Frankie goes to...
Spostrzegłam z niekłamanym przerażeniem, że nie umiem już odpoczywać. Gdy czasem przez przypadek wdepnę w wolnostojącą kulkę wolnego czasu, wpadam w lekką histerię, jak ktoś, kto został zaproszony na imprezę pierwszy raz od 20 lat i zastanawia się, czy to było zaproszenie podyktowane szczerą sympatią, czy też chęcią upicia, założenia gaci na głowę i spuszczenia tejże głowy w kiblu ku ogólnej uciesze okrutnej gawiedzi.
Nie umiem się zrelaksować. Jedyne, co przynosi mi ulgę, to sporządzanie listy zadań w google calendar. I porządkowanie ich, odhaczanie a potem dodawanie nowych.
Wolny czas jest dla mnie czymś mitycznym i przerażającym niczym Yeti. Może dlatego wieczorem zamiast brać kąpiel w aromatycznych olejkach i czytać relaksujące książki o gospodyniach domowych odnajdujących swą zagubioną duchowość na wycieczce w Indiach, walę się jak kłoda tam gdzie stoję, niczym narkoleptyk, żeby obudzić się rano z bólem głowy i wyrzutami sumienia? Nie mam cukrzycy ani depresji, tylko po prostu zbyt mnie stresuje myśl, że mogłabym się nie stresować?
Nie umiem się zrelaksować. Jedyne, co przynosi mi ulgę, to sporządzanie listy zadań w google calendar. I porządkowanie ich, odhaczanie a potem dodawanie nowych.
Wolny czas jest dla mnie czymś mitycznym i przerażającym niczym Yeti. Może dlatego wieczorem zamiast brać kąpiel w aromatycznych olejkach i czytać relaksujące książki o gospodyniach domowych odnajdujących swą zagubioną duchowość na wycieczce w Indiach, walę się jak kłoda tam gdzie stoję, niczym narkoleptyk, żeby obudzić się rano z bólem głowy i wyrzutami sumienia? Nie mam cukrzycy ani depresji, tylko po prostu zbyt mnie stresuje myśl, że mogłabym się nie stresować?
a ja właśnie teraz uczę sie odpoczywać, niby jestem chora, ale całkiem sprawna już, nie brałam dziś nawet witamin (tylko katar zalewa mi mózg) i zaleglam na sofie. Na mnie zaległ kot, obok woda z imbirem i cytryną (takie lekkie uzależnienie). Leżę i czytam, czasem sprawdzę pocztę i blogi. Nałogowa allegro, ale sie odzwyczajam.
OdpowiedzUsuńa najbardziej relaksuje mnie układanie ubranek w szafie Młodej, sukienki, rajstopki, kolory ... :)))
Synafio: chodzi Ci o to, że jesteś tak zmęczona, że na nic nie masz siły? Tutaj trudno coś doradzić, czasem bywają takie okresy w życiu, że niewiele można robić w czasie wolnym, poza spaniem. Przy czym oczywiście złota myśl w stylu "no to się wyśpij, skoro możesz" jest bardzo łatwa... Gdy udzielona komuś innemu.
OdpowiedzUsuńCzy o to (jak rozumiem), że w, rzadko się przytrafiającym, czasie wolnym nie wiadomo właściwie, co robić? Bo stare hobby, zainteresowania, ulubione czynności już tak nie bawią, wręcz męczą, a pomysłów na coś nowego brak?
W tym drugim przypadku... Mądrych porad również nie mam, sam walczę (chociaż czasu wolnego mam na pewno więcej od Ciebie). No i pewnie nie porad oczekujesz, tylko wysłuchania. ;-)
Czasem muszę się wręcz zmuszać do pewnych rzeczy - np. do odrobiny jazzu przed snem. Lubię słuchać, ale zwykle "zapominam" jakby o tym, że sprawia mi przyjemność. Ćwiczenia - dodają kopa energetycznego, ale muszę zacząć natychmiast po przyjściu z pracy, póki jestem jeszcze "nabuzowany", bo potem się nie chce. I tak dalej.
W sumie śmieszne to, traktowanie przyjemności i relaksujących czynności jako kolejnego obowiązku, własnej osoby jako kolejnego "klienta" do obsłużenia. Ale czasem nawet działa.
@J:A to miłego chorowania :)
OdpowiedzUsuń@Orlinos: Wiesz, chyba i jedno i drugie, a najbardziej trzecie, czyli że jako matka-pracująca-nigdy-nie-śpiąca wprowadziłam się mimowolnie w taki stan umysłu, w którym wydaje mi się, że odpoczynek to rzecz zdrożna, czas ukradziony obowiązkom i rodzinie, i że mam w te pędy zacząć sprzątać, bo "nie godzi się!". I wiem, że to głupie, ale jakoś tak wmontowane z tyłu głowy, ze zaczyna działać zanim się zorientuję.
Synafio: a to ja się o poczuciu obowiązku nie wypowiadam, bo nie posiadam. To może oddaj mi trochę swojej obowiązkowości, skoro masz w nadmiarze. Przyda mi się.
OdpowiedzUsuńA na poważnie, to ciężko z tym walczyć chyba. Moja mama dopiero na początku pięćdziesiątki zaczęła sobie odpuszczać, pozapisywała się na różne zajęcia, do klubu żeglarskiego itp.
Inna sprawa, że z wysłuchanych czasem urywków rozmów, mam wrażenie, że również tym klubem ekscytuje się w sposób kojarzącymi mi się z "obowiązkowością". Tam są ciągle jakieś intrygi, ktoś kogoś podchodzi, oszukuje, wymiguje się. Ech.