Gdzie?

Na bocznym torze* poruszam się z wolna drugi tydzień. Jeszcze gdzieś biegam wciąż, załatwiam, sprzątam, ale już czuję to wolniejsze tempo, czuję, jak w głowie otwiera mi się coraz większa przestrzeń. Naiwnie wyobrażałam sobie, że przestrzeń ta pełna jest czekających na zrealizowanie pomysłów.  Że na moim bocznym torze świeci słońce, drzewka szumią zielono po bokach, motylki radośnie muskają mnie skrzydełkami, a ja sobie z wolna ruszę tym torem, motylki łaskocząc w gołe stópki i ciesząc się z odzyskanej przestrzeni własnej.

A skądże!

Na bocznym torze jest jakoś pusto. Z głównego toru nie widziałam tego z powodu szybkości jazdy - jednak gdy zwolniłam, zaczynam widzieć, że czegoś bardzo wyraźnie brakuje. I ja wiem, czego brakuje. To mnie brakuje.

Gdzieś się sama sobie zgubiłam po drodze. Pędząc pośpiesznym od ponad 4 lat, zaliczając kolejne stacje, z rzadka tylko zatrzymując się na krótki przegląd techniczny, prawdopodobnie sama sobie wypadłam z ostatniego wagonu. Gdzieś tam leżę teraz w krzakach i czekam, aż sama po siebie wrócę i znajdę się. I dowiem się, czy jest jakaś część mnie, która istnieje sama dla siebie tylko? Czy ta część mnie, o ile istnieje, umie się cieszyć byciem samym w sobie? Czy ona coś lubi (oprócz czytania książek trochę zbyt łapczywie)? Czy ona coś umi? Czy ona umi żyć przede wszystkim - nie tylko "po coś", nie tylko od stacji do stacji, od celu do celu, ale żyć po prostu, jechać dla samej jazdy?

Obiecuję skończyć już z tą kolejową fiksacją, przerzucę się może na inne metafory, np. żużlowe (skręcam w lewo, skręcam w lewo, ciągle w lewo, nie wiem już, czy istnieje jeszcze prawa strona). Póki co szukam sobie siebie. Zaczynam tradycyjnie od kosza z praniem, tam wszystko, co zgubione, znajduje się zazwyczaj.

____
*czyli na zwolnieniu lekarskim

Komentarze

  1. :)) ona umi zyć, umi być obok i umi wirtualnie nawet wyciagnąć człowieka z gówna.
    Niech sama zdecyduje, czy dużo to, czy mało. I niech przestanie włos dzielić na czworo i cieszy sie sobą, tym, że jest i tym, że są inni.

    I niech przyjmie całusa :*

    PS.- koniec z hukiem nastapił, pozwoliłam sobie opublikować naszą ostatnią rozmowę, więc jak chcesz to zajrzyj ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. a gdzie mój komentarz ??????????

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo mi bliska ta notka. bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  4. @J: Widzę już oba Twoje komentarze, ale blogspot coś chyba szwankuje. Całusa przyjmuję z ogromną przyjemnością :) I w zamian przesyłam uściski ciepłe :) :*

    OdpowiedzUsuń
  5. @zakurzona: Jeśli znajdziesz jakiś magiczny sposób, na znalezienie się samemu, to daj mi znać proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. czemu, fajna metafora...kazdy ma swój wagon i pociąg do różnych rzeczy...grunt to zatrzymywać się dłużej na kolorowych stacjach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Magda: Fajna, ale już trzeci raz na niej jadę - a jak mawiał mój kolega szkolny, co za dużo, tego i świnia nie zje ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ziewająca dziewczynka

O jesieni