O stawaniu się

Skończyłam czytać biografię Ryszarda Kapuścińskiego pióra Artura Domosławskiego „Kapuściński non-fiction”. Wiele mogłabym o tej książce napisać. Wiele bowiem sznureczków we mnie pociągnęła. I wiem też, że wiele wzbudziła kontrowersji. Gwoli recenzji napiszę jednak tylko tyle, że warto tę książkę przeczytać. Nie tylko dla bohatera, którego życiorys próbuje prześledzić, ale też dla pytań, które stawia - pytań i o kształt dziennikarstwa, i o życiowe wybory, i o kształty rzeczywistości, w które każdy z nas ją ubiera. No i też dużo historycznych i politycznych smaczków się w tej książce znajduje. Moim zdaniem naprawdę dobrze jest tę książkę przeczytać.

Ale co mnie skłoniło dziś do pisania, to jedna refleksja, która mi się przy lekturze nasunęła. Refleksja o tym, jak różnie jeden człowiek jest postrzegany przez innych ludzi. Bo oczywiście tak, każdy z nas patrzy przez pryzmat samego siebie i każdy z nas trochę inaczej widzi. Ale myślę sobie, że jest w tym coś więcej. Myślę, że i człowiek w każdej relacji staje się trochę kimś innym. Że nie mamy - my ludzie, ja Synafia - jednej monolitycznej osobowości, ale że w spotkaniu z każdym konkretnym człowiekiem budujemy swoją osobowość trochę inaczej, w trochę odmiennych odcieniach. I te wszystkie odcienie składają się na nasze „ja” w oczach innych i w naszych własnych oczach, czasem uzupełniając się harmonijnie, a czasem kontrastując. Niekoniecznie musi być tak, że jedna osoba widzi mnie „dobrze”, a druga „krzywo”. Może być też tak, że w spotkaniu z jedną osobą staję się trochę innym człowiekiem, a w spotkaniu z drugą - innym.  Za każdym razem wchodzę przecież w reakcję z osobowościami innych ludzi.

I dlatego tak niezmiernie ważne jest to, co sobie nawzajem - my ludzie, ja Synafia - chcemy ofiarować. Bo można być z innymi w taki sposób, że się obie strony trochę lepszymi ludźmi stają, a można i tak, że się stają ludźmi trochę gorszymi. Im więcej dobrych ludzi wokół nas, tym łatwiej nam wydobywać swój dobry potencjał. Im więcej ludzi ciągnie nas w dół, tym trudniej. Nie jest to nic nowego, a jednak dotknęła mnie mocno myśl, że to nie ja sama siebie stwarzam codziennie - to wielu dobrych ludzi pomaga mi stwarzać mnie samą, pomaga mi szukać w sobie tego, co dobre. I tym wszystkim ludziom bardzo jestem wdzięczna i dziękuję im bardzo.

Podziękowania składałam tu liczne - a jednak mam wrażenie, że nie wszystkim, którym powinnam.  Dlatego teraz chcę podziękować bardzo tym, których chyba do te pory nie wymieniałam. Mojemu Mężowi i Córkom. Mojej Mamie, Mojemu Tacie, Mojej Siostrze. Babciom, Dziadkom i Cioci.

I chciałam też podziękować kilku kobietom, którym też nie dziękowałam do tej pory, a wiele, wiele dobrego im zawdzięczam. Bo przyjęły mnie kiedyś do swojego grona, choć tak na pierwszy rzut oka nie pasowałam wcale. I otoczyły mnie wsparciem i dobrym słowem, a także czynem, gdy tego potrzebowałam. I także one sprawiają, że chcę być lepszym człowiekiem. Dziękuję więc Mader, Pawlince, Nati, Kazi, Matce Założycielce, Kasi, Mamieróży, Aniołowi Stróżowi, Sion, Ismie.

I wszystkim tym, którym już tutaj dziękowałam - raz jeszcze dziękuję. Za wspólne bycie i wspólne stawanie się :)

Komentarze

  1. Mader: A dlaczego nie pasowałaś??? Jakoś od razu, jak Cię zobaczyłam, to pasowałaś mi jak najbardziej... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Made: Nie wiedziałam :) Dzięki! A sama pamiętasz, że taki byłam homo novus i w zasadzie żadnego swojego kroku nie byłam pewna do końca ;)

      Usuń
    2. Mader: To i dobrze, bo jak się człowiek tak umocni, tak już okrzepnie, tak ruszy z kopyta ciężkimi krokami, to najczęściej się... wywala.
      Przypomniało mi się coś- żadna reklama, bo już nas tam dawno nie ma, więc dam link
      http://www.franciszkanska3.pl/Stanac-na-nogi,a,12864
      Stanęłaś na nogi i się tym cieszysz :)

      Usuń
    3. @Mader: Ach, Mała Dziewczynka teraz już biega! To rzeczywiście dawno było...

      Czy ja stanęłam na nogi, to nie wiem do końca, ale na pewno już raczkuję stabilnie, w porównaniu do tamtego czasu ;) A stawać - na nogi i się - to mam zamiar cały czas. W takim dobrym towarzystwie! :)

      Usuń
  2. Dziękuję to mile słowa, mam nadzieję że szczere w stosunku do mnie bo nie czuję się pełnoprawnym członkiem tak szlachetnej grupy :). Nie dorastam do pięt większości z nich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Kasia: Oczywiście, że szczere :) I czemu nie czujesz się pełnoprawnym członkiem? Czuj się! Ja Cię liczę i wcale nie myślę, że nie dorastasz :)

      Usuń
    2. Mader: No dobra. Przyznam się- ja tez nie dorastam ;) Tylko ze mną to o tyle przegrana sprawa, że już nie urosnę, najwyżej się pomarszczę i oby ze śmiechu, niż zgryzoty ;)
      Do mnie Kasiu dorastasz

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ziewająca dziewczynka

O jesieni