Występy gościnne: Sykofanta


"Weronika postanawia umrzeć"


Od pop-gotyckiej nastolatki do prawdziwej markizy de Merteuil

Sarę Michelle Gellar pamiętam głównie jako pogromczynię wampirów oraz Kathryn Merteuil ze „Szkoły uwodzenia”, postać wzorowaną na markizie de Merteuil z „Niebezpiecznych związków”. Obydwie te postacie były pop-gotyckimi nastolatkami, tworami kultury, która nie pozostawia miejsca na refleksję... Sarah Michelle Gellar pasowała jako ich odtwórczyni - zupełnie przeciętnej urody, blond włosa, o zgrabnej sylwetce. Jednak dało się zauważyć, że Buffy i Kathryn to postaci zupełnie różne, co wskazywało, że ich odtwórczyni nie jest pozbawiona pewnej dozy talentu aktorskiego. Czas z kolei pokazał, że Sarah Michelle Gellar należy do tej kategorii ludzi, którzy z upływem lat tylko zyskują.

Plakat wchodzącej na ekrany 2 października ekranizacji powieści Paulo Coelho „Weronika postanawia umrzeć” poraził mnie. Sarah Michelle Gellar wygląda pięknie. Sama jej twarz ujawnia, że właśnie teraz z powodzeniem mogłaby zagrać prawdziwą markizę de Merteuil, godnie, acz w zupełnie innym stylu, zastępując w tej roli niezapomnianą Glenn Close. Szlachetne rysy i kryjące się pod nimi życie, dylematy i problemy nadają jej głębi i prawdziwego, oryginalnego piękna.

Zastanawiam się, dlaczego w takim razie aktorka postanowiła zagrać niedojrzałą emocjonalnie, chorą z urojenia postać Weroniki. Autor powieści, Paulo Coelho, mówi nam z plakatu, że zawsze tak wyobrażał sobie tę postać. Cieszę się jego szczęściem. Ja niestety wyobrażałem sobie ją zupełnie inaczej.

„Weronika postanawia umrzeć” była drugą po „Piątej górze” książką Paulo Coelho, po którą sięgnąłem. Starałem się do niej podejść z pozytywnym nastawieniem, bo po „Piątej górze” opowiadającej historię proroka Eliasza, która została ujęta w trafnych 4 zdaniach, a w książce rozwleczona i spłycona do niemożliwości, moje zdanie o pisarstwie Coelho nie było najlepsze. Dodatkowo napotkałem trudność w postaci recenzji „Weroniki”, której autor pisał, że nie dziwi się, iż bohaterka tak kiepskiej powieści postanowiła się zabić. Grunt był więc trudny, ale ja wtedy byłem w liceum i miałem dość zapału i energii, aby nawet w tak trudnym terenie sobie poradzić. Jakież było moje zaskoczenie, gdy odkryłem, że poradzić sobie nie mogę. Dotarłszy do połowy powieści, nie byłem w stanie dalej brnąć w infantylizm przemyśleń głównej bohaterki, w jej urojony świat nieszczęścia, w jej idiotyczne opowieści o życiu. Stąd moje wyobrażenie Weroniki to raczej zdziecinniała, rozmarzona, lekko autystyczna dziewczyna o właściwie zerowym życiu psychicznym, gdyż wszystkie jej zwierzenia to tylko próby ślizgania się po powierzchni prawdziwych problemów, jakie może stawiać przed nami życie. Weronika jest postacią, która nic nie znaczy, jest tylko zbiorem pustych haseł. Jak wygląda taka osoba, jakie cechy fizyczne posiada? Nie posiada żadnych, jej opis jest niemożliwy, gdyż ona w ogóle nie istnieje. Jest tylko cieniem, urojeniem ułomnego talentu pisarskiego autora.

Jak więc doszło do tego, że 31-letnia Sarah Michelle Gellar, osoba w pełni gotowa do tego, aby stać się bohaterką Almodovara, gra rolę kukły o nieprzekonującym życiu wewnętrznym? Myślę, że pytanie to pokazuje tylko moją naiwność i niezdolność do uczenia się. Oczekiwałbym bowiem, że amerykańska aktorka obsadzona w amerykańskiej produkcji może zagrać coś więcej niż tylko wielkie nic.

Sykofanta

Komentarze

  1. Ja do "weroniki" nie robiłam nawet podejścia, wystarczyła mi "piąta góra" i "Alchemik". Ja mam z Coehlo tak, jak z McDonaldem - raz spróbowałam i wiem, że to nie dla mnie.
    Natomiast w istocie S.M.Gellar ma na tym plakacie coś takiego w sobie, że i ja ją widzę w roli Markizy de Merteuil. Pytanie tylko, czy to jest tylko to jedno, wyjątkowe ujęcie, czy rzeczywiście podołałaby już tej roli.

