Jak się skutecznie udręczać

Poradnik dla młodych matek pracujących

Jeśli nić żywota nazbyt mało napiętą ci się zdawa, a spokój ducha uciążliwym ci jest niczym w klasztorze tym żeńskim jutrznia codzienna i w ogródkach roboty ręczne, oto masz sposób niezawodny, aby w codzienność swą obmierzłą wpleść tragizm niczym z Medei Eurypidysowej, co włos jej niczym fale nadmorskie wzburzone ze zgryzoty całkiem posiwiał i zmarniał, lub niczym z wenezuelskiej telenoweli o pięknej dziewczynie imieniem Cielo, którą życie przykrymi przytykami doświadczyło srogo. A oto i on.

Rozmawiając z młodymi matkami pozostającymi z dziećmi w domu - dręcz się myślą, że tylko zła matka pracuje, dziecię małe pod opieką babci lub w przedszkolu lub w szkole zostawiwszy. Myśl intensywnie o tym, jak traumatyczny wpływ ma Twoja praca na Twoje dziecko, którego życia stanie się pasmem nieszczęść odtąd aż do śmierci. Jeśli przypadkiem Twoja praca dostarcza niezbędnych składników domowego budżetu, bez których nie spłacicie kredytu na mieszkanie/nie zapłacicie czynszu/nie kupicie dzieciom butów etc. - tym lepiej! Dręcz się myślą, że jesteście rodziną nieudaczników, której powinno się odebrać prawo do rozmnażania.

Rozmawiając z młodymi kobietami pracującymi (matkami lub nie, jak wolisz), robiącymi karierę - dręcz się myślą, że pracujesz już 5 lat w tej samej firmie, nie zarabiasz wcale 5 tys. na rękę, nie masz służbowego Blackberry, nie jeździsz na służbowe wyjazdy do Walii i nie masz służbowego samochodu. Nie realizujesz ambitnych celów, nie rozwijasz się. Nie porzuciłaś też pracy biurowej po to, aby w starej kamienicy na Powiślu otworzyć Centrum Twórczego Rozwoju dla Kobiet z Solca i Pelcowizny i zostać bohaterką reportażu w Zwierciadle. Ponadto rano musiałaś z woli sił wyższych zmienić szybko spodnie na spódnicę i teraz z przerażeniem stwierdziłaś, że nogi przecież goliłaś dwa dni temu i że widnieją na nich pierwsze wykrzywione z złośliwym uśmiechu wredne gęby czarnych i okrutnych niczym koreańscy żołnierze włosków.

Stosuj te dwie metody naprzemiennie i regularnie, a już po tygodniu zobaczysz pierwsze efekty. Po miesiącu dostaniesz nerwicy, a po pół roku będziesz chuda, melancholijna i mroczna, z tendencjami do romantycznych wybuchów płaczu i rwania pięknych długich włosów (olałaś już dawno chodzenie do fryzjera, nie zasługujesz na życie na tym świecie, a co dopiero na fryzjera!) ze swej porcelanowej kruchej głowy.

Satysfakcja gwarantowana.

Komentarze

  1. chuda!!

    Może spróbuję ?? Jeśli to mnie odchudzi :P:P :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No dobra, mnie nie odchudziło jakoś specjalnie, ale może dlatego, że jednak nieregularnie ćwiczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. pfff... :))

    Ja na przykład nigdy przenigdy nie miałam wyrzutów sumienia z powodu tego, ze dziecinę oddałam niani i pognałam do roboty. Nie mam problemu też z tym, że niektóre mamy siedzą z dziećmi do samej podstawówki, bo ja taka nie jestem. Jak mam czas po pracy to chętnie z dzieciem go spędzam.
    Ale to jednak moje życie i nie dam sobie odebrać samodzielności i wolności ;)).
    Rzekłam :)

    Więc nie schudnę ..:P

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale może masz jakiś inny czuły punkt, na gruncie którego możesz wyhodować sobie fantazyjną paranoję? :D

    Mi już został chyba tylko ten. Wszystkie inne udało mi się - sit venia verbo - osrać, ale ten ostatni przyczółek trzyma się nieźle.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie znam dziecięcia, któremu nie zrobiło by dobrze na rozwój kontaktowanie się z innymi, prócz mamy i taty, ludźmi w różnym wieku. Żłobek, przedszkole, fajna niania lub fajna babcia - to wszystko rozwija dziecko, o ile oczywiście nie pracujesz 12 godzin i widujesz własne dziecię codziennie.

