O byciu w kontakcie z samym sobą
Staram się być rodzicem cierpliwym i wyrozumiałym. Niestety, moja natura - w czerwcu zrodzona - niespecjalnie mnie do tego predysponuje. Owszem, przy dobrych okolicznościach przyrody jestem cierpliwa, wyrozumiała i wyluzowana jak na Jamajce. Ale gdy tylko jestem zmęczona lub/i głodna, tracę cierpliwość całkowicie i byle co doprowadza mnie do furii. A jestem matką pracującą - jestem zmęczona i głodna przez 85 % czasu.
W związku z takimi uwarunkowaniami, udoskonalam na potrzeby mojej rodziny system wczesnego ostrzegania. Informuję po prostu o swoich uczuciach i potrzebach. Dzieciom mówię np. że złości mnie, gdy muszę 10 razy prosić o posprzątanie ubrań z podłogi. Albo że kiedy się spieszymy, zawsze mnie to trochę stresuje, więc mam małą tolerancję na długotrwałe negocjacje oraz chęć narysowania „jeszcze tylko jednego” obrazka na 5 minut przed wyjściem z domu. Wiedzą też moje dzieci, że jak jestem zmęczona, to nie mam cierpliwości. Powtarzam to powiem do znudzenia.
- Dziobalindo, naprawdę czas wychodzić z wanny. Jestem po całym dniu pracy i jestem strasznie zmęczona. A wiesz, jak jest ze mną, jak jestem zmęczona?
- Wiem, wiem. Nie masz cierpliwości...
(To mi przypomina panią od matematyki ze szkoły podstawowej, która w celu uzyskania posłuchu i dyscypliny pytała nas zawsze: „Kto tu rządzi - Leon czy jego dzieci?”. I już po miesiącu wystarczało, że mówiła: „Kto tu rządzi?”, żeby cała klasa chórem odpowiadała: „Leon!” i względnie się uspokajała).
System ten działa z mniejszą lub większą skutecznością - nie znaczy to, że dzieci zawsze i chętnie robią to, o co proszę. Ale mam przynajmniej nadzieję, że jak już wybuchnę i krzyknę, to przynajmniej mają świadomość, że to nie one są „złymi dziećmi”, tylko ja jestem zmęczoną matką. Czy tak jest naprawdę - nie wiem. Wiem natomiast, że dziewczyny uczą się też w ten sposób nazywać własne uczucia. I mówią o nich - rzadziej (Dziobalinda) lub częściej (Giganna). Myślę, że to dobrze, żeby umiały nawiązywać taki kontakt ze swoimi emocjami. Może im to w przyszłości choć trochę ułatwi życie.
Mnie natomiast rozbroiło kompletnie gdy wczoraj wieczorem Giganna - zmęczona po pełnym atrakcji weekendzie u babci - zaczęła jojczyć i informować na wszystkich:
- Mamo, zaczynam płakać. Zaczynam płakać, Panto. Zaczynam płakać!
W związku z takimi uwarunkowaniami, udoskonalam na potrzeby mojej rodziny system wczesnego ostrzegania. Informuję po prostu o swoich uczuciach i potrzebach. Dzieciom mówię np. że złości mnie, gdy muszę 10 razy prosić o posprzątanie ubrań z podłogi. Albo że kiedy się spieszymy, zawsze mnie to trochę stresuje, więc mam małą tolerancję na długotrwałe negocjacje oraz chęć narysowania „jeszcze tylko jednego” obrazka na 5 minut przed wyjściem z domu. Wiedzą też moje dzieci, że jak jestem zmęczona, to nie mam cierpliwości. Powtarzam to powiem do znudzenia.
- Dziobalindo, naprawdę czas wychodzić z wanny. Jestem po całym dniu pracy i jestem strasznie zmęczona. A wiesz, jak jest ze mną, jak jestem zmęczona?
- Wiem, wiem. Nie masz cierpliwości...
(To mi przypomina panią od matematyki ze szkoły podstawowej, która w celu uzyskania posłuchu i dyscypliny pytała nas zawsze: „Kto tu rządzi - Leon czy jego dzieci?”. I już po miesiącu wystarczało, że mówiła: „Kto tu rządzi?”, żeby cała klasa chórem odpowiadała: „Leon!” i względnie się uspokajała).
System ten działa z mniejszą lub większą skutecznością - nie znaczy to, że dzieci zawsze i chętnie robią to, o co proszę. Ale mam przynajmniej nadzieję, że jak już wybuchnę i krzyknę, to przynajmniej mają świadomość, że to nie one są „złymi dziećmi”, tylko ja jestem zmęczoną matką. Czy tak jest naprawdę - nie wiem. Wiem natomiast, że dziewczyny uczą się też w ten sposób nazywać własne uczucia. I mówią o nich - rzadziej (Dziobalinda) lub częściej (Giganna). Myślę, że to dobrze, żeby umiały nawiązywać taki kontakt ze swoimi emocjami. Może im to w przyszłości choć trochę ułatwi życie.