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. Nie wiedziałam, że można u Ciebie wystąpić gościnnie :(

    2. Od razu pomyślałam: O, Buffy gra, mimo, że ze szkoły uwodzenia znam ją równie dobrze. No cóż, takie szufladkowanie jest smutne, a sama to nagminnie robię.

    3. Ja zaczęłam i skończyłam na "Alchemiku", ale nigdy się nie zastanawiałam dlaczego. Alhemika czytałam chyba jeszcze w podstawówce i po prostu później nigdy mnie nie ciągnęło to pozostałych książek. Może powinnam coś przeczytać, żeby sprawdzić, czy ja nie lubię jego pisania...
    Myślę, że przeczytam właśnie "Weronika postanawia umrzeć" i obejrzę film - dla Buffy, którą bardzo lubiłam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ps. Przepraszam za błąd w drugim słowie Alchemik i proszę moderację o włączenie możliwości edycji komentarzy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Salomea,

    ad.1 Też nie wiedziałam, to zupełnie nowa koncepcja jest :) A co, chcesz wystąpić gościnnie?
    A błędami mniej byś się może przejmowała, gdybyś zobaczyła jakie ja literówki walę czasem ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Obawiam się, że nie mam nic konstruktywnego do powiedzenia. Chyba, że interesują Cię suche pierdy w occie.

    OdpowiedzUsuń
  6. suche pierdy w occie, jak wiemy z doświadczenia, są bardzo chodliwym i intratnym towarem!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla mnie twórczość P.Coelho to jest trochę taka pseudoliteratura psychologiczna dla kucharek [choć naturalnie nie mam nic ani do literatury psychologicznej ani do kucharek]. Przeczytałem "Alchemika", gdyż był on moją lekturą [sic!] a także dosyć mierną powiastkę "11 minut". I doszedłem chyba do tego samego wniosku co Sykofanta. Proza tego pisarza to górnolotne frazesy o życiu, wypowiadane przez nieistniejące postaci, które są stwarzane tylko po to by owe "mądrości" życiowe móc powiedzieć. Dla mnie te książki są po prostu puste. I może można patrzyć na życie tak jak autor, i może to są jakieś "mądrości", ale prawda leży gdzie indziej. Prawda jest taka, że jak człowieka kopnie życie to ma w dupie co napisał P.C. i ma w dupie jego mądrości bo w niczym one nie pomagają...

    OdpowiedzUsuń
  8. Puste? Puste??? One są pełne głębokiej filozoficznej głębi. Kto tego nie rozumie, nie jest w stanie zrozumieć młodego, wrażliwego serca, cierpiącego w świecie okrutnym i nieczułym. Piszę to, a ślozy rzewne moczą mi klawisze d,j i spację.

    Każdemu jego porno. Myślę, że te łzawe, egzaltowane pierdy są skierowane do tego samego targetu, co ten uroczy przykład liryki z jednego z forów ciążowych:

    Czuły dotyk, pieszczota, pocałunek namiętny,
    Później chwila uniesień, ...i już jestem poczęty.
    Początkowo żem mały, niczym zboża ziarenko,
    Z każdym jednak tygodniem rosnę Ci mateńko.
    Pod serduszkiem Twym siedzę, owoc Twojej miłości,
    A o moim istnieniu świadczą Ci nudności.
    I tak dzionek za dzionkiem coraz większy się robię,
    Wkrótce na ekranie oglądniesz mnie sobie.
    Zobaczysz mnie mamusiu, jak leżę cichutko
    ...i jak moje serduszko, bije mi szybciutko.
    Kiedy będę już "duzi", zacznę ruszać się mamo,
    a Ty będziesz przez brzuszek głaskać mnie co rano.
    Będziesz mówić mi czule że jestem kochany
    I przez Ciebie tak bardzo Już oczekiwany.
    A gdy pierwszym krzykiem swoje przyjście zaznacze
    Łzy radości i uśmiech Twe mamusiu zobacze.
    I na piersi Twej legnę Byś utulić mnie mogła,
    by ten moment w pamięci, na zawsze pozostał.
    Twój dzidziuś

    OdpowiedzUsuń
  9. Irena -> jakem matka dziecięciu i jakem z gatunku ckliwych raczej, to przyznam że o "istnieniu tej twórczości poświadczyły mi nudności".

    OdpowiedzUsuń
  10. O matulu jedyna kochaneńka. Padlam i leżę, ała, ała. Zwłaszcza "oglądniesz".

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ziewająca dziewczynka

O jesieni