O prezentach - tych świątecznych i tych codziennych
A pod choinkę dostałam w tym roku dużo pięknych prezentów!
- Wolne wieczory do spędzania z Małżonkiem przy winie grzanym, bigosie i filmach si-fi.
- Wolne dni do spędzania w łóżku z książką (dzieci bawią się obok na podłodze) lub z dziećmi (wspólne oglądanie bajek).
- Gołe stópki dziecięce wierzgające w pościeli podczas wspólnego oglądania bajek.
- Kolacja samodzielnie przyrządzona i przyniesiona na tacy przez Dziobalindę.
- Bigos. Dużo, dużo, dużo bigosu.
- Spotkania z mamą, siostrą, dziadkami, teściami, przyjaciółmi - proste i dobre, bo proste. Bez pretensji, kłótni, przytyków. Po prostu wspólne bycie razem. Nie ma nic lepszego.
- No dobra, jest coś lepszego. Bigos.
- Oraz dużo, dużo, dużo bigosu!
Jest taka „bajka o Ani”, znacie?
No więc ze mną jest jak z Anią. Ani specjalnie nie jestem
urodziwa, ani bogata z domu, ani z dorobku własnego, ani też inteligencją nie
sięgam wyżyn światowych. I nawet czasem siądę sobie i biadolę na ten temat. Ale
potem sobie myślę - no właśnie! Bo przecież nikim specjalnym nie jestem, ani też nie zapracowałam
sobie na to, a tyle mnie szczęścia spotyka! Te stópki dziecięce
wierzgające, te wieczory z Małżonkiem, który robi najlepszy na świecie bigos!
To wsparcie rodzinne, ci wszyscy dobrzy ludzie, te piękne wschody słońca (dziś rano był taki, pomarańczowe chmurki na błękitnym niebie, cudności)! I
wszystko to - za nic. Niczym sobie przecież nie zasłużyłam na to. Jeśli to nie
jest szczęście, to ja już nie wiem, co miałoby tym szczęściem być.
Na nowy rok życzę Wam szczęścia właśnie - tego codziennego, najlepszego
na świecie szczęścia, które objawia się w rzeczach prostych i ważnych.
Tego, którego Wam nikt nie zabierze, bo ciepło w Waszych sercach zostanie z
Wami już na zawsze, jeśli tylko zechcecie je tam zachować.
A sobie z kolei życzę, żebym za to całe szczęście umiała się
choć trochę światu odwdzięczyć.
Wszystkiego dobrego!
Okazuje się, że faceci to specjaliści od bigosu - u nas też to domena Hipka, ja nawet nie próbuję się z nim mierzyć :) Co do stópek wierzgających, to jeszcze się nie wypowiadam, ale pogadamy przy okazji następnych świąt...
OdpowiedzUsuńWychodzi na to, że kluczem do szczęścia jest umiejętność doceniania tego, co się ma. Ot i cała filozofia.
Całuję i ściskam wszystkich, a podwójnie moją ulubienicę, czyli Dziobalindę.
@Dragonella: Ja Cię tutaj też muszę wyściskać - bardzo, bardzo się cieszę! Gratulacje dla Ciebie i Hipka! :)
UsuńA co do Dziobalindy, to układa ostatnio ona piosenki edukacyjne. Np. o tym, żeby prosić o pomoc, i o tym, żeby uważać na sprzęty. Może nawiążecie jakąś pedagogiczną współpracę ;)
Z nią - zawsze i wszędzie. Tzn. ona będzie mówiła, a ja za nią podążała z kajecikiem i robiła notatki... :)
UsuńDzięki :) Ja jeszcze jestem w szoku, bo dowiedzieliśmy się - nomen omen - w Boże Narodzenie dopiero... Chyba się cieszę :) Na razie to trzeba ustalić, czy wszystko w porządku i czy Hipciątko zdrowe. Potem będzie czas na radość.
@Dragonella: No to mieliście mega prezent pod choinkę ;)
UsuńTrzymam kciuki, żeby wszystko było w porządku :) :) :)
Bożena musi bunt podnieść, bo jej Stefan bigosu gotować nie raczy :( Czuje się poszkodowana w tym aspekcie.
OdpowiedzUsuńW pozostałych już chyba nie, bo tez ma te stópki i te filmidła :) Także tego. Oby tak dalej!
@Sekretarka Bożeny: Chciałabym szczerze napisać, że to nie szkodzi, że nie ma bigosu, że przecież wystarczą stópki i filmidła... Ale, ach, nie umiem!
UsuńMam jeszcze trochę zamrożonego bigosu - wysłać? Mąż zrobił bigos z 5 kg kapusty kiszonej i 2 główek świeżej. Mamy zapas :D
Bożena dziękuje, wyżebrała z tego wszystkiego słoik bigosu od mamusi. Stefan zaś śpi na kanapie od dzisiaj.
Usuń(żarcik z tym Stefanem)(po słoik naprawdę Bożena pojechała).
I dużo pysznego bigosu w Nowym Roku. I tego wymarzonego spokojnego szczęścia również! :-)
OdpowiedzUsuń@Ewarub: Wzajemnie!
UsuńA bigos mi się skończył...ale na szczęście mam zamrożoną drugą porcję! :D
Piekne prezenty! Caly ten "swiateczny" chaotyczny i dziki shopping jest mi nad wyraz wstretny. Unikam. Zreszta od jakiegos czasu (od kiedy sie jako tako ustabilizowalam wewnetrznie) to stwierdzam, ze ja nic nie potrzebuje wlasciwie. Ok, sa rzeczy, które moze i fajnie byloby miec, ale zaden to mus. Mam tych moich dwoje wariatów w domu, mam moje krzywe zwierzatka na kartonie, biblioteke czynna do wieczora i urlop raz w roku - i wiecej mi nie trzeba.
OdpowiedzUsuńWiec oby tak dalej - tobie, mnie i wszystkim tu obecnym!!!
A, i nawet rozmrozilam w koncu lodówke ;) (a to juz naprawde wielki sukces).
@Diabeł-w-buraczkach: Biblioteka czynna do wieczora to jest rzecz tak w życiu niezbędna, jak bigos! Tak więc masz szczęście :)
UsuńJa też mam urlop raz w roku i też się z niego cieszę :)
Oraz gratuluję rozmrożenia lodówki! Może i ja kiedyś rozmrożę? ;)
Sy, życzę Ci dobrego Nowego Roku. Niech radość życia Cie nie opuszcza. Celebruj każdy dzień, każde tu i teraz. Nie martw się na zapas i bądź sobą. Sciskam!
OdpowiedzUsuń@Brombie: Kochana, bardzo Ci dziękuję! Swoją drogą, niemartwienie się na zapas to jest coś, czego się powinnam w końcu nauczyć ;) Może sobie zrobię takie postanowienie noworoczne? ;)
UsuńI Wam życzę zdrowia i spokoju ducha, i dużo radości i miłości :) I dużo, dużo plastrów miodu na obolałe miejsca - niech się szybko zagoją :) Uściski!
:)) Z Plaster jeszcze raz dziękuję. Dobrze zrobił na moje ałka.
OdpowiedzUsuń"Za" miało być
UsuńMi też dobrze zrobił :) Jeszcze go dosłuchuję do końca
UsuńTo tak, jak ja :))
OdpowiedzUsuńNiech szczęście cię nie opuszcza Synafio! Dużo dobra i Bożego błogosławieństwa w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuń@Natalijka: I dla Was też, Natalijko! Uściski! :)
Usuń