O leśnych narodzinach Dziobalindy
Wybraliśmy się wczoraj na wycieczkę rowerową do Powsina. Uwielbiam Powsin - jestem, jak wiadomo, miłośniczką czasów przeszłych, a Powsin dzieli ze mną tę miłość. Zatrzymał się gdzieś w połowie lat 80. i tkwi tak, ze swymi drewnianymi domkami, z klubokawiarnią, z bukinistami i starszymi panami grającymi w szachy. Oczywiście współczesność dotarła do Powsina w postaci placu zabaw z dmuchanym zamkiem i kulkami oraz lodów Magnum i kawy z ekspresu. Ale nie jest nachalna. Przycupnęła sobie wśród drzew i wpasowała w klimat - spokojnego, cichego, ukrytego w sercu lasu wehikułu czasu.
W drodze do Powsina Dziobalinda wyjawiła nam niesamowity sekret. Powiedziała, że ona narodziła się właśnie tam - w Powsinie. Dawno temu, zanim trafiły do mojego brzucha, a nawet wcześniej, zanim trafiły do serca Boga, ona i Giganna były wiatrem, który szumiał nad Powsinem. Były duchami leśnymi, które unosiły się w powietrzu. I to one wybrały, że przyjdą na ziemię - do nas. Uznały, że to my będziemy dla nich najlepszymi rodzicami, że będziemy dla nich odpowiedni. I wtedy dopiero trafiły do serca Boga, a potem - do nas.
Trochę się tego domyślałam.
Podziękowaliśmy naszym córkom za to, że wybrały właśnie nas, bo uczyniły nas tym samym bardzo szczęśliwymi ludźmi.
A potem pojechaliśmy dalej, do Powsina, zanurzyć się w czułej przeszłości i w zieleni drzew.
W drodze do Powsina Dziobalinda wyjawiła nam niesamowity sekret. Powiedziała, że ona narodziła się właśnie tam - w Powsinie. Dawno temu, zanim trafiły do mojego brzucha, a nawet wcześniej, zanim trafiły do serca Boga, ona i Giganna były wiatrem, który szumiał nad Powsinem. Były duchami leśnymi, które unosiły się w powietrzu. I to one wybrały, że przyjdą na ziemię - do nas. Uznały, że to my będziemy dla nich najlepszymi rodzicami, że będziemy dla nich odpowiedni. I wtedy dopiero trafiły do serca Boga, a potem - do nas.
Trochę się tego domyślałam.
Podziękowaliśmy naszym córkom za to, że wybrały właśnie nas, bo uczyniły nas tym samym bardzo szczęśliwymi ludźmi.
A potem pojechaliśmy dalej, do Powsina, zanurzyć się w czułej przeszłości i w zieleni drzew.
O rety!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne :)
@Sekretarka Bożeny: Też się zachwyciłam :)
UsuńPiękna historia. Fajnie, że Dziobalinda umie układać takie historie.
OdpowiedzUsuń@Dragonella: Tak, umie takie i różne inne, np. o duszach parowozów :)
UsuńGratuluję wybranym :-)
OdpowiedzUsuń@Ewarub: Dziękujemy! :)
UsuńPoetka wam rosnie :)
OdpowiedzUsuń@Diabeł-w-buraczkach: Sądząc z temperamentu - poetka i akrobatka cyrkowa ;)
UsuńBędzie recytowała poezję spacerując po linie.
UsuńPrzepiekna ta Wasza Corcia :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, skromnie nie zaprzeczę ;)
UsuńTeż bardzo lubię Powsin... i Dziobalindę.
OdpowiedzUsuńTo wiele mamy wspólnego! :)
UsuńMasz naprawdę niezwykłą córę. Piękna historia.
OdpowiedzUsuń