Rozchorowała się Dziobalinda. Ostatni tydzień spędziłyśmy zatem na zacieśnianiu córkowsko-matczynych więzi i na uprawianiu z zapałem dyscypliny zwanej z cudzoziemska dolce far niente . W przerwach, gdy Dziobalndzie zechciało się chwilę przespać, nadrabiałam zaległości czytelnicze, wertując m.in. stare „Zwierciadła”. I oto nadszedł kres mojego dziesięcioletniego romansu z tym zacnym periodykiem. Nie mogę już bowiem „zmilczeć pewnych osobliwości”, na które albo byłam dotychczas ślepa, albo też może pojawiły się one dopiero niedawno. Faktem jest, że pogwałciły me oczy takie dwa stwierdzenia, które przepełniły czarę rozczarowania i niesmaku. Pierwsze stwierdzenie wyszło od dr Preeti Agrawal, skądinąd cenionej przez mnie ginekolożki, która pokusiła się o tezę, że dzieci, które są chciane, planowane i kochane, nie chorują na autyzm. (Pominę fakt, że przyczyny autyzmu do tej pory nie są znane, tak jak nie są znane sposoby leczenia, a sam autyzm pozostaje jednym z najbardziej tajemniczych z...