Wakacje - odsłona pierwsza, czyli jak przestałam mieć żal do prof. Magdaleny Środy

Wróciłam. Bogatsza o piasek we włosach, opaleniznę, dobre wspomnienia, rodzinne zdjęcia i kilka refleksji. Uboższa o sporo niepotrzebnych myśli i napięć. Z mocnym postanowieniem poprawy, a jakże!

Zacznę od początku, czyli od pierwszej myśli, jaka mnie nawiedziła po tym, jak postawiłam stopę na plaży. Była to myśl o Magdalenie Środzie. Brzmi to jak czysta perwersja, wiem! Wyjaśniam zatem.

Nad morzem w tzw. sezonie nie byłam chyba od 15 lat. Tak się złożyło, że albo nie mieliśmy wakacji wcale, ale spędzaliśmy je na Podlasiu, albo w nad morzem, ale poza sezonem - dość powiedzieć, że klimat zatłoczonej, gorącej plaży zdążyłam całkowicie zapomnieć. Toteż kiedy znalazłam się w tłumie urlopowiczów przybyłych z wszelkich możliwych skrzyżowań geografii i kultury, poczułam lekki zawrót głowy. Wraz z zawrotem głowy przyszła do mnie myśl, w jak wąskim ekosystemie żyję na co dzień i jak łatwo utożsamiam ten ekosystem z ogółem rzeczywistości. Niby wiem, że ludzie są różni, żyją w różnych środowiskach, pochodzą z równych rodzin i różne wartości wyznają. Niby pamiętam o tym, że mój punkt widzenia jest jedynie punktem widzenia, a nie obowiązującą wszystkich prawdą objawioną. A jednak żyjąc w określonym miejscu, pracując w określonej branży, otaczając się określonymi ludźmi, zapominam, jak to jest realnie doświadczać prawdziwej odmienności, a nie jedynie różnicy zdań. Zapominam, że patrzę na świat tylko z jednej z wielu znajdujących się na ziemi sadzawek, a nie z chmurki na niebie, niczem „Pan Bóg”, w którego zdaniem niektórych wierzę (taki brodaty staruszek, co to siedzi na chmurce i burczy na ludzi). Zapominam i oto przypominam sobie o tym na tej plaży, gdzie wokół mnie tylu naprawdę RÓŻNYCH, jakże różnych niż ja sama i moi przyjaciele ludzi, którzy innym mówią językiem, innym myślą obrazem i inne zwyczaje w swojej codzienności kultywują. I wtedy właśnie przychodzi mi na myśl Magdalena Środa - obiekt mojej zawiedzionej młodzieńczej fascynacji. Pani profesor, która w moich oczach z pozycji autorytetu z czasem przeniosła się na pozycję tej fantazyjnej chmurki właśnie, na której siedzi i burczy na ludzi, a właściwie na swoje o nich wyobrażenia, bo po prawdzie to niewiele ona z tej chmurki jest w stanie zobaczyć. Pomyślałam o niej i dotarło do mnie - jakże niewiele się w istocie różnimy! Jak łatwo jest wziąć swoją codzienność za globalną normę i swój punkt widzenia za jedyną prawdę. I jak trudno jest to sobie uświadomić! Czasem trzeba przejechać 8 godzin pociągiem na drugi koniec Polski, a czasem pewnie i dłuższą odbyć podróż.

Tak więc nie mam już żalu do Magdaleny Środy.

Mam za to mocne postanowienie, żeby sobie mocniej horyzont myślowy poszerzać. Najlepiej oczywiście via PKP, ale innymi drogami też warto.

Ciąg dalszy, w tym pewien rodzaj dokumentacji zdjęciowej, nastąpi!

