Jak "Zwierciadło" z pieca spadło, o ziemię się hukło, w głowę się potłukło

(czyli list autorstwa Synafii do Szanownej Redakcji)

Jako żona 15 lat młodsza od swojego męża lekturę sierpniowego „Zwierciadła” zaczęłam od wywiadu z p. Olgą Haller pt. „Córeczka tatusia?”, traktującego o związkach młodych kobiet ze starszymi mężczyznami. Cały czas mam w pamięci bardzo dobry artykuł na ten sam temat, który ukazał się w „Zwierciadle” ok. 5 lat temu. Tym większe były moje oczekiwania. Postawione we wstępie pytanie:„Co niesie taki związek - jakie możliwości, jakie niebezpieczeństwa?” zaintrygowało mnie – co jeszcze ciekawego można powiedzieć na ten temat?

W tym wypadku odpowiedź brzmi – nic.

Już sam początek przyprawił mnie o smutek, który zrozumiałby chyba tylko Petrarka płaczący nad listami Cycerona. „Ta powszechność związków młodszych kobiet ze starszymi mężczyznami na szczęście się zmniejsza, (...) kobiety stają się niezależne, mniej podlegają stereotypom, mniej przejmują się sprostaniem roli, która każe „bogato wyjść za mąż" - pisze p.Haller, a ja zaczynam czuć się jak na niesławnym forum pewnego portalu informacyjnego. Dalej jak u Hitchcocka – emocje rosną. Dowiaduję się oto –po raz który już? – że kobieta w związku ze starszym mężczyzną jest niedojrzała emocjonalnie i poszukuje „tatusia”, a w zamian za to płaci cenę rezygnacji z niezależności. „Nie wierzy, że ma prawo żyć swoim życiem, szukać partnera w swoim wieku, zawalczyć o autonomię”. Mężczyzna za to decyduje się na związek z młodszą partnerką ponieważ szuka tego co „młode, ładne, zdrowe”. Zaletą takich związków może być oczywiście dobry seks (najwyraźniej porozumienie intelektualne i emocjonalne nie wchodzi w grę). Puenta, iż każdy związek ma szansę na rozwój, pod warunkiem, że jest się gotowym na rozwiązywanie problemów, mogłaby z powodzeniem funkcjonować jako hasło na Wikipedii, ale jak na artykuł w moim ulubionym piśmie dla kobiet to chyba jednak za mało.

Cóż, punkt widzenia zależy od ”punktu siedzenia”. Z mojej perspektywy związek młodszej kobiety i starszego mężczyzny może być tak samo satysfakcjonującym, pełnym miłości i zrozumienia związkiem jak związek równolatków. Nie związałam się z moim mężem dla majątku (i jak dotąd nadal nie jesteśmy majętni), nie odebrałam go żadnej żonie ani dzieciom (bo tychże nie miał), mam własne pasje, własne pieniądze i własne osiągnięcia. Za to mój mąż jest fascynującym, inteligentnym, odważnym i dobrym człowiekiem, świetnym mężem i ojcem dla naszej córki - i za te cechy go kocham. Wierzę, że mam prawo żyć swoim życiem - i nie przejmować się stereotypami. Że mam prawo szukać mężczyzny w swoim typie, a nie tylko w swoim wieku. Że mam prawo zawalczyć o autonomię i o swoje szczęście – o ile tylko nie będzie ono budowane na nieszczęściu innego człowieka. I jestem głęboko przekonana, że nie jestem żadnym wyjątkiem.

Wdzięczna jestem p. Heller za troskę o wolność młodych kobiet i ich „prawo do poszukiwania partnera w swoim wieku”, ale jeszcze bardziej byłabym wdzięczna za zaufanie nam, młodym żonom starszych mężów, że nie wszystkie jesteśmy głupiutkimi, zakompleksionymi gąskami, niewiedzącymi, co jest dla nich naprawdę dobre. Bo różne rzeczy są dobre dla różnych kobiet. I różnych mężczyzn. I tyle.

