Gniew

Znowu myśli kłębią się w głowie za szybko, a rzeczywistość napiera zbyt mocno. Chaos we mnie i chaos wokół mnie.  Czuję się zmęczona, przede wszystkim bardzo zmęczona. Ale spoza tego zmęczenia przebija się coś jeszcze. Uczucie, które tak trudno jest mi w sobie zaakceptować. W sobie, ale też w innych. To uczucie to GNIEW.

Mam w sobie dużo gniewu. Przykrywam go serwetkami, obrusami, przygniatam szafkami o rzeźbionych nóżkach. Stawiam na nim niezliczone wazony z kwiatkami, figurki z porcelany, górskie pejzaże w szklanych ramkach. Niż z tego. Im dłużej staram się go ukryć, tym bardziej cała konstrukcja dygocze i chwieje się w podstawach. Coraz częściej zawala się hukiem. W drzazgi lecą szafeczki, w pył porcelanowe figurki. Staję wtedy nad całą tą potrzaskaną nadbudową i lamentuję. Bo mi się zdaje, że oto coś obcego, paskudnego, co nie jest mną, zepsuło mi znowu mozolnie budowaną konstrukcję pod roboczym tytułem Synafia.

Tymczasem nie. Tymczasem jednak inaczej.

Kiedy byłam małą dziewczynką, miałam powtarzające się przeżycie - nie był to sen. Kładłam się wieczorem do łóżka i próbowałam sobie coś wyobrażać przed zaśnięciem. Cokolwiek to było, zawsze powierzchnia pod tym pękała na pół i wciągała rzeczywistość w przepaść. Nie umiałam tego powstrzymać. W myślach podstawiałam więc pod to pęknięcie szafę, ale szafa się przewracała - podstawiałam więc pod nią kolejną szafę, a pod tą kolejną - jeszcze następną. Stawiałam tak szafy w nieskończoność, ale wszystko rozsypywało się, przewracało, obraz pękał mi na pół i załamywał się. A ja nie umiałam temu przeciwdziałać, choć działo się to tylko w mojej głowie.

I tak jest właśnie z moim gniewem. Co jakiś czas rozsadza to, co ja sama uważam za moje „Ja”, robi w nim szczelinę, ujawnia ciemną dziurę w środku. Stawianie szaf nie pomaga. Może więc nadszedł  czas pozwolić tej szczelinie zostać. I zajrzeć w nią. Sprawdzić, co jest w środku. Być może wcale nie muszę się tego bać. Cokolwiek tam zobaczę - będzie przecież częścią mnie.

Nie mniej i nie bardziej „mną”, niż wszystkie te porcelanowe figurki i haftowane serwetki.


Komentarze

  1. HA!

    Mądrze mówisz.

    chyba najpierw trzeba przyjąć to co jest, zamiast stawiać szafy i próbować udawać, że nie ma

    a potem się zobaczy- co dalej :*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @J: No, tylko żeby to takie łatwe było - dotrzeć do prawdy o samym sobie. Zwłaszcza, że może być zupełnie niespodziewana. Zwyczajnie się obawiam. Ale wiem, że trzeba. Inaczej nic nie ma sensu.

      Usuń
    2. ale to nie ma być łatwe :)

      łatwych rzeczy nie doceniamy :P

      Jeśli sie obawiasz tego, to najlepiej spojrzeć temu w oczy z ciekawością, a może nawet akceptacją.
      Coś tam jest pod tym gniewem, pod tymi szafami, w tej dziurze ...

      Usuń
    3. @J: Ano, masz rację. Łatwe rzeczy rzadko kiedy mnie czegoś uczą.

      Coś tam jest, to prawda. To co, sursum corda, będę zaglądać ;)

      Usuń
    4. potrzymać Cię za rękę, żebys nie spadła ??:*

      Usuń
    5. @J: Zdecydowanie tak! :) :*

      Usuń
  2. Gniew? Gniew zakłada zburzenie wieży z szafek. Gniew gniewa się bez lęku.

    Powodzenia i trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ania: Mój gniew się gniewa na swoich własnych zasadach. Gniew się gniewa każdy sobie sam - samodzielnie, jak sądzę ;) Są różne rodzaje gniewu.

      Dzięki za kciuki :)

      Usuń
    2. No wiesz, przytaczam po prostu psychologiczną definicję gniewu. Ale już znikam, bo ten gniew zaraz mnie zmiecie!

      Usuń
    3. Spokojnie, Ania, ten gniew Cię jeszcze nigdy nie dosięgnął - i nie dosięgnie pewnie. Gdyż albowiem aż do Poznania to on nie sięga ;)

      Usuń
  3. Gniew musi znaleźć ujście, dać miejsce dobrym uczuciom... Znam to, aż za dobrze... Pozdrawiam :-)
    Tyszanka Aga :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Aga: Ale się cieszę, że Cię tu widzę!