Mnie natomiast rozbroiło kompletnie gdy wczoraj wieczorem Giganna - zmęczona po pełnym atrakcji weekendzie u babci - zaczęła jojczyć i informować na wszystkich:
- Mamo, zaczynam płakać. Zaczynam płakać, Panto. Zaczynam płakać!
chciałabym tak umieć
OdpowiedzUsuń...
najczęściej udzielam krótkiej i zwięzłej informacji- jestem wkurzona ! (nie negocjuję już na tym etapie :P)
natomiast zauwazyłam,że Łucja najczęściej informuje (równie lakonicznie) - nie mam na to ochoty, lub- wersja skrócona -nie.
Przykład
idę do sklepu i zagaduję Dziecinę- idzieMY do sklepu
-nie
- ale idzieMY kupic Ci skarpetki/książkę/cokolwiek
- nie, idź sama, ja nie mam ochoty
- jestem wkurzona, ze ze mną nie współpracujesz
- współpracuję- udzielam ci informacji, że nie mam ochoty
:))))
kurtyna, brawa itp :P
@J: No, ale jeśli chodzi o asertywność to obie możecie lekcji udzielać! Ja się piszę :)
UsuńOraz - oklaski!
No więc- następny etap jest taki, że one się przyzwyczajają do tych informacji i traktują je jako szum, który się ignoruje, bo jakos trzeba żyć :P Tak naprawdę to działa najlepiej, jak jest rzadko sygnalizowane, a większość czau mama ma normalną cierpliwość i nie śpi na stojąco.
OdpowiedzUsuń@Mader: A widzisz. Dobrze, że mi o tym napisałaś. Muszę zacząć modyfikować system. Nie wiem tylko, jak to zrobić, żeby nie spać na stojąco....
Usuń@synafio, chciałabym ci podać jakąś doskonałą recepę na tę rownowagę miedzy pracą, życiem zawodowym oraz przeróznymi życiowymi klopotami, które to zmęczenie i niedojadanie powodują, a rodzina, ale... nie potrafię.
UsuńAch, wiem, wiem, nikt nie ma cudownej recepty. Wszyscy musimy się po prostu gimnastykować dużo.
UsuńNo, ja może gimnastykuję się za mało, bom gnuśna ;) Ale pracuję nad tym!
@ synafio- wydaje mi się, że oceniasz sie zbyt surowo. Te, co śpią na stojąco, to są akurat tego dnia mniej gnuśne, a takie bardziej pracoholiczki ;)
OdpowiedzUsuń@Mader: O, jestem zdecydowanie zbyt gnuśna na pracoholiczkę! ;)
UsuńBardzo ładnie robisz, Synafio. Za 20 lat córki będą Ci wdzięczne. Uczysz je wielu przydatnych rzeczy - np. szacunku dla samej siebie i własnej pracy oraz konieczności posiadania przestrzeni.
OdpowiedzUsuńGdzie się taka mądra ulęgłaś, Synafio?
@moje-waterloo: W mojej mądrej i fajnej matce się ulęgłam! A potem jeszcze duchowo lęgłam się w wielu mądrych i fajnych babkach i nadal to robię ;) Gdyż wszystko co dobre to ja czerpię od dobrych ludzi, wiesz, fajna Joanno :)
UsuńNajgorzej jest wtedy, kiedy człowiek nie ma cierpliwości, aby poinformować, że nie ma cierpliwości.. :) Ale patent na system wczesnego ostrzegania podoba mi się bardzo. Właśnie postanowiłam pracować nad swoim. Ostatni dzwonek :)
OdpowiedzUsuń@Googlowka: Tak myślę, że Ty masz jeszcze przynajmniej rok, zanim Hania wejdzie w fazę buntu dwulatka, więc na spokojnie możesz opracowywać własny system - zwłaszcza, że ani Ty nie jesteś furiatką jak ja, ani też Hania nie jest z tych wielce krzyczących i awanturujących się ;)
UsuńBardzo fajny system ostrzegania! Warto go dalej testować. Wzrasta wtedy prawdopodobieństwo, że nastolatek na (nudne) pytania mamy po szkole: "co było w szkole, dużo masz zadane? itp" nie odburknie, tylko grzecznie odpowie: "Mamo, czy możemy o tym porozmawiać później, bo teraz mam czas wolny od szkoły?".
OdpowiedzUsuń@evasta: Byłoby pięknie! Testuję, ale pewnie będę też w miarę potrzeb modyfikować ;)
Usuńsystem wczesnego ostrzegania - SWO - pozwolisz ze zaadaptuję twój pomysł na własne potrzeby?
OdpowiedzUsuńJestem tutaj :)
@Sour Girl: Oczywiście! Adaptuj, udoskonalaj, daj znać, jak efekty :)
Usuń;D
UsuńJestem mamą z wieloletnim doświadczeniem i muszę Ci powiedzieć, że masz bardzo fajny system ostrzegawczy. Dobrze, że dzieci poznają różne emocje rodziców.
OdpowiedzUsuń@radosnastrona: Cieszę się, że Ci się podoba :) Serdecznie pozdrawiam :)
UsuńZapraszamy do dodania bloga w serwisie zBLOGowani! Mamy już ponad 2200 blogów z 22 kategorii.
OdpowiedzUsuńNależy założyć konto jako bloger i w 2 krokach dodać bloga do serwisu. Nasz robot sam pobiera aktualne wpisy i prezentuje je tysiącom użytkowników którzy codziennie korzystają ze zBLOGowanych. Dla blogera to korzyść w postaci nowych czytelników i większego ruchu na blogu. Zapraszamy!