O medalach

Jak fajnie byłoby, gdyby matki dostawały odznaki, spawności i medale za każdą trudną rzecz, którą udaje im się zrobić, choć wcześniej wydawała się ona niewykonalna! Chodziłybyśmy wtedy obwieszone orderami do kolan, jak ruski generał, że sobie pozwolę na cytat z kabaretu mego dzieciństwa.

Otóż bowiem ja zdobyłam ostatnio dwie nowe sprawności, mianowicie:
  • pojszłam z dwoma dzieckami na pływalnię i wróciłyśmy wszystkie całe i zdrowe,
  • nie wdałam się w awanturę z Małżonkiem, choć obydwoje byliśmy na skraju załamania nerwowego (praca, dzieci chore, dzieci krzyczą, praca, kasa, chore dzieci, chore dzieci, chore dzieci - i na koniec kot puścił pawia w przedpokoju, co przelało czarę goryczy!).
Za to drugie, to nawet, myślę, złoty medal mi się należy! Było to jedno z większych osiągnięć w moim życiu prywatnym.

Z innych osiągnięć, których się po sobie nie spodziewałam (w domu rodzinnym kultywowano takie zabawne przekomarzanie, że jako dziecię jajogłowe mam marchwiane rączki i że moja młodsza siostra, jako bardziej zaradna, będzie musiała mnie utrzymywać), mogę wymienić jeszcze:
  • bycie w ciążach i zakończenie tych ciąż porodami, zwłaszcza porodem sn w przypadku Giganny - serio nie sądziłam, że będę do tego zdolna (i szczerze mówiąc, nikt chyba nie sądził, że będę - z ciążami jeszcze jako tako, ale w porodach jestem do bani);
  • przetrwanie pierwszych miesięcy po urodzeniu Dziobalindy, bez popadnięcia w nieuleczalne stany lękowe,
  • przetrwanie pierwszego roku po urodzeniu Giganny bez wyskoczenia przez balkon z 10 piętra (i owszem, nadal ona nie śpi w nocy i nadal okresowo wydziera się jak trąba jerychońska, ale już mi jakoś łatwiej)
  • przetrwanie 3 samotnych dni z dwójką dzieci, na 2 tygodnie po urodzeniu Giganny,
  • przetrwanie 4 godzin w kolejce na dyżur pediatryczny w niedzielę;
  • podróżowanie z dwójką dzieci samotrzeć zbiorkomem;
  • odwiedzanie  z dwójką dzieci samotrzeć przychodni publicznej;
  • ogarnianie Dziobalindy targanej przez grypę żołądkową;
  • samodzielne skręcenie krzesełka wysokiego marki Fisherprice,
  • przykręcanie zawiasów, malowanie ścian, a nade wszystko odtykanie zatkanego kibla bez użycia tego przyrządu, co nawet nie wiem, jak się nazywa,
  • pójście do pracy na 7:00 rano, powrót o 16:00, zajmowanie się dziećmi i domem do 22:00 po czem znowu pracowanie do 4:00 nad ranem (mój rekord z ostatniego czwartku).
A jakbym się rozpędziła, to mogłabym tak wymieniać i wymieniać, bo jestem dziś dobra dla siebie i pochwał sobie nie szczędzę.

I powiem tak. Każdy ma pewnie inaczej i uogólniać nie będę - ale w moim życiu tak się składa, że to właśnie rodzina, a zwłaszcza dzieci, stawiają przede mną większość wyzwań, którym sprostanie napawa mnie dumą. Owszem, umiem recytować długie starogreckie wyrazy, takie jak sphragidonychargokometes. Umiem imitować dialogi platońskie, pisać listy po łacinie, recytować Catulla metrycznie. Owszem, na ogół czytam szybko i ze zrozumieniem, i nawet ostatnio ktoś mnie polubił bardziej za to, że poleciłam na dobry humor czytanie Arystofanesa. Owszem, sprawnie sobie radzę w swojej pracy, którą lubię i dzięki której doznaję nierzadko przyjemnego poczucie spełnienia. Ale to wszystko zawsze przychodziło mi z łatwością. Nie musiałam się nad tym nie wiadomo ile trudzić. Lubiłam to po prostu i nadal bardzo lubię. Ale odtykać kibel albo zabawiać dzieci 4 h w kolejce w państwowej przychodni - not so much. Skręcić krzesełko albo upiec drożdżówkę -  zawsze żyłam w przekonaniu, że się do tego kompletnie nie nadaję. I właśnie dlatego prawdziwą dumą napawa mnie to, że takim zdaniom jestem w stanie sprostać. I za to poproszę medale! I o medale poproszę dla wszystkich kobiet, nie tylko matek,  które w codziennym życiu swoje słabości, demony, uprzedzenia i inne takie pokonują.

Brawo dla Was! Brawo dla nas! Oklaski!

Komentarze

  1. brawa dla tej pani! choć w tyle głowy coś mi mówi, że tak wygląda współczesne niewolnictwo - tzn jak twój ostatni czwartek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Lis: Trochę tak, a trochę nie. Czwartek tak wyglądał, bo dziecię się rozchorowało, nie było komu pomóc z opieką, a w piątek był straszliwy dedlajn i nie chciałam zostawić dziewczyn z zespołu bez pomocy. Mogłam pewnie po prostu wziąć zwolnienie... Ale wolałam zrobić ile się da w nocy w czwartek i zostać w domu z Giganną w piątek.

