O alpinizmie blokowym
A gdy wczoraj po południu wyszłam z Córkami do biblioteki, po nową porcję Basi, Mamy Mu i Pana Kuleczki, to nie było już przed klatką podjazdu dla wózków. Zniknął. Została po nim wielka betonowa wyrwa w schodach, szczerząca się do mnie nieprzyjemnie i - jestem prawie pewna - złośliwie.
Nawet się ucieszyłam przez moment, że to dobrze. Że może w końcu spółdzielnia postanowiła zrezygnować z fundowania nam tej wątpliwej rozrywki, jaką jest kurs kaskaderski w postaci wpychania wózka po prawie pionowym podjeździe lub też spuszczanie go w dół z tegoż pionowego podjazdu - mniej więcej w taki sposób, w jaki Indiana Jones w Świątyni Zagłady hamował rozpędzone wagoniki, aż mu się stopu zapaliły były od pędu.
Może. A może i nie, nasza spółdzielnia nie grzeszy bowiem zbytnią dbałością o komfort psychiczny czy fizyczny swych mieszkańców.
Tymczasem jednak stałam na górze schodów, z Dziobalindą, Giganną w wózku i bez podjazdu. Ale twarda jestem, a wózek miętki, czyli tzw. parasolka. Pobrałam wózek z Giganną w środku na bary i zaczęłam znosić.
Krok po kroku.
Zagryzając wargi.
Puszczając parę nosem.
Oddychając w miarę spokojnie.
(Giganna wstrzymała oddech.)
(Dziobalinda stała w milczeniu pod schodami.)
Czas zwolnił.
Zatrzymał się świat wokół.
I ...
...
I dotarłam na dół! Z całą Giganną, w całym wózku!
I wtedy Giganna, licząca sobie 1 rok i 10 miesięcy, odetchnęła z ulgą, a następnie zakrzyknęła: Brawo, brawo mama! I zafundowała mi oklaski. Otrzymałam też gratulacje od Dziobalindy.
Chciałam nawet medal w pierwszym momencie, ale nie, jednak nie chcę. Na co mię medal jest, kiedy mi najlepsze Córki na świecie brawo biją. Czniam wszystkie medale. Wolę Córki!
Nawet się ucieszyłam przez moment, że to dobrze. Że może w końcu spółdzielnia postanowiła zrezygnować z fundowania nam tej wątpliwej rozrywki, jaką jest kurs kaskaderski w postaci wpychania wózka po prawie pionowym podjeździe lub też spuszczanie go w dół z tegoż pionowego podjazdu - mniej więcej w taki sposób, w jaki Indiana Jones w Świątyni Zagłady hamował rozpędzone wagoniki, aż mu się stopu zapaliły były od pędu.
Może. A może i nie, nasza spółdzielnia nie grzeszy bowiem zbytnią dbałością o komfort psychiczny czy fizyczny swych mieszkańców.
Tymczasem jednak stałam na górze schodów, z Dziobalindą, Giganną w wózku i bez podjazdu. Ale twarda jestem, a wózek miętki, czyli tzw. parasolka. Pobrałam wózek z Giganną w środku na bary i zaczęłam znosić.
Krok po kroku.
Zagryzając wargi.
Puszczając parę nosem.
Oddychając w miarę spokojnie.
(Giganna wstrzymała oddech.)
(Dziobalinda stała w milczeniu pod schodami.)
Czas zwolnił.
Zatrzymał się świat wokół.
I ...
...
I dotarłam na dół! Z całą Giganną, w całym wózku!
I wtedy Giganna, licząca sobie 1 rok i 10 miesięcy, odetchnęła z ulgą, a następnie zakrzyknęła: Brawo, brawo mama! I zafundowała mi oklaski. Otrzymałam też gratulacje od Dziobalindy.
Chciałam nawet medal w pierwszym momencie, ale nie, jednak nie chcę. Na co mię medal jest, kiedy mi najlepsze Córki na świecie brawo biją. Czniam wszystkie medale. Wolę Córki!
Spółdzielnie dba, żebyś pracowała nad masą i wydolnością organizmu ...
OdpowiedzUsuńpacz, jakie te ludzie so troskliwe ...
@J. Ach, spółdzielnia w ogóle dba o nas bardzo, głównie, żebyśmy się nie rozleniwiali i do wygód nie przyzwyczajali, bo to przecież ducha osłabia ;)
UsuńHmmm, jakkolwiek twój sukces na polu blokowego alpinizmu cieszy mnie niezmiernie, oraz przychylnym okiem na rozwój nowych dyscyplin sportowych patrze - to jednak zycze nowego, odjazdowego podjazdu jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuń@Diabel-w-buraczkach: Dziękuję :) Aczkolwiek, no... ja nie wiem, czy to kiedykolwiek nastąpi. Petycje o zmianę tego podjazdu składaliśmy już ze 4 razy. Chociaż, może tym razem...
Usuńbrawo! :) niedawno jadąc rowerem już miałam się zatrzymać przed stromym podjazdem pod górkę, kiedy z fotelika rowerowego tuż za moimi plecami powiedziano: "mama! das ladę!" - no i dałam, kurczę ;)
OdpowiedzUsuń@Natalijka: No widzisz! Brawo dla Ciebie! :) Ja się jeszcze nie nauczyłam jeździć z fotelikiem, na męża to zrzucam ;)
UsuńSama nie wiem, czy w komentarzu przede wszystkim docenić empatię Twoich córek - czy pomstować na bezduszność administracji osiedlowej...
OdpowiedzUsuń@Dragonella: Empatię córek doceniać ;) Na spółdzielnię nie ma co pomstować, bo oni się pomstowaniem tylko karmią, jak Cudaczek Wyśmiewaczek ;)
Usuńmożesz wszystko. a także kilka innych rzeczy.
OdpowiedzUsuń@Lis: Wszystko to chyba jednak nie. Na przykład nadal nie mogę przespać nocy od wieczora do rana ;)
UsuńA może jednak coś wybudują?
OdpowiedzUsuńEntuzjazm Córek... WYMIATA!!!
@Moje-waterloo: Na razie zostawili rozkopane na długi weekend, żeby było zabawniej ;) Np. zabawniej pędzić po tych schodach z dziecięciem z rozcięto głową, do szpitala. Ale o tym to już jutro napiszę, jak ochłonę.
UsuńCórki są cool. Moje też :) Nie oddałabym ich za nic, nikomu.
OdpowiedzUsuń@ Brommba: Byłam tego pewna :)
Usuń