Sorry Boys


Dałam się w końcu namówić– zhandlowałam dziecię babci i wybrałam się na koncert Sorry Boys. Zespół podobał mi się od początku, uważam że ma duży potencjał, a głównym atutem jest zdecydowanie Iza Komoszyńska na wokalu – robi z głosem tak fajne rzeczy, jakich dawno w polskiej muzyce nie słyszałam (przy czym nie od rzeczy będzie wspomnieć o bardzo pozytywnych wrażeniach wizualno-estetycznych, jakich rzeczona Iza dostarcza). Wybrałam się więc z nadzieją na miły wieczór. I otóż co się okazuje, zespół Sorry Boys w wersji studyjnej jest fajny, ale na żywo jest po prostu –sit venia verbo – zajebisty. Koncert był w wersji unplugged, byli goście mile me ucho łechcący, bo i saksofon był, który jest moim absolutnie ulubionym instrumentem dętym (choć co poniektórzy uważają saksofon za pretensjonalny, tym zaś mówię - wybaczam, bo nie wiecie co czynicie), i był sitar, który to instrument już w ogóle w lekką ekstazę mnie wprawia. Koncert rewelacyjny, w czym ogromny udział miało naprawdę dobre nagłośnienie, co się rzadko zdarza, a było to w Centrum Promocji Kultury na ul. Podskarbińskiej, zapamiętajcie – najlepsze nagłośnienie w Wwie. Bardzo jestem ukontentowana i bardzo czekam na płytę, bo mają w końcu nagrywać podobno.

Tutaj trochę reklamy z wszechmocnego youtuba - niestety zupełnie nie oddającej możliwości wokalnych Izy i w ogóle możliwości zespołu. Ale tylko to się nadawało. A ja lecę do mego dziecięcia nakrapianego na czerwono, bo życie małego alergika pełne jest porażających niespodzianek – ot, budzisz się któregoś dnia i wyglądasz jak „Japoński Mostek – 1899” Moneta. A słowa wychodzące zza zagrody zębów twej matki nie nadają się do cytowania nigdzie.

No to Sorry Boys. And Girls. Off we go.

Komentarze

  1. No, bardzo miłe. Kojarzy mi się z niegdyś ulubionym przeze mne i Hankę zespołem Atmoshere, który uprawiał muzyke podobną, jeno z męskim wokalem. Marcin Rozynek potem się brzydko sprzedał, ale poczatki miał zajebiste, niniejszym się więc podzielę, choć pewnie slyszałaś za licealnych czasów. http://www.youtube.com/watch?v=LoyPSwSy_F0

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam Atmosphere, choć nigdy ich nie słuchałam, ale zdaje się, że fajni byli. Dla mnie podobieństwo małe, ale to pewnie dlatego, że więcej słyszałam Sorry Boysów na żywo. Może następnym razem się ze mnę wybierzesz, to porównamy wrażenia? ;

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzisz, to JA - gupol przebrzydły powiedziałam Ci: "Może pójdziesz na koncert, bo miejsce fajne." Iza się później obudziła ;P Więc czuję się współautorem Twego miłego wieczoru, choć nie śpiewałam Ci czule do uszka (na szczęście dla Twego uszka i zdrowia psychicznego)...

    A tak przy okazji, to chciałam wspomnieć, że saksofon jest moim absolutnie ukochanym instrumentem: altowy, tenorowy, barytonowy - każdy - od ustnika po koniec dźwięku, bo miejsce, gdzie muzyk jest w stanie dopluć w ferworze gry (choć wolę jednak, żeby nie pluł na mnie).

    OdpowiedzUsuń
  4. A tak, dziękuję Ci bardzo również za ten miły wieczór :) a z saksofonem - cóż, nie sposób się z Tobą nie zgodzić :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No ba,
    "na żywo jest po prostu –sit venia verbo – zajebisty",
    nic dodać nic ująć - lepiej bym tego nie wyraził...
    zespół, nagłośnienie i saksofon są "w pytkę" ;-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Stridor dentium Synafiae

Czworo ludzi dwie historie