O doskonałej niedoskonałości


Nie było mnie tutaj 3 lata i w tym czasie wiele się w moim życiu pozmieniało. Dzieci urosły. Mąż zyskał kilka siwych włosów. Ja zyskałam kilka dodatkowych kilogramów. Spełniłam też kilka marzeń - zaczęłam uczyć komunikacji, wydałam książkę dla dzieci, zaczęłam śpiewać w chórze. To był czas pełen nowości, pełen pracy, pełen zmian - dlatego też tak długo nie pisałam. Teraz mam wrażenie, że te zmiany powoli stają się codziennością, a we mnie znowu pojawiły się słowa, dużo słów, których nadmiar potrzebuję przelać na zewnątrz, podzielić się z Wami, przemyśleć je wspólnie. 

Co się również w moim życiu zmieniło, to że prawie całkowicie zrezygnowałam z jedzenia mięsa, a od jakiegoś czasu staram się też ograniczać zużycie plastiku - używam wielorazowych płóciennych toreb, nie biorę foliówek w sklepach, kawę na wynos biorę we własnym kubku, robię własny płyn do czyszczenia w domu. Celowo piszę, że ograniczam i że prawie całkowicie rezygnuję, a nie że jestem wegetarianką lub że żyję ekologicznie. Bo to nieprawda. Prawda jest taka, że staram się, jak mogę, niemniej ciągle się potykam, upadam, ponoszę klęski - a potem zbieram się i dalej staram. I tak w kółko. 

Dlaczego o tym piszę? Bo obserwuję środowisko wege i eko, głównie, na Instagramie, i co jakiś czas widzę na różnych profilach komentarze w stylu: nie jesz mięsa, ale zjadłaś jajko - co z ciebie za wegetarianka? Albo: o proszę, a kupiłaś mleko w plastiku, daj sobie spokój, nie jesteś wcale eko! Przeczytałam też dziś posta u Pani Swojego Czasu o tym, że jej czasem piszą jakieś kobiety, że to śmieszne, że namawia ludzi do uprawiania sportu, a sama ma nadwagę (swoją drogą nie wiem, skąd pomysł, że PSC ma jakąś nadwagę?). Sama zresztą też usłyszałam kiedyś od znajomego komentarz, że skoro zdarza mi się czasem zjeść mięso, to w zasadzie powinnam olać wszystko, jeść mięso codziennie, bo i tak żadna ze mnie wegetarianka, więc “po co udawać”. 

A ja myślę sobie, że przecież w tym wszystkim, co robimy, kiedy nie jemy mięsa, ograniczamy plastik, uprawiamy sport, pomagamy słabszym, piszemy książki, sprzątamy ziemię, cokolwiek robimy - w tym nie chodzi o to, żeby patrzeć w lustro i zachwycać się własnym odbiciem. Nie chodzi o to, żebyśmy mogli powiedzieć sobie, że tacy jesteśmy super idealni. Bo nie jesteśmy i nie będziemy nigdy - takie jest moje luterskie przekonanie. Ale robimy to po to, żeby na miarę naszych, nawet i skromnych sił, uczynić swoje życie i życie innych choć trochę lepszym. Albo przynajmniej mniej trudnym. Nieważne jest, że ktoś czasem kupi to mleko w plastikowej butelce (pewnie nie było innego wyjścia) - jeśli dzięki swoim codziennym wyborom i tak wyprodukował o kilkanaście kilogramów plastikowych śmieci mniej niż ja. I to jest realny zysk dla środowiska. Nieważne, czy ktoś ma nadwagę, bo jeśli prowadzi zdrowy tryb życia, to i tak czyni swoje życie lepszym, niż gdyby miał nadwagę i nie robił nic, bo “po co udawać”. A przy okazji może też inspirować innych. Pomagać innym. Czuć się lepiej sam ze sobą, więc i świat wokół siebie tworzyć lepszym. I na tym właśnie powinniśmy się skupiać - na tym, że w ogólnym rozrachunku jednak jest lepiej niż gorzej, a nie na tym, czy jest idealnie. Bo idealnie nie będzie nigdy. 