Komentarze

  1. Czy "Zwierciadło" pisało o różnych formach i aspektach związków "młodej ze starszym", czy, jak rozumiem z Twojego wpisu, wyłącznie na jednej z możliwych form (smaczna gąska i bogaty grzyb)?

    Pytam, bo nie znam problemu, a jestem ciekaw, jak to wygląda statystycznie: mogę wyobrazić sobie zarówno sytuację, w której Twój związek (i parę innych, podobnych) to jednak pewien wyjątek - tak, jak udane małżeństwa nastolatków - jak i sytuację, w której typów i form związków młodszej kobiety ze starszym mężczyzną jest multum - wtedy artykuł jest faktycznie jednostronny i bzdurny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam serdecznie Szanownego Pana :)

    Obawiam się, iż statystyk dotyczących związków z dużą różnicą wieku nie ma - ja w każdym razie nie dotarłam nigdy do takich. Dlatego siłą rzeczy jesteśmy zmuszeni do poruszania się w świecie stereotypów - tak jak p. Haller. Odniosła się do najbardziej powszechnego w społecznej wyobraźni obrazu - starszy facet przechodzi kryzys wieku średniego i rzuca żoną dla młódki, która w takim związku widzi szansę na kasę, awans społeczny i odzyskanie utraconego w dzieciństwie "nieobecnego ojca". Innych wariantów brak, a przecież istnieją, na co dowodem jestem choćby ja, ale nie tylko ja przecież. Znam kilka par z różnicą wieku od 10 do 20 lat. Tam, gdzie sytuacja jest mi bardziej znana, nie było nigdzie odbijania męża żonie, nie było wielkich majątków (rzecz dotyczyła zazwyczaj filologów klasycznych, to dość ubogi gatunek ;)), nie było sławy. No ale czy to wszystko są nieliczne wyjątki, czy element szerszego zjawiska - nie wiem, danych brak. Dlatego pisałam tylko we własnym imieniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzucanie żoną faktycznie nie jest fair, ale mimo to dostałam ataku śmiechu, przeczytawszy ten zwrot ;)
    Co do Twojej notki, to szalenie mi się podoba i uważam, że powinnaś wysłąć ją w formie listu do redakcji "Zwierciadła", w celu ewentualnego opublikowania i spowodowania procesu myślowego u innych czytelniczek. I może inna urażona młoda żona pokrzepi się, czytając go?

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzucanie żoną to w istocie może być nowa dyscyplina sportowa, tuż po rzucaniu kineskopem ;)

    A serio, to właśnie jest list, który wysłałam do "Zwierciadła", a następnie wrzuciłam jako notkę. Ale wątpię, żeby został opublikowany ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też witam Szanowną Młodą Panią (i Szanownego Straszliwie Starszego Męża, tak na wszelki wypadek). Jakby co, to fakt, że tu przylazłem, to wina Luki, chyba.

    Stereotypy... Urocza rzecz. Uwielbiam. Żyję nimi. Może mam szanse na pracę w Zwierciadle?

    OdpowiedzUsuń
  6. przeczytałam fragment tej rozmowy dostępny na stronie internetowej zwierciadła i prawdę mówiąc jestem zniesmaczona - p. Haller o związkach kobiet ze starszymi mężczyznami mówi tak, jakby to było coś niewłaściwego, do czego kobiety są zmuszane przez rodzinę albo ciężką sytuację życiową (no prawie jakbyśmy rozmawiali o handlu 7-letnimi Tajkami, a nie o związku dwojga dorosłych ludzi). z własnego doświadczenia wiem, że starsi mężczyźni imponują właśnie NIEZALEŻNYM kobietom, dla których rówieśnicy są zbyt niepoważni, za mało samodzielni czy zbyt skupieni na zestawie "fura, skóra i komóra".
    to bardzo często jest tak, że zazwyczaj rówieśnicy mają intelektualnie i mentalnie do zaoferowania dużo mniej, niż mężczyzna starszy o 10-15 lat. i nie chodzi w tym wszystkim o szukanie tatusia (swoją drogą - cóż za wygodny argument, jeżeli dziewczyna miała genialne relacje z ojcem to szuka mu następcy, jeżeli fatalne to kogoś kto jej to zrekompensuje, tak czy inaczej na pewno jest to patologia)tylko o wybranie partnera najlepszego dla siebie i mającego najwięcej do zaoferowania - mówimy tutaj o kwestiach NIEMATERIALNYCH rzecz jasna.

