O zimie bez zimy

Ferie spędzamy w domu. Przede wszystkim - wytrwale próbując wyremontować pokój Dziewcząt, które rosną wszak i potrzebują pewnych zmian. W związku z silnymi zainteresowaniami Dziobalindy kosmosem, pokój ma mieć motyw kosmiczny. W planach więc jest piętrowe łóżko - statek kosmiczny, oraz schodki do łóżka, w których będą się mieścić półeczki na zabawki. Nowa szafa, przerobiona mężowskimi rękami ze starej. Jedna ściana miękka (ta „do spania”), bo z japońskiego tynku, a druga ściana kosmiczna (ta „do oglądania”), bo pomalowana na niebiesko i ozdobiona prezentacją układu słonecznego. Wszystko robimy sami, a w zasadzie sam robi mąż, podczas gdy ja zabawiam Dziewczęta. Idzie nam to więc, szczerze mówiąc, bardzo powoli. Tak bardzo powoli, że zaczynam się zastanawiać, czy kiedykolwiek skończymy. Tym bardziej, że na czas remontu zmuszeni jesteśmy zamieszkiwać wszyscy we czworo w jednym pokoju. Tyle dobrego, że gdy zakończymy ten remont kiedyś (oby!), to z pewnością nastąpi efekt kozy i zamiast tęsknić do trzeciego pokoju, będę wniebowzięta, że mamy do dyspozycji AŻ dwa!

Tymczasem jednak remont trwa, a ja staram się zabawiać Dziewczęta w ramach swych - przyznajmy to szczerze - skromnych dość możliwości. Co więc można robić w ferie zimowe w mieście, w którym nie ma niestety śniegu?

Można iść do Muzeum Kolejnictwa. Gdyż obie nasze córki kochają Muzeum Kolejnictwa. A w poniedziałek wstęp jest bezpłatny, można więc nieco zaoszczędzić - wykosztować się jednak trochę trzeba na uruchamianie makiet.

Można iść do kina. Zwłaszcza na poranki sobotnie do Kina Muranów, po których zawsze są jakieś fajne warsztaty plastyczne dla dzieci. Podobają się nawet Dziobalindzie, którą na poranek musiałam zaciągnąć wołami, bo nie chciała oglądać „filmów dla maluchów”. Ale jak już wyszłyśmy z kina, spytała, czy będziemy chodzić częściej.

Można spacerować po Starym i Nowym Mieście i oglądać dekoracje świetlne, zwłaszcza zaś gigantycznego misia opowiadającego bajki. Minusem tej opcji jest to, że się marznie, oraz to, że Giganna tak kocha misia, że gdy nastaje czas powrotu do domu, zaczyna się godzina histerycznego płaczu. No cóż.

Można gotować. Na którymś blogu (chyba była to Droga do prostego życia) wyczytałam pomysł na ferie domowe - wpuszczenie dzieci do kuchni i zrobienie im własnych kulinarnych warsztatów. Bardzo mnie to ucieszyło, bo ja warsztaty kulinarne praktykuję od bardzo dawna, czyli po prostu gotuję i piekę - w miarę możliwości - z dziećmi.  Z czystego lenistwa to robię. Po pierwsze - mam dzieci na oku i nie muszę się zastanawiać, co robią, gdy ja jestem w kuchni. Po drugie - jak robimy we trzy, to po prostu jest szybciej. Zwłaszcza, że Dziobalinda ma już wprawę i np. pianę z białek ubija mistrzowsko.

Można układać puzzle, czytać książki (w końcu tyle czasu na chodzenie do biblioteki!), rysować, malować, budować zamki z klocków. Słowem - robić bez ograniczeń wszystko to, na co normalnie zawsze jest za mało czasu. Na judo też można chodzić, bo klub, do którego należy Dziobalinda, organizuje w ferie zajęcia codziennie.