      A nawet chciałam do Ciebie napisać o tym gniewie. I pewnie napiszę jeszcze :)

      Usuń
  4. gniew sam w sobie nie jest zły i warto wiedzieć, na co jest reakcją. szkoda zdrowia i szafy, bo takie dziury są w stanie zeżreć wszystko :)
    nie bój się, dobrze będzie. łatwo pewnie nie, ale dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Samprasarana: "Łatwo pewnie nie, ale dobrze." Dzięki za te słowa! Zapamiętam je sobie na inne okazje też :)

      Usuń
    2. Podpisuję się pod słowami Samprasarany. Już Arystoteles mówił o tzw. "słusznym gniewie", uważając go za cnotę. Gniew jak nóż - nie jest zły, dopiero jego użycie może być złe. Ale wcale nie musi.

      Usuń
    3. @Dragonella: Tak sobie myślę, przeczytawszy Twój komentarz, że złe użycie to chyba też wynika z nieznajomości, nieświadomości własnego gniewu? Jak nie wiem, czym mój gniew jest, to nie wiem też, co z nim zrobić. Tak mi się zdaje...

      Tym bardziej trzeba go poznać.

      Usuń
  5. Ja myślę, że gniew nieodłączną częścią zmęczenia. Gonimy własny ogon w tym naszym macierzyństwie, partnerstwie, pracy i zarządzaniu domem. I nie wiem, czy z Tobą, ale ze mną jest właśnie tak, że ze zmęczenia się gniewam. Bo każda drobna czynność wydaje mi się taka trudna, że w pewnym momencie wściekam się na cały świat za to piętrzenie trudności i chciałabym, żeby wszyscy po prostu spie$%& i dali mi spać.

    A tak bardzo chciałoby się mieć dla bliskich czoło jasne, uśmiech pogodny i łagodne słowo zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Luca: Tak, masz rację ja też się gniewam ze zmęczenia. Tylko że jeszcze czuję w sobie jakiś taki głębszy gniew, egzystencjalny... Jakbym się nie wyzłościła za te wszystkie rzeczy, za które powinnam, od dawna.

      Jak usłyszysz wrzaski z południa, to znaczy, że to ja się poszłam wygniewać porządnie gdzieś do lasu ;)

      Usuń
    2. To by był dobry sposób, jak sądzę. Fajnie by było sobie tak porządnie, z głębi serca powrzeszczeć! Ale to chyba tylko dzieci umieją :)

      Usuń
  6. Mam ten sam, schowany, zadomowiony, niewyrzucony w odpowiednim czasie kiedyś tam. Rosnący jak kula. A mędrcy grożą palcem, że z tym właśnie kolegą na pokładzie nie da się wystarczająco dobrym rodzicem być. I CO TERAZ???
    Synafia, zawstydzasz. Też temat ten (jak i inne) kołaczą się po głowie, ale po co pisać, skoro się tego nie umie zrobić tak celnie i ciekawie jak Ty!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Broszki: Oj moj, toć ja wcale nie chcę zawstydzać, tylko ośmielać właśnie. Po to swe trzewia wybebeszam tutaj :) Pisać Broszki, pisać! Tym bardziej, że Ty bardzo smakowicie piszesz :)

      A kurcze, z tym wystarczająco dobrym rodzicem. Ja tylko przeczuwam, co tam moi rodzice na pokładzie mieli, mają. Ale dla mnie nie tylko wystarczająco, ale bardzo dobrymi rodzicami byli, są. I czniam na mędrców, i Ty czniaj takoż :)

      Usuń
  7. gniew - cokolwiek jest jego powodem - wart przeżyć. świadomie i do końca. wtedy sobie idzie. można go odhaczyć na liście zadań wykonanych. i nie wraca. znam z autopsji. tylko przeżyć taki gniew to trochę boli. ale warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Lis: Tak, masz rację. U mnie chyba to nieprzeżycie gniewu tak kiśnie i uwiera. Przeżyć go trzeba, tylko kurczę, jakoś tak nieinwazyjnie dla innych. Szukam sposobu.

      Usuń
  8. powodzenia! ja wciąż boję się tam zajrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Natalijka: Dziękuję :) I ja się boje. Tobie też powodzenia w przełamywaniu strachu :)

      Usuń
  9. Bardzo mądra decyzja, Synafio. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  10. Dałaś mi do myślenia... Chyba mam za sobą etap gniewu. Dawno nie doświadczałam takiego uczucia. I nawet nie wiem jak to się stało, że znalazłam spokój. Chyba jednak okoliczności zewnętrzne są decydujące. Gniewu nie tłum, ale staraj się mu dać upust świadomie, a nie destrukcyjnie. Nie wyłączaj myślenia, nie zapominaj o innych. Masz prawo do gniewu, bo każdy z nas ma prawo do słabości. Nie ma ludzi doskonałych. Dobrze o tym wiesz. Pozdrawiam Cię ciepło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Brombie: Dziękuję :) Szukam cały czas sposobów na uwalnianie gniewu niedestrukcyjne. Dużo dobrych ludzi spotykam na drodze i to mi bardzo pomaga :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ziewająca dziewczynka

O jesieni