Komentarze

  1. Niby tak, ale z drugiej strony nie wolno zapominać o tym, że Ty: 1) jesteś gdzieś tam sobie w biurze, 2) piszesz li tylko bloga. Pani profesor natomiast: 1) stara się być autorytetem w dziedzinie społeczeństwa, 2) jest dr hab. filozofii, 3) wykłada także na kierunkach społecznych nauki bardziej nawet chyba czasem socjologiczne niż filozoficzne. Jej doświadczenie świata powinno być inne, nienacechowane i obiektywne. Nigdy nie czytałem jej prac naukowych, ale jeśli są oparte na tak silnych przesłankach i argumentach, jak jej wystąpienia publiczne, to oto wpisuje się idealnie w obraz polskiej nauki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @pociagdowina: No tak, masz rację. Konsekwencje mojego wąskiego horyzontu myślowego są znacznie mniej poważne niż konsekwencje wąskiego horyzontu myślowego pani profesor, która wypowiada się z pozycji autorytetu naukowego i jest słyszana przez cały kraj długi i szeroki. Toteż ja rozumiem mechanizm tworzenia się tego wąskiego horyzontu, lecz nie bagatelizuję jego skutków. Żalu nie mam, co nie znaczy, że nie mam też wymagań. I jako ja postanawiam rozszerzać, tak tym bardziej rozszerzać powinna pani profesor wrota swego umysłu :)

      Usuń
  2. bardzo ciekawy wstęp relacji z wakacji, czekam na ciąg dalszy. zgadzam się też z Tobą co do horyzontów, choć poszerzanie ich w zetknięciu z tłumem na plaży niestety ciężko mi wychodzi, jakoś zwłaszcza w Polsce.
    @pociagdowina - prace naukowe prof Środy są o wiele lepsze niż jej wystąpienia publiczne, felietony itp. ja zraziłam się do niej właśnie po serii wypowiedzi w gazetach, książki mi się podobały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Natalijka: Mi poszerzanie horyzontów ogólnie idzie ciężko, muszę to robić zazwyczaj jakimś umysłowym łomem ;)

      Usuń
  3. Etyk - Etyczka.
    Muzyk - Muzyczka?

    Zawsze mnie to zastanawia w kontekście prof. Środy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Broszki: Na to wychodzi! ;)

      Usuń
    2. Jako polonistka-staropolanka ogłaszam wszem i wobec oficjalnie:

      NIENAWIDZĘ SZTUCZNYCH TWORÓW typu "etyczka", "muzyczka", "psycholożka" czy [pożal się Boże" "ministra".

      Język żyje, zmienia się - ale powoli, zgodnie z zapotrzebowaniami jego użytkowników. Przyspieszanie tego procesu na siłę jest bez sensu i prowadzi do śmiesznych, czy wręcz żenujących sytuacji.
      Poza tym - nie widzę nic obraźliwego w "męskich formach" jako nazwach określających ogólną profesję. Do głowy by mi nie przyszło, że mogło by być coś obraźliwego w nazwaniu mnie "filologiem polskim" czy "nauczycielem języka polskiego". Ba, sama tak często mówię. "Filolożka" nie przeszłoby mi przez gardło.

      Usuń
    3. @Dragonella: A wiesz, że ja już spotkałam obie wersje - i że forma męska jest dla kobiet obraźliwa, i że forma żeńska jest dla kobiet obraźliwa. Nie wiem zatem, jaka wykładnia genderowa obecnie obowiązuje w temacie nazewnictwa ;)

      Usuń
    4. A ja tam lubię ministrę, choć kiedy mam się przedstawić jako "architektka", to przełykam wprzódy ślinę. O, wiem! Muzyk-muzyczka, architekt-architeczka.

      Usuń
  4. Jako socjolog wiem, że często się mylimy uogólniając naszą prawdę objawioną w stosunku do innych. Fajnie jest tego doświadczać podczas badań, których wyniki bywają czasem baaardzo zaskakujące. Jednak jest też coś w tym, co pisze Pociagdowina. Doświadczenie prof. Środy obliguje ją do większego obiektywizmu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Brommba: Nie tylko doświadczenie, ale też odpowiedzialność, jaka na niej spoczywa jako naukowcu i osoby publicznej, tak myślę.

      Nie wiedziałam, że jesteś socjologiem :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ziewająca dziewczynka

O jesieni