Strumień nieświadomości, czyli umysł śpi

Miałam olewać, o ile dobrze pamiętam. No to olewam. Nie będę robić z gęby cholewy przecież. Olewam jaki senator w jakiej sukience i olewam kto z kim ma dziecko. Olewam kto się na jaki temat idiotycznie wypowiedział. Olewam humory i fumy okoliczne, olewam syfolągi okołoremontowe w łazience. Olewam spółdzielnię i sąsiadów piszących donosy, że karton stał przed drzwiami wejściowymi do mieszkania. No bo w końcu. Hu kers, nie?

Mamy mróz i widok na ośnieżony las z okna, a w domu wrestling uprawiamy z ciastem na chleb. Bo też mąka razowa żytnia to nie jest pierwsza lepsza. Żeby upiec chleb razowy metodą dwufazową to trzeba mieć łapę jak Pudzianowski. Bo inaczej nie tyle ty mieszasz ciasto, co ciasto miesza ciebie i złośliwe chrzęści przy tym, a nawet - olaboga - złowieszczo rechocze. Ja rzecz jasna nie mam ni grama mięśni, ale mam urok osobisty i silnego Małżonka, który się z mieszaniem ciasta rozprawił w 5 minut. No, może 10… W każdym razie viribus unitis chleb pieczemy własny. Szafkę do łazienki Małżonek też robi własnoręcznie. W ogóle zaraz będziemy samowystarczalni, odłączymy się od spółdzielni i wyorbitujemy w przestworza, gdzie cisza i spokój i w kominku trzaskać będą polana, jak sobie sami ten kominek wyprodukujemy, nieprawdaż.

Czy ktoś oprócz mnie zauważył, że obecnie coraz mniej dobrych pisarzy, a coraz więcej niespełnionych scenarzystów? Ja wiem, że sceny filmowe potrafią być poruszające, ale jednak jest różnica między napisaniem książki, a spisaniem obrazków, które ma się w głowie. Te obrazki bywają efektowne, przyznam, ale jednak daje się odczuć, że autor już pisząc ekranizował swoje dzieło w myślach ( i odebrał Oscara za najlepszy scenariusz). Dla odmiany wracam do Cortazara (bo czemu nie). I nawet, jeśli nie smakuje mi on już tak jak kiedyś, to wciąż jednak smakuje jak literatura, a nie jak umysłowa mrożonka z Biedronki.

Inna sprawa, że sama forma, choćby nie wiem jak finezyjna, też mi już mniej smakuje. Ja miałam 7 lat, jak chciałam na urodziny dostać całą miskę bitej śmietany. Teraz na myśl o misce bitej śmietany robi mi się słabo. Chleb razowy wolę.

Dziobalinda zaś nieustannie w temacie kolei. „Daje pociąg lokotywa!” Mamy już 4 pociągi, 3 książeczki o pociągach, kalendarz z pociągami i bajki o pociągach. Na pamięć znamy „Lokomotywę” Tuwima. Recytujemy ją w środkach komunikacji miejskiej. Przy zawartości trzeciego wagonu robi się nam nieco nieswojo, na myśl o pani, co arsenał swego obfitego ciała postanowiła umiejscowić dokładnie na wózku Dziobalindy, gdyż żadne inne miejsce w do połowy pustym autobusie nie odpowiadało jej tak bardzo, jak miejsce dla wózków. Tuwim bardzo niewygodny się staje, niestety. No ale ta pani chyba lubi niewygody, skoro pakuje się do dziecięcych wózków w autobusach. A zresztą – hu kers.

Komentarze

  1. Jeżeli nie czytałaś jeszcze, to polecam ten artykuł: http://czytelnia.onet.pl/2,1490003,0,33174,rozne.html

    Dukaj, Orbitowski i Szostak dyskutują o książkach z Fabryki Słów - w tym o współczesnej "scenariuszowej" technice pisania. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Orlinosie, wielkie dzięki, nie czytałam tego jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. dla odmiany mój dwuipółletni siostrzeniec w temacie samochodowym. czasem mam wrażenie, że rozpoznaje auta po nie tyle po znaczku, co po kształcie nadwozia i to z odległości dla mnie absolutnie niedostępnej. zmyślniak z niego bez dwóch zdań.

    co do pisarzy/scenarzystów podskórnie przyznaję rację (podskórnie, bo mało czytam). ale chyba się nie mylisz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miguel, najwyraźniej dzieci teraz mają ogromny pęd ku technice! Choć Dziobalindę najbardziej kręcą lokomotywy parowe. Może ma po mamie sentyment do przeszłości.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ziewająca dziewczynka

O jesieni