Dies irae

Och, czy Wy wiecie, jak potrafi krzyczeć Giganna? Nie wiecie. Nie, naprawdę, nie próbujcie nawet się domyślać - to nie jest do wyobrażenia. Przy Gigannie trąby jerychońskie to fujarka pasterska jest. Sobie nimi węża zaklinać można. Jak Giganna zawoła, to węże zamieniają się w kamień. Ustają procesy życiowe we wszystkim, co słyszy ten zew, a słyszy go cała dzielnica, cała gmina, powiat cały. Gdy Giganna popadnie w rozpacz, to drżyjcie i klękacie narody, to teste David cum Sybilla, solvet saeclum in favilla, a jeśli nawet nie saeclum, to neurony w mózgach rodzicielskich na pewno. Bo podobno jak dziecko płacze, to w mózgu matki komórki umierajom. Taki ewolucyjny skill to jest, plus 1000 do mocy i plus 1000 do magii, żeby rodzic szybko reagował na wezwanie zrozpaczonego potomka.

Ale kiedy potomek ma prawie dwa lata, a jego rozpacz spowodowana jest tym, że matka wstała o 5:30 i próbuje się wymknąć do pracy na 7:00, żeby wcześniej z tej pracy wrócić i z dzieciątkiem pobyć dłużej...  no, co wtedy się robi? Co, pytam się ja?

Ucieka się! Ucieka się, upychając pośpiesznie po kieszeniach te mózgowe komórki, które w panice poczęły się ratować przed zagładą wyskakując przez uszy. Com złapała i upchnęła, to moje. Reszta się pewnie rozbiegła po sąsiadach. To dlatego sąsiedzi teraz śmigają z prędkością światła, konstruują perpetuum mobile, panaceum i astrolabium, bo codziennie są zasilani w tysiące moich wiejących komórek mózgowych. Podczas gdy ja stoję skamieniała w przedpokoju i mówię do Dziobalindy coś w stylu - weź no kochana te buty swoje i włóż je do.... eeeee.... do.....yyyyyy..... Do szafki, mamo! podpowiada Dziobalinda nieco zniesmaczona. Do szafki, tak. Taki wyraz to jest, szafka. Jeden z niezliczenie wielu wyrazów, których nie umiem przywołać z pamięci w prostych sytuacjach życiowych.

No nic. Se Luxtorpedy nowej posłucham, przejdzie mi smut i apatia, w którą popadłam dziś z rana, gdy już udało mi się uciec. A potem wsłucham się w kojący szum laptopa. W plusk i świst tynku opadającego ze ściany i brudu spływającego po szybie, w naszym zabytkowym budynku biurowym. I odżyję trochę. I zacznę reprodukować komórki mózgowe w nadziei, że może one odrastają choć trochę? I że kiedyś usiądziemy sobie z Giganną i Dziobalindą, co ja je kocham bardzo, ale i pasjami lubię, te moje córki o silnych osobowościach, i pośmiejemy się z tego wszystkiego wspólnie.

Ale to jeszcze nie dzisiaj.

Dzisiaj to.

Komentarze

  1. Kochana, wiem, że trudne jest, ale jak mi to powtarzał zawsze mój instruktor prawa jazdy- to już przeszłość, ani jej zmienić, ani poprawić. Nie wracać i żyć dalej. Dzieci krzyczo, dzieci płaczo i wyrażajo sprzeciw. Głośno, bardzo głośno i wkurwiajaco (wybacz) głośno.
    Mózg da radę.
    Matka da radę.
    Wszystko będzie dobrze.

    Mantruj :)

    Ściskam mocno :*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @J: Wdycham pranę :)

      Ach, dziękuję Ci J., ja wiem, że Ty wiesz, jak to jest :) I wzorem mym jesteś do naśladowania i nadzieją :)

      cmok cmok :*

      Usuń
  2. Mea maxima culpa, że zamiast skupić się na części merytorycznej posta będę pisać o jego formie, ale jestem po prostu urzeczona. Jaka piękna składnia łacińska, a te metafory, a te porównania... Smakuję Twój wpis jak czekoladkę After Eight [a wierz mi, to w moich ustach duża pochwała :)].

    Wynika z tego, że z Twoimi mózgiem nie jest wcale tak tragicznie - skoro potrafisz popełniać podobne posty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Dragonella:

      Ach, dziękuję Ci bardzo, Dragonko :) Komplementa z Twych ust (no dobra, z klawiatury) są balsamem dla mych pozostałych komórek mózgowych :)

      Najwidoczniej zostały mi te ze składnią łacińską właśnie. Podejrzewam, że są mocno zabarykadowane gdzieś bardzo w głębi czaszki i - jak kapitan - one zejdą ostatnie z pokładu ;)

      Usuń
  3. Tempus fugit - jak to burmistrz mojego miasteczka rodzinnego kazał wymalowac na scianie pod zegarem na rynku (moze co by nikt nie myslał, że jak zegar stanie, to stanie i czas?).
    Wiec wiesz, fugit, fugit a nawet jak strzała pędzit, i ani sie obejrzysz... itd. ;) Dasz rade, przecież ty kobieta z żelaza jestes!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @diabel-w-buraczkach: Ach, dziękuję :) Daję radę dziś, bo Giganna w dobry humorze wstała :) A jej dobry humor wynagradza wszelkie wrzaski możliwe - bo ona we wszystkim tak ma, jak coś robi, to już robi - smuci się bardzo, denerwuje się strasznie, ale cieszy się pięknie. A gdy śmieje się, to w krąg się śmieje świat :)

      Usuń
  4. Zleci szybciej niż Ci się wydaje. I ten krzyk wspominać będziesz z uśmiechem :-) bo on jest błahy i niewarty utraty tych komórek. Wiem, co mówię, ja, matka dorosłych dzieci. A córka, która jest młodszym rodzeństwem, czasem z udawanym żalem mówi: niczego nie pamiętacie z mojego dzieciństwa, gdy wspominamy jakieś dziecięce zachowania i zastanawiamy się, którego (które?) z dzieci to dotyczy ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ewarub: O! I to jest świetny sposób, żeby spojrzeć na to pozytywnej strony - będziemy mieli dla Giganny pełno spersonalizowanych i intensywnych wspomnień :)

      Usuń
  5. Dzięki.
    Teraz już wiem, gdzie mi się te wszystkie... eee... yyy... te tam podziały. Do domu wrócę, obuwie zrzucę i zemsta, zemsta na wroga, z Bogiem albo i mimo Boga!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Moje-waterloo: I co? Co się stało? Matko, aż boję się pomyśleć, gdyż wiem, że Ty jesteś Kobietą z Osobowością!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Stridor dentium Synafiae

Czworo ludzi dwie historie