O złocie
Ja nie wiem, czy tak jest z każdym dorosłym życiem, czy to tylko moje dorosłe życie ulega jakiejś dekonstrukcji? Rozpada się na drobne elementy, z których ja je potem muszę układać w skomplikowane mozaiki. I nie, nie wychodzą mi ani arabeski, ani kosmateski. Żeby mię chociaż kostka bauma wyszła, ale też nie. Dumna jestem z siebie, jeśli uda mi się osiągnąć chociażby tzw. kocie łby.
A bo to wszystko jakoś tak pędzi szybko, a ja NIE ZDANŻAM. Jedyne, co mi wychodzi dobrze, to jak się zaczytam w metrze i nie zauważam, że to już moja stacja. We wszystkich innych dziedzinach - wieczna niedoróbka, prowizorka, pośpiech i wścik. Momenty, w których czuję, że jest po prostu ok, że nic więcej już nie trzeba, te momenty są poukrywane w tkance dnia codziennego niczym grudki złota w nurcie rzeki. Wyławiam pewnie co dziesiąty. A i to z wielkim trudem.
Ale jak już wyłowię... o wszyscy święci! Co ja czasem wyławiam!
Wyłowiłam ostatnio Gigannę, gdy wdrapała się na kanapę, przypadła do mnie i wyrzekła z wyraźnym upodobaniem: Moja! Kocham!
A potem ułożyła się wygodnie na mych kolanach i wygłosiła swój komentarz do naszej wspólnej rzeczywistości: Mama - kocham! Tata - kocham! Panta*- kocham!
To nie jest grudka złota, moi Mili, to jest sztabka złota! Sztaba, rzekłabym nawet. I ja sobie te sztaby, sztabki i grudki wyławiam i odkładam do skarbczyka. I gdy nastaje kolejny dzień pt. chmurno, durno, nieprzyjemnie, luźna plomba dzwoni w zębie... Czyli dziś... W takim dniu staram się pamiętać, że mam skarbczyk pełen złota i nikt mi go już odebrać nie może - mój ci on! I od razu jakoś lżej się robi na sercu, nieprawdaż.
To teraz kawa. Bo A. nie piła dziś jeszcze kawy. Ja piłam, ale pójdę z nią po tę kawę. Kawa to też moja malutka grudka złota jest.
A Wy macie też pełno takich grudek i sztabek, wiecie? Wiecie!
____
*Panta czyli Dziobalinda w języku Giganny
A bo to wszystko jakoś tak pędzi szybko, a ja NIE ZDANŻAM. Jedyne, co mi wychodzi dobrze, to jak się zaczytam w metrze i nie zauważam, że to już moja stacja. We wszystkich innych dziedzinach - wieczna niedoróbka, prowizorka, pośpiech i wścik. Momenty, w których czuję, że jest po prostu ok, że nic więcej już nie trzeba, te momenty są poukrywane w tkance dnia codziennego niczym grudki złota w nurcie rzeki. Wyławiam pewnie co dziesiąty. A i to z wielkim trudem.
Ale jak już wyłowię... o wszyscy święci! Co ja czasem wyławiam!
Wyłowiłam ostatnio Gigannę, gdy wdrapała się na kanapę, przypadła do mnie i wyrzekła z wyraźnym upodobaniem: Moja! Kocham!
A potem ułożyła się wygodnie na mych kolanach i wygłosiła swój komentarz do naszej wspólnej rzeczywistości: Mama - kocham! Tata - kocham! Panta*- kocham!
To nie jest grudka złota, moi Mili, to jest sztabka złota! Sztaba, rzekłabym nawet. I ja sobie te sztaby, sztabki i grudki wyławiam i odkładam do skarbczyka. I gdy nastaje kolejny dzień pt. chmurno, durno, nieprzyjemnie, luźna plomba dzwoni w zębie... Czyli dziś... W takim dniu staram się pamiętać, że mam skarbczyk pełen złota i nikt mi go już odebrać nie może - mój ci on! I od razu jakoś lżej się robi na sercu, nieprawdaż.
To teraz kawa. Bo A. nie piła dziś jeszcze kawy. Ja piłam, ale pójdę z nią po tę kawę. Kawa to też moja malutka grudka złota jest.
A Wy macie też pełno takich grudek i sztabek, wiecie? Wiecie!
____
*Panta czyli Dziobalinda w języku Giganny
wiemy ! :))
OdpowiedzUsuńczasem nam piraci zniechęcenia porwą skarbczyki, ale przeciez je odzyskujemy !
Całuję Cię mooooocno :**
(czułaś ? to plaśnięcie w policzek ??:P)
@J: Czułam! Przesyłam buziaczki zwrotne, łap! :) :*****
OdpowiedzUsuńPiękny wpis, wezmę go sobie do serca. Taka instrukcja obsługi grudki złota,coby jej nie przeoczyć w pośpiechu, wścieku i codziennej prowizorce, jak trafnie opisałaś również moją rzeczywistość. Lila
OdpowiedzUsuń@Lila: Czyli jednak nie tylko mi tak życie dorosłe przyspiesza? Ufff... :)
UsuńPozdrowienia serdeczne :)
Niezles to wymyslila.... Jak zwykle!
OdpowiedzUsuń@Broszki: A Ty jak zwykle jesteś przemiła :)
Usuń(PS. Przeczytałam pierwsze słowo i pomyślałam "Nieźleście nas urządziły...siostry!").
Wiemy, wiemy! Łowimy z piekielnym zapamiętaniem i łatamy starannie dziury w sieci!
OdpowiedzUsuń@diabel-w-buraczkach: I o to się rozchodzi! :)
UsuńCoelho się znalazła :P
OdpowiedzUsuń:*
@moje-waterloo: Zawsze miałam te ciągoty, cóż poradzić ;) :P
UsuńWiemy! Ty też jesteś taką naszą grudko-sztabką. Wiesz? Wiedz.
OdpowiedzUsuń@Brommba: No i masz, poryczałam się nad tym komentarzem. Dziękuję Ci :)
UsuńO, jak dobrze, że zajrzałam dziś do Ciebie! Potrzeba mi było takiej teorii o grudce złota, bo ostatnio mam mało siły, żeby ją zauważyć... Opiekuję się wnuczkiem (Synowa i syn w pracy) i choć dzieciaczek, aktualnie ośmiomiesięczniak, jest najukochańszy, to ja jednak po 7 godzinach babciowania jestem wypruta ze wszystkich sił. A Kuba to przecież moja wielka gruda złota jest :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
@Ewarub: Och, podziwiam! 7 godzin z dziecięciem, nawet najukochańszym na świecie, to jest jednak poligon. Synowa z Synem mają duże szczęście, mogąc liczyć na taką pomoc :) O Kubie nie wspominając - nie ma to jak babcia :)
Usuń