    cała ta rozmowa jest z dupy wzięta i zdenerwowałam się nią okrutnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Orlinos -> no to chyba muszę Luce podziękować w takim razie ;)

    Abo -> Takie samo odniosłam wrażenie i to samo uczucie mną targnęło. I nie o to nawet mi chodzi, że pani Haller ma poglądy cokolwiek wypaczone i mocno krzywdzące, ale o to, ze te poglądy są publikowane w "Zwierciadle" jako artykuł z dziedziny psychologii. Bo to już jest drastyczne zaniżanie poziomu.

    OdpowiedzUsuń
  8. dear synafia, jam też ta siedmioletnia Tajka ;-)

    wybrałam sobie albowiem ponieważ pana starszego o lat 14, a było to wiosen 16 temu.

    nie jest mi w zaden sposób tatusiem, choc naszym dzieciom - i owszem, bardzo, bardzo.

    żonaty nie był (żył sobie bezślubnie z panią, miał ich zresztą w sumie dośc sporo, a żeby było zabawniej, jego ostatnia była tyleż od niego starsza, co ja młodsza).

    w ciążę zaszłam przykładnie po ślubie.
    z majątku posiadał właśnie problemy finansowe (wykaraskał się własną, ciężką pracą)

    jeryniu, to czemu ja go chciałam???

    nic mi nie przychodzi, prócz tego, ze to strasznie fajny facet jest i po tych latach nadal zdania nie zmieniłam, a nawet mi się ciągle bardzo fizycznie podoba. oraz pod innymi względami takoż.

    i własnie wróciliśmy z tygodniowego bezdzietnego wypadu, gdzie chadzaliśmy trzymając sie za ręce, a nocami zachowywalismy sie bardzo niegrzecznie ;P

    znaczy, nienormalna jestem?
    to fajnie :-)

    pozdrawiam łącząc się w zwierciadlanym niesmaku :-)
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
  9. właśnie opisałaś jeden z wielu powodów, dla których takiej prasy czytać nie warto. może national geografic sobie kup, albo co?

    OdpowiedzUsuń
  10. Dorota -> czyli, że jest nas tych "siedmioletnich Tajek" więcej, co za niespodzianka :Do

    Wilk -> do tej pory "Zwierciadło" było ostatnim bastionem tego, co można było nazwać "przyzwoitym pismem dla kobiet", ale ostatnio bardziej zajmującym znajduję już nawet dyrektywy unijne o instrumentach finansowych. To nie jest "dobry omen".

    OdpowiedzUsuń
  11. Z dużym zainteresowaniem przeczytałam Twój tekst dotyczący młodych żon i starszych mężów. Kierowała mną ciekawość, gdyż sama takich doświadczeń nie posiadam i zawsze jestem "głodna" innego spojrzenia:) Zgadzam się z Tobą, że takie związki mogą być twórcze, partnerskie i równie udane, jak związki osób w zbliżonym wieku. To nie wiek decyduje o powyższym. Natomiast na pewno jest również pewna grupa kobiet, które w starszym partnerze szukają oparcia i często podświadomie poszukują ojca - takie relacje również należy uszanować, gdyż to co nie jest dobre dla nas, dla kogoś innego właśnie dobre może być.

    OdpowiedzUsuń
  12. Amarant, właśnie o to mi chodzi - o uszanowanie odmiennych spojrzeń i potrzeb. Tego szacunku moim zdaniem zabrakło p. Haller, która związki z dużą różnicą wieku przedstawiła jako formę patologii, za którą kryją się patriarchalny brak szacunku dla wyborów kobiety, kiepska sytuacja materialna i kompleksy. Miłości p.Haller pod uwagę nie wzięła w ogóle.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ziewająca dziewczynka

O jesieni