      Usuń
  2. Brawa.

    (z tym, że dla mnie chwilowo nie)

    Zawsze mówiłam, że biję Ci pokłony :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @J: Dla Ciebie też! Ja Cię podziwiam za wiele rzeczy, na które ja ani siły, ani odwagi nie mam. Więc proszę bez wymigiwania się odebrać order, no!

      Oraz dziękuję :)

      Usuń
  3. I racja - nie mozna mierzyc sukcesów ta sama miarka dla kazdego. Medal przyznany! :)
    Szczególnie zmiólt mnie z krzesla punkt:
    • przetrwanie 3 samotnych dni z dwójką dzieci, na 2 tygodnie po urodzeniu Giganny
    ... Czapki z glów, jak sobie przypomne moje samopoczucie 2 tyg. "po" i jeszcze w myslach dodam do tego drugie dziecko - uuuuh! kobieto z zelaza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Diabeł-w-buraczkach: Jak pięknie się nazywasz i jak pięknie wyglądasz! Zachwyconam! :)

      A z żelaza to ja byłam wtedy, ale i ze słomy, bo próbowałam do lasu z dziećmi na spacer pójść. Co się skończyło tak, że siedziałam pod lasem z cyckiem na wierzchu i karmiłam Gigannę, Dziobalinda latała wkoło nas, a tłum weekendowych spacerowiczów wybałuszał na nas oczy ;)

      Usuń
  4. Medali Ci się należy więcej, niż radzieckim generałom.

    A tak całkiem poważnie - zawsze sobie w myślach powtarzam, czytając Twoje notki, że dopóki są na świecie takie matki, jak Ty, dopóty coś z tego umęczonego polskiego narodu może jeszcze będzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Dragonella: Jesteś dla mnie taka dobra, że aż mnie to motywuje, żeby kiedyś sobie na Twoje pochwały zasłużyć, serio! :)

      Dla Ciebie tysiąc medali za bycie najlepszym nauczycielem, jakiego znam! Chciałabym, żeby moje dzieci trafiły kiedyś choć jednego takiego wspaniałego nauczyciela, jak TY :)

      Usuń
  5. Medal dla Ciebie- stanowczo tak! recytowaniem starogreckich słów i skręceniem krzesełka pobiłaś mnie na głowę :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Natalijka: Dla Ciebie też medal! Chociażby za sam fakt, że matkujesz trójce dzieci, czego ja bym nie udźwignęła zapewne ;)

      Ale z tym krzesełkiem, wiesz, to był jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu, jak je skręciłam :)

      Usuń
    2. Ja mówię mojej koleżance Oli że z trójką to spoko, ale nie wyobrażam sobie jak ona daje radę ze swoją czwórką :)))

      Usuń
    3. Ja znam heroskę, co daje radę z piątką :) Powinna zostać prezydentem :)

      Usuń
  6. A ja nie chcę oklasków i medali. Ja jestem zmęczona i chcę resetu jakiegoś. Najlepiej takiego z książką, pod kocem w niedalekiej odległości od szyby, za którą będą mąż z dzieciorami. I jeszcze mózg mi proszę zresetować, żebym się ciągle nie zamartwiała katarami, kaszlami i wszystkimi tymi okołoglusiowymi problemami. Ja się nie nadaję na domo-bohatera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Brommba: Ja wiem, Tobie się bardzo należy odpoczynek. I ja bym Cię z chęcią wysłała na porządne wakacje, takie z resetem i niemyśleniem o codzienności, tak na miesiąc! Ale że nie mogę tego zrobić, to ściskam po prostu i wspieram wirtualnie :)

      Usuń
  7. Nie będzie tak, że przychodzisz i tak się chwalisz. Bezecnie. JA Cię pochwalę!

    Medal dla Synafii!!!
    (Fala meksykańska).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Moje-waterloo: Medal od Ciebie więcej dla mię znaczy niż Oscar od całej akademii!

      Dziękuję!

      A już z tą meksykańską falą rozbiłaś mnie w drobne wiórki, siedzę i wzruszam się :)

      Usuń
  8. Podpisuję się pod tym całą sobą :) Ja ostatnio z przychodni (wcale nie publicznej!) po prostu wyszłam... Wizja spędzenia niekończących się godzin w stadzie ponad 20 niemowląt, gdzie na każde przypadało ok. 1,5 rodzica, w ciasnym korytarzu, w którym nie było czym oddychać, a w dodatku był wspólny z tym, na którym czekali chorzy dorośli (?!), skutecznie mnie odstraszyła. Oczywiście trzeba walczyć o swoje, więc zdania na ten temat nie zachowałam tylko dla siebie.
    Tym bardziej podziwiam i składam pokłony ogarniającym i jakże dzielnym mamom, które nie zdają się na łaskę losu, tylko stają z nim do pojedynku :) No i oprócz tych medali (niech będzie nawet z ziemniaka ;) ) to jeszcze należy się jakiś ekwiwalent pieniężny, najlepiej w czystym złocie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @improwizując: I bardzo dobrze, że nie zachowałaś tylko dla siebie zdania na ten temat - brawo! Oraz medal dla Ciebie :)

      I tak, popieram, oprócz medali niech nam dają jaką rentę kombatancką chociaż :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ziewająca dziewczynka

O jesieni