    Innymi słowy: luzuj poślady!
    (I tak, wiem, z własnym już nie będę taka mądra, a osoby bezdzietne nie powinny się wypowiadać ;P )

    OdpowiedzUsuń
  6. @Luca: Eee zaraz nie powinny - a czemu nie? Toć dzieckiem każdy z nas był, więc o byciu dzieckiem coś wie, a o byciu mamą - różnie to bywa, ostatecznie lekarz nie musi być sam chory, żeby postawić trafną diagnozę ;) więc że zluzować ja muszę, to racja :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A jasne, że mam punkty paranoidalne! Mam ich całe roje, na przykład, że moje dziecko jest (ekhem ekhem ...) umysło niezbyt lotne, bo nie ogarnia tego, co ja bym chciała, by ogarniało ;D

    ale co do tego, że dzieć jest bytem osobnym, na swoje własne życie zasługującym zawsze wiedziałam. Jak i to, że JA chcę i potrzebuję czegoś innego. I że JA CHCĘ pracować i że JA CHCĘ robić w wolnym czasie to, co chcę. Bo jeśli Ty czujesz, że CHCESZ siedzieć z Młodą, a nie w robocie i dajesz sobie wkręcać kity, to powinnaś zrobić to, co chcesz robić :)
    Jednym słowem - każde wyrzuty sumienia mają swoje źródło ;))

    OdpowiedzUsuń
  8. @J. No majo majo, ino gdzie? Muszę poszukać.

    Ja - i to jest najśmieszniejsze - się dobrze czuję w tym układzie, jaki jest. Ja chcę poświęcać jak najwięcej czasu rodzinie, ale jednocześnie pracując, bo potrzebuję 1. poczucia bezpieczeństwa (a stawianie wszystkiego na jednego małżonka pracującego mi się wydaje ryzykowne) 2. kontaktu z innymi ludźmi 3. własnej intelektualnej pracy. Przy czym mam taką pracę, że daję radę ją godzić z macierzyństwem - kosztem oczywiście wysiłku i różnych ustępstw. i jest ok dopóki się nie wdam w jakąś porównywawczą walkę bokserską pt. kto jest lepszy i świętszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. walki bokserskie o takie pierdy ?? Nie. To jest bez sensu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No kochana, nie widziałaś nigdy krucjat przeciwko matkom pracującym/niepracującym? Tych ton listów do gazet, sporów na forum, artykułów, w których się obie "frakcje" obrzucają błotem? Na pewno widziałaś ;) I w rozmowach prywatnych to się czasem pojawia.

    Ja jestem pod wrażeniem nowego pola konfliktu, które niedawno przypadkowo odkryłam - małodzietni vs. wielodzietni. Nie przyszło mi do głowy, że można się kłócić o ilość dzieci, a można, i to jak!

    OdpowiedzUsuń
  11. O !
    i to mnie spotkało, ponieważ jedna mamunia ostatnio powiedziała mi że nie mam pojęcia o wychowaniu dzieci, gdyż mam tylko jedno.

    Ale, Synafio! Unus, sed leo! ;))

    A poważnie- nie biorę udziału w dyskusjach poniżej mojego poziomu. :P To, o czym piszesz wisi mi i powiewa, nie zniżę się do takich rozmów.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ależ to jest cudny argument, cudny! Czy odpowiedziałaś jej może, że nie ma pojęcia o małżeństwie, bo ma tylko jednego męża? Ty za to masz pięciu?

    Bardzo mnie się Twój statement podoba i myślę, iż przykład powinnam brać z Ciebie, o.

    OdpowiedzUsuń
  13. tak, to ostatnie, to na pewno :):):)

    ale z tymi pięcioma mężami!! Że tez nie miałam takiego refleksu ! Nosz.. pluję sobie w brodę !! :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ziewająca dziewczynka

O jesieni