Takie znajdowanie szczegółów, które “nie grają”, ma swój głęboki sens w różnych miejscach: w budowaniu mostów i procesorów, w medycynie i w prawie, jak najbardziej. Ale w naszych i cudzych codziennych zmaganiach z życiem jako takim nie przynosi wielkiego pożytku. Dobra od tego żadnego nie przybędzie - no chyba że ktoś sam się dobrze ze sobą poczuje, kiedy wytyka drugiemu człowiekowi jego “słabości”. Jeśli ktoś jednak naprawdę w taki sposób musi sobie poprawiać samopoczucie, to jest to ten jeden “szczegół”, którego lepiej nie przegapić - to znak, że trzeba przestać oglądać cudze życie na Insta i zacząć w końcu żyć swoim własnym, nieidealnym, niedoskonałym, ale fajnym życiem.



Komentarze

  1. Dobrze czytać Cię znowu Synafio...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowicie dobrze jest czytać Was! Nie przypuszczałam, że po tak długiej przerwie ktoś jeszcze będzie chciał tu zaglądać. Dziękuję!

      Usuń
  2. To już trzy lata?! No patrz, przeleciało. Ale bardzo się cieszę, że wróciłaś! Ja zaczynałam raczkować blogowo, gdy do Ciebie trafiłam i zaraz się zwinęłaś. No nie powiem, tęskniłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to prawie jak wieczność. Tęskniłam bardzo i wiele razy chciałam wrócić, ale myślałam, że nie ma po co... Ale tęsknota przeważyła! I cieszę się, że wróciłam :)

      Usuń
    2. Skoro wieczność, to znaczy, że musiało dziać się wiele i przez ten czas przeskoczyłaś do innej rzeczywistości. Ale dobrze Cię widzieć :)

      Usuń
  3. Bo ludzie mają tendencję do umniejszania zalet innych. Zawiść i krytycyzm leży w naszej naturze. Nie daj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam wrażenie, że ludzie tak patrzą na kogoś, na taką Panią Swojego Czasu (bardzo tę babkę lubię!) i myślą, wow, taka fajna babka! A że sami siebie mało lubią, to nagle czują się jakby mniejsi i lubią się jeszcze mniej. Więc im ulgę przynosi, jak coś znajdą i palcem wytkną - bo wtedy przestają się czuć tacy mniejsi. To w sumie smutne bardzo.

      Brommbie, ale fajnie, że tu jesteś :)

      Usuń
  4. żadne życie nie jest doskonałe, ale możemy pracować nad tym, żeby nasz było piękne. prawda ? :*:*:* Podziwiam Twoje zmiany i ściskam mocno :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to nawet myślę, że jakby było doskonałe, to by takie piękne nie było, bo w życiu piękne jest to, że się rozwijamy, pokonujemy swoje słabości, zmieniamy... I j Cię mocno ściskam! :)

      Usuń
  5. Dziś czy trzy lata temu - jak zwykle trafiasz w punkt :)
    Ja się bardzo cieszę kiedy ktoś mówi właśnie coś takiego jak Ty, że stara się i ogranicza - dla własnego zdrowia, dla planety na której przecież jego dzieci będą żyć. Też się staram ile mogę, szczególnie z tym przekletym plastikiem, to jest spore wyzwanie! (bo wegetarianką jestem od ćwierćwiecza więc to już codzienność)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to jest duże wyzwanie i ja nadal jestem dalej niż bliżej, ale jak myślę, ile kiedyś produkowałam kubków po kawie i foliowych torebek, to i tak widzę progres, i cieszę się nim :) Starajmy się razem, ja mocno wierzę w sumę drobnych zbiorowych starań :) :*

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Stridor dentium Synafiae

Czworo ludzi dwie historie