Można w końcu pójść z dziećmi do sklepu. Kryjąc się przed zimowymi potworami i śpiącymi na parkingach smokami. Wspinając się na szczyt stromej góry, a potem schodząc z niej pod magicznym lasem. Znajdując po drodze szkielet dinozaura i smoczą kupę. I ruiny zamku. I co tam jeszcze można w takich okolicznościach przyrody wymyślić.

Czy wolałabym, żebyśmy sobie spędzili dwa tygodnie w górach albo gdzieś w Białowieży? A pewnie, że tak. Ale nie spędzamy, co nie znaczy, że mamy siedzieć i jęczeć. Gdyż albowiem nie tyle jest ważne, co się konkretnie ma, ale co się z tym, co się ma, chce i umie zrobić.

A teraz - do remontu! 

Komentarze

  1. Stolica na szczęście daje trochę możliwości. A jak już będzie po remoncie, to czy będzie można nieśmiało poprosić o dokumentację fotograficzną...? Choć jedno-dwa małe zdjątka... Bardzo jestem ciekawa tych motywów kosmicznych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Dragonella: Jasne :)

      PS. Czytam właśnie "Lalkę" i z rozpędu przeczytałam "poprosić o dokumentacją fotograficzną" ;)

      Usuń
    2. Miód na moje "staropolskie uszy", dawne końcówki fleksyjne :)
      "Lalka" jest super, poza głównym wątkiem jest skarbnicą prawdziwych perełek epizodycznych. No i moi ukochani studenci z trupią główką :)

      Usuń
    3. Ja z pewnym wstydem przyznaję, że odkrywam "Lalkę" dopiero teraz. Perełki epizodyczne, świetne wyczucie smaczków tzw/ szarej rzeczywistości. No i język, język! Miód na me ucho filologiczne :) Oraz nie wiedziałam, że Prus był takim pysznym ironistą ;)

      Usuń
  2. My też mamy coś w rodzaju ferii. Natasza złapała szkarlatynę, więc do piątku siedzę z nią w domu. Nie możemy ani do muzeum, ani do sklepu, ani do kina. Pozostają nam warsztaty kulinarne i zabawy w sprzątanie. Jak masz jakieś pomysły dla nas-podrzuć, bo mi już inwencji brak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Brommba: Oj, biedne jesteście obie :( Przesyłam wirtualne uściski!

      Co my robimy, jak siedzimy w domu? Wczoraj lepiłyśmy bałwany z plasteliny i robiłyśmy dla nich śnieg z waty. Czasem ze starych gazet wycinamy obrazki i robimy kolaże. Albo jak mamy szyszki, to malujemy je na kolorowo farbami. Lubimy się też bawić w chowanego po domu albo grać w piłkę w tzw. salonie (hłe hłe). Książki czytamy albo oglądamy albumy. Albo filmy o kosmosie na jutubie. Nie wiem, co Natasza najbardziej lubi, ale na jutubie są filmy w zasadzie wszystkim. Po obejrzeniu takiego filmu można robić własne prace plastyczne na temat. Tańczymy też do muzyki z jutuba ;) Albo układamy tory przeszkód z książek i zabawek i bawimy się w "gimnastykę".

      Usuń
    2. A, moje dziewczyny uwielbiają, jak im się zrobi namiot - można w salonie rozstawić namiot plażowy, można zrobić z krzeseł i koca albo z wieszaka na pranie i koca. I wszystko, się robi w namiocie, jest od razu o wiele fajniejsze.

      Usuń
  3. Namiot przerabiałyśmy, tańce też. Dzisiaj upiekłyśmy murzynka, bawiłyśmy się w bibliotekę i w lekarza. Natasza nie lubi prac plastycznych. Chyba spróbujemy ten tor przeszkód. Dzięki, Sy! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Brommba: No, wychodzi na to, że nie ma za co ;) Ale dam znać, jeśli jeszcze coś wymyślę :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ziewająca dziewczynka

O jesieni