Najlepszy okres w życiu

Otóż już jakiś czas temu usłyszałam z tzw. drugiej ręki Tomaszowej opinię, wyrażoną przez miłe dwudziestoletnie dziewczę, że trzydziestka to najlepszy okres w życiu człowieka, a kto twierdzi inaczej, ten jest – cytuję – marudzącą pipką.

Ano proszę. Zaczynam przywykać do sytuacji, gdy mnie ktoś bardziej doświadczony ode mnie oświeca w kwestii stanu, w jakim się znajduję. Oświecano mnie już ostatnio w kwestii tego, jak trudnym jest dla mnie słowo „metafora” oraz skąd się bierze moja wiara i dlaczego jest ona pozbawiona sensu. A zatem i oświecanie mnie w kwestii tego, czy znajduję się w najlepszym okresie mego życia, również z radością przyjmę.

Mogłabym zatem odpowiedzieć parafrazując jedyne zdanie, jakie mi pozostało w pamięci po filmie „Słodko-gorzki” – W plecach mi strzyka, zasuwam jak resorak między jedną pełnoetatową pracą (w firmie BG) i drugą pełnoetatową pracą ( w firmie Szanowni Państwo z Szanowną Panienką plus Kot), zasypiam tam gdzie stoję niczym narkoleptyk, a Ty mi mówisz, że trzydziestka to najlepszy okres w życiu? Nieroztropna niewiasto!”

(tu konkurs: kto zidentyfikuje cytat? – zakładam się o piwo, że nikt oprócz PP.)

Nadmienić jeszcze mogę, iż:
· w wieku lat 30 większość z nas nie jest już na utrzymaniu hojnych rodziców i zarabia na chleb raczej nie w Hollywood, a w krajowej firmie za niewyszukaną pensję,
· większość wymarzonych posad przy bliższym poznaniu okazuje się mega nudą i tylko doborowe towarzystwo sprawia, że się nikt nie wiesza z rozpaczy na kablu od kserokopiarki,
· nie można się nawpieprzać frykasów i bezproblemowo schudnąć potem wykonawszy szybciutką szóstkę Weidera (czy też może Vadera raczej),
· pierwsze zmarszczki się robią,
· znajomi się starzeją (no my nie! my jesteśmy młodzi i nie marudzimy! ) i zamiast upijać się z nami przez całą noc z wtorku na środę u Bolka na chacie, to ględzą coś, że praca, że mąż/żona, że wyspać się muszą, same haniebne wymówki,
· z przerażeniem odkrywasz, że nudzi Cię idea Nocy Reklamożerców i wolisz w domu poczytać dobrą książkę; przy czym z jeszcze większym przerażeniem odkrywasz, ze dobra książka to już nie jest dla Ciebie Agnieszka Drotkiewicz.


Czyli że reasumując mogłabym rzec: mylisz się, miła niewiasto, trzydziestka – że się tak zagranicznie wyrażę – sucks hard.

Ale nie. Wyjątkowo się nie pokłócę i przyznam rację. Bo akurat ta moja zbliżająca się trzydziestka jest najlepszym okresem w moim życiu. Bo w tym czasie właśnie dane mi jest obcować z niezwykłym małym człowiekiem, który przez pewien czas przebywał w środku mnie, żeby potem wyjść i przewrócić nam życie do góry nogami. I powiem tak – w stolicach europejskich bywałam, Gwiazdy na żywo widywałam, w Wiśle nocą pływałam, różowe jelonki dosiadałam, w TVP siedziałam, filmy robiłam, studia skończyłam i co tam jeszcze, ale nic z tych rzeczy nie ucieszyło mnie tak, jak mnie dziś ucieszyła Dziobalinda gdyśmy się bawiły w kowboja na koniku, a ona się zanosiła śmiechem tak radosnym i tak szczerym, żem się prawie rozczuliła (ale prawie, bo cały dzień wisi nade mną system zarządzania bhp czyli witajcie intelektualne podniety).

A zatem proszę sobie zapamiętać, ze synafia nie zawsze się kłóci i zgadza się czasami też. O!

Komentarze

  1. Kochanie moje, ale do tej trzydziestki to jeszcze trochę ;) i proszę trzymaj się tej wersji, chyba że chcesz siedzieć obok mumii zalanej łzami (co prawda byłby to widok oryginalny, ale jednak przygnębiający nieco).

    Acha, pragnę też zaznaczyć, że poczułam się zaliczona do "doborowego towarzystwa" i jeśli tak nie jest, to przemilcz to jednak. A czemu? Patrz wyżej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja Droga! Dziś ja Cię musze nieco sprostować - nie "marudzącą pipką" tylko "marudną cipką" :D I pamiętaj, że życie nie polega na robieniu tego, co byś chciała robić, tylko na robieniu tego, co bardziej przemyślni od Ciebie uznali za fajne do robienia! Nie sprzeczaj się więc, tylko porzuć dom, męża, Diobalindę i biegnij szybko gubiąc pantofle od Manola, aby móc się po nocy upić ze znajomymi, wykrzykując "Foucault! Foucault!" - bo to jest teraz na topie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Salomea -> no jasne,że się zaliczasz do doborowego towarzystwa! Ale z tą mumią to zaszalałaś trochę ;p

    Tomasz -> wybacz, w moim wieku to już pamięć nie ta :P i pobiec też nie dam rady, bo mnie łupie w krzyżu od wczoraj :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Taak, mnie tez łupie. I pić do rana nie mam chęci. A już na pewno nie mam chęci czytać Drotkiewicz, choć czytam za to Dukaja (aktualnie strona 830 około). I muszę szybko się wyswatać i ochajtać, a potem mieć małego kowboja, bo chcę zdążyć przed tą trzydziestką, a to już nie tak wiele czasu zostało, wbrew słowom Salomei...

    OdpowiedzUsuń
  5. Z tą Drotkiewicz to zaszalałam, nie znam nikogo kto miałby serio chęć ją czytać ;p
    A ty kowboja małego chcesz mieć? Serio? Myślałam, ze małą artystkę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie, nie, ja nie mogę mieć atrystki, a w każdym razie nie najpierw, bowiem mam tylko imię dla chłopca. A brak imienia mógłby, przyznasz, młoda osobę wpędzić w poważny kompleks.

    OdpowiedzUsuń
  7. a to ja Ci mogę sprzedać coś, mam fajne imiona dla bliźniaczek - Koneksja i Korupcja! Co Ty na to? :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ziewająca dziewczynka

O jesieni