Licho luterskie!
Ja wiem, że chwalić się jest nieładnie, ale cóż poradzę, czasami człowiek musi, inaczej się udusi. Chwalę się więc wszem i wobec, że mieliśmy wczoraj piękny, luterski chrzest córeczki Luki i Kaina, zwanej w internetach Lichem. A ja dostąpiłam zaszczytu bycia dla Licha matką chrzestną!
Było oczywiście z emocjami i z przytupem. Gdyż albowiem aż dwa autobusy podstępnie uciekły rodzicom Licha spod nosa i przedsięwzięliśmy akcję przedostawania się do kościoła (tego ładnego okrągłego kościoła obok Zachęty - to jest NASZ kościół, aha!) metrem. Mimo utrudnień (takich jak zamknięcie na okres wakacji dwóch centralnych stacji metra) dotarliśmy na miejsce o czasie, w jednym kawałku i niezepsutych makijażach. Licho podczas nabożeństwa zachowywało się z pogodą ducha i prawdziwą godnością. A trzeba Wam wiedzieć, że luterskie nabożeństwo to nie w kij dmuchał, poniżej godziny nie schodzi, a razem z chrztem spokojnie 1,5 godziny wynieść potrafi - i tyleż właśnie wyniosło. Przy samej chrzcielnicy Licho popadła w zachwyt i próbowała się nawet wykąpać. Ja zaś doznałam gwałtownego wzruszenia i prawdopodobnie uśmiechałam się głupkowato już do końca nabożeństwa, zapatrzona w Lichowe słodkie oczęta.
Udał się chrzest pięknie i pięknie udało się potem małe przyjęcie, jakie Luca i Kain wydali dla rodziny i bliskich znajomych. Torcik był przepyszny, rozmowy prowadzono ożywione i na tematy intelekt żywo poruszające. Gdyby nie to, że reszta mojej rodziny czekała na mnie niecierpliwie w domu (Dziobalinda serwowała przez weekend stan podgorączkowy, dla rozkręcenia wakacyjnej atmosfery luzu i zabawy), nie musiałabym uciekać tak szybko.
No więc tak. Jeszcze niedawno żadnymi chrześniakami nieopatrzona, nagle stałam się matko chrzestno dla dwójki młodych ludzi - Licha, oraz - jakiś miesiąc temu - synka mojej przyjaciółki P. (dla którego jednakowoż formalnie byłam tylko świadkiem chrztu, gdyż chrzest odbył się w kościele katolickim). Bardzo się czuję i zaszczycona, i uradowana, i odpowiedzialna także. Z tej radości uleciał mi gdzieś pomysł na puentę, więc puenty dzisiaj nie będzie.
Było oczywiście z emocjami i z przytupem. Gdyż albowiem aż dwa autobusy podstępnie uciekły rodzicom Licha spod nosa i przedsięwzięliśmy akcję przedostawania się do kościoła (tego ładnego okrągłego kościoła obok Zachęty - to jest NASZ kościół, aha!) metrem. Mimo utrudnień (takich jak zamknięcie na okres wakacji dwóch centralnych stacji metra) dotarliśmy na miejsce o czasie, w jednym kawałku i niezepsutych makijażach. Licho podczas nabożeństwa zachowywało się z pogodą ducha i prawdziwą godnością. A trzeba Wam wiedzieć, że luterskie nabożeństwo to nie w kij dmuchał, poniżej godziny nie schodzi, a razem z chrztem spokojnie 1,5 godziny wynieść potrafi - i tyleż właśnie wyniosło. Przy samej chrzcielnicy Licho popadła w zachwyt i próbowała się nawet wykąpać. Ja zaś doznałam gwałtownego wzruszenia i prawdopodobnie uśmiechałam się głupkowato już do końca nabożeństwa, zapatrzona w Lichowe słodkie oczęta.
Udał się chrzest pięknie i pięknie udało się potem małe przyjęcie, jakie Luca i Kain wydali dla rodziny i bliskich znajomych. Torcik był przepyszny, rozmowy prowadzono ożywione i na tematy intelekt żywo poruszające. Gdyby nie to, że reszta mojej rodziny czekała na mnie niecierpliwie w domu (Dziobalinda serwowała przez weekend stan podgorączkowy, dla rozkręcenia wakacyjnej atmosfery luzu i zabawy), nie musiałabym uciekać tak szybko.
No więc tak. Jeszcze niedawno żadnymi chrześniakami nieopatrzona, nagle stałam się matko chrzestno dla dwójki młodych ludzi - Licha, oraz - jakiś miesiąc temu - synka mojej przyjaciółki P. (dla którego jednakowoż formalnie byłam tylko świadkiem chrztu, gdyż chrzest odbył się w kościele katolickim). Bardzo się czuję i zaszczycona, i uradowana, i odpowiedzialna także. Z tej radości uleciał mi gdzieś pomysł na puentę, więc puenty dzisiaj nie będzie.
Życzę wszystkiego pięknego :-) Aga
OdpowiedzUsuń@Aga: Dzięki serdeczne :)
UsuńAch, jak ja bym matką chrzestną zostać chciała ! :((
OdpowiedzUsuń@Brombie: Może jeszcze zostaniesz? :)
UsuńRaczej nie ma szans. Kościół katolicki ma mnie na czarnej liście :)
OdpowiedzUsuń@Brommbie: Hmmm, to może u nas? My też na czarnej liście u niektórych katolików widniejemy ;)
UsuńOd Was to znam tylko Ciebie, Kochana, a Twoje dzieci to już chyba ochrzczone. Szkoda, że tak daleko mieszkasz. Pogadałabym sobie o "Was" przy dłuższej kawce.
OdpowiedzUsuń@Brombie: No ochrzczone i raczej więcej już chrztów u nas nie będzie... ale kto wie, kto wie, co się jeszcze w życiu zdarzy?
UsuńA mieszkamy od siebie daleko, jednakże nie za oceanem przeca. Jeśli kiedyś będziesz z Warszawie, to koniecznie chcę z Tobą wypić kawę. A może i ja będę w Poznaniu? Skoro już nasz proboszcz się do Was przeniósł, a ja bardzo chcę go jeszcze kiedyś odwiedzić :) Wszystko przed nami!
jesteś chodzącą reklamą luteranizmu. przyciągasz, nastrajasz pozytywnie i dobrze się kojarzysz. niewielu ludzi potrafi tak ciepło odmalować swój światopogląd, swojego boga, swoje świątynie - a tobie to wychodzi niesamowicie. powiedział lis ateista, który mógłby polubić twojego boga takim, jakim go pokazujesz.
OdpowiedzUsuń@Lis: Nie wiem nawet, jak Ci dziękować za te słowa. Tak bardzo mnie poruszyły. Czy wiesz, że właśnie dałaś mi nową chęć do życia? :) Dziękuję!
UsuńWiem, że to może zabrzmieć dziwnie, co teraz powiem, ale bardzo chcę to powiedzieć - pokazuję Boga takim, jakim Go w swoim życiu doświadczam. Serio.
Ściskam Cię, Lisie :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJesteśmy zachwyceni i zaszczyceni. Tak się cieszę, że się zgodziłaś i jesteś mamą chrzestną mojej córki :))
OdpowiedzUsuń@Luca: To jest dla mnie wielki zaszczyt! Dziękuję :)
Usuń