami, które stają na uszach, przytupują rzęsami, w międzyczasie popełniając eko-chleb.
Co do kart - bo zobaczyłam UPDATE. Mnie rodzice nauczyli grać w brydża, kiedy tylko odrosłam od ziemi i jako tako umiałam liczyć, bo im czwartego brakowało i już. Nic do gadania nie miałam :)
UsuńO widzisz, dotknęłaś bardzo ważnej kwestii. Mnie na to nakierował Jesper Juul, Ty piszesz o tym sama od siebie, a to bardzo ważne jest - dzieci uczą się przede wszystkim przez przykład. Więc ja na swoje dwie kobiety małe patrzę tak - że one patrząc na mnie zakodują sobie, jak życie kobiety wygląda. I nie chcę wylać dziecka z kąpielą sprzedając im obraz kobiety umęczonej, zestresowanej, próbującej dorównać nie swoim standardom, żyjącej tylko i wyłącznie dla innych. Chcę, żeby były dobrymi ludźmi, ale też spełnionymi, szczęśliwymi kobietami, które umieją znaleźć harmonię między swoimi potrzebami i potrzebami bliskich. Nie nauczę ich tego, jeśli wcześniej sama się tego nie nauczę.
UsuńToteż uczę się :)
Super zła matka! i te frytki mi wcale nie przeszkadzają :-)
OdpowiedzUsuń@Ewarub: No wiesz, ja te frytki to tak nie, że codziennie na śniadanie. Ale cieszę się, że mam w Tobie frytkowe wsparcie ;)
UsuńZłe matki wszystkich krajów - łączmy się. Wizja wypiekanego na balkonie chleba z wyhodowanego tamże żyta jest powalająca. Zatem do ideału jest mi jeszcze dalej, niż myślałam.
OdpowiedzUsuń@Podmiejsko: Ja już się łączę! A chleb wypiekany na balkonie to jest co najwyżej pierwszy stopień wtajemniczenia. To jeszcze nie jest Prawdziwa Loża ;)
UsuńBędąc od chwili przeczytania pierwszej linijki pierwszego posta ogromną fascynatką życia wirtualnego Synafii, nie mogłam doczekać się końca weekendu i poniedziałkowego budzenia córki do przedszkola.
OdpowiedzUsuńDZIAŁA!!! CUDOWNIE DZIAŁA!!!
Ala popatrzyła zaspana w telefon, wzięła go do swoich rączek i machała nogami na dźwięk urywanej gitary i "La la lala". Nie musiałam jej łaskotać, tulić, przekonywać i robić innych rzeczy typowych dla DOBREJMATKI, którą jestem.
Przepraszam Państwa, muszę już kończyć, bo idę testować dalsze punkty, nawet spróbuję przekonać się do smaku KFC oblanego (chińską?) solą. I każę Ali jeść frytki!
@Ania: Ja wymyśliłam "Czarny ciągnik" i inne jutubowe atrakcje w momencie, kiedy łaskotki przestały działa, czyli jakieś pół roku temu.
UsuńNatomiast z KFC i frytkami, to na własną odpowiedzialność. Ja jestem złomatko i nie należy brać ze mnie przykładu, minister zdrowia i infrastruktury ostrzega!
TY, ale frytki som dobre !!
OdpowiedzUsuńDobre som! Zapytaj Łucję :))
i łacińskie wykrzyknienia też som dobre (CAVE NE CADAS!!, na co Młoda- gdzie siadasz??:P)
imprezy są super, zwłaszcza jak ściągasz dziecko przed północą z drzewa, albo cudzej ściany :)))
kucyki som różowe, głupie i fajne. (zapytaj sama kogo chcesz:P)
Serio??
Ja to wiem. Jesteś matką. Mamą. Cudnym człowiekiem.
Nie będę siem strzępic. Wiemy jak jest :):):):)
@J: Ty mnie zawsze dopieszczasz tak, że za samo to dopieszczanie powinnaś dostać Order Uśmiechu :) :*
UsuńJa po łacinie głownie strofuję, że naturalia non sunt turpia ;)
Dziś jest środkiem wieczności więc jeśli pragniesz w niej pozostać na zawsze uprawiaj Eltaoo a przy okaji staniesz się DOBRąąą MATKąąą!
OdpowiedzUsuńdo KFC mam ambiwalentny stosunek (znaczy, w zestawieniu z dziećmi, bo sama je, niestety, uwielbiam pod względem kubełka frytek), ale poza tym jestem fanką Twoich rozwiązań (zwłaszcza bon motów i czytania:)! :)
OdpowiedzUsuń@Samprasarana: Ale żebyś wiedziała, jak bardzo to i tak nie działa obecnie, ehh... Napiszę o tym, jak tylko się pozbieram w całość jako taką. Ale dzięki :)
Usuń