Pojedziemy znów do Kutna...

Kiedy miałam 14 lat, pojechałam na obóz konny. Na obozie konnym na koniu siedziałam raz. To wystarczyło mi, żeby się zorientować, że nie chcę nigdy jeździć konno. Nie znaczy to, że obóz konny był czasem straconym. Bo to właśnie na tym obozie konnym (jeszcze raz napiszę „obóz konny” i niech ktoś mnie w pysk strzeli) poznałam Anię i Agnieszkę.

Nie pamiętam, w jaki sposób się konkretnie poznałyśmy, nie pamiętam pierwszej rozmowy, pamiętam za to bardzo dobrze, że od tej pierwszej rozmowy zaczął się pewien nowy etap w moim życiu. We trzy spędziłyśmy zupełnie niesamowite (dla mnie) dwa tygodnie, dwa tygodnie, po których wróciłam do domu będąc już trochę innym człowiekiem (młodym i pryszczatym, ale zawsze jednak człowiekiem). Bo Ania i Agnieszka otworzyły przede mną zupełnie nowy, nieznany świat. Ten świat - tak jak one dwie - stał się częścią mnie już na zawsze.

Przez dobrych kilka lat pisałyśmy do siebie listy (takie na papierze, w kopercie ze znaczkiem, kto pamięta?) i odwiedzałyśmy się w miarę możliwości, mimo iż one mieszkały na drugim końcu Polski. Potem one wydoroślały trochę prędzej niż ja (bo obie były trochę ode mnie starsze) , a jeszcze potem każda poszła oddzielną drogą i kontakt się urwał. A w końcu w przeprowadzce poszło z dymem całe moje archiwum i wraz z nim możliwość odzyskania kontaktu.

Minęło czasu mało wiele i nastała szczęśliwa era wszechdostępnego Internetu. Gdzieś w Juesej pewien młody geniusz (zwany także psychopatycznym wieprzkiem) wynalazł (albo sobie pożyczył) Fejsbuka. Fejsbuk objął swymi mackami cały świat, w tym mnie. I Fejsbuk dał mi nadzieję. Po długich poszukiwaniach, jakieś trzy miesiące temu udało mi się zlokalizować Agnieszką – na Słowacji! Agnieszka z kolei podała mi kilka wskazówek, dzięki którym parę tygodni później udało mi się znaleźć Anię - w Poznaniu!

I tak oto w dniu jutrzejszym (albo już dzisiejszym) udaję się do Kutna (tak właśnie, do Kutna), aby po 10 latach spotkać się na kawie z jedną z osób, której zawdzięczam tak wiele, że nie umiałabym tego opisać. Której głos bardzo dobrze pamiętam do dziś, choć już nie do końca pamiętam jej twarz. Która w moim sercu miała i nadal ma miejsce szczególne. I czuję się, jakbym jechała na pierwszą w życiu randkę. Czy się poznamy? Czy się na powrót polubimy? O czym będziemy rozmawiać? I jak to w ogóle będzie?

No jak?

Komentarze

  1. Dobrze było Marta, bardzo dobrze.

    Drodzy Państwo, bo ja Marty też na Naszej Klasie tysiąc razy szukałam, ale i ale i w końcu nic. Telefonu kilka lat wcześniej nie odbierała (bo się zmienił, a skąd ja biedna mogłam?) z czego wyciągnęłam jedyny niesłuszny wniosek, że Marta mnie nie lubi.

    Wczoraj w Kutnie, znaczy w pizzerii sieciowej, więc mogło to być i Koło i Mogilno i Kamień Pomorski, jeden pies, ale w Kutnie okazało się, że Marta mnie lubi i ja Martę lubię i po połowie życia (dziś mamy lat ≈ 2,22 × tyle, co wtedy ± kilka), no i że dziś można powiedzieć, że życia miałyśmy podobne, że wciąż o tym samym marzymy (o piciu wódki na ławce w centrum miasta z papierowej torebki przez większą część nocy, tylko nie dogadałyśmy się co do popicia, Marta, jak Ty? Bo ja wolę.. no jak to powiedzieć, żeby dobrze zabrzmiało... no na czczo wolę) i że mamy podobne style kłótni z mężczyznami naszych żyć też podobnych.

    Ech, kogo to obchodzi.

    Marta, ja to do Ciebie piszę pod ogromnym będąc wrażeniem wczorajszego spotkania.

    Tylko tyle, że ja jazdę konną jednak lubię;)
    Gorąco pozdrawiam,
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. Ania, żebyś Ty wiedziała - to spotkanie we mnie teraz bulgoce i fermentuje jak zaczyn na chleb, cały dzień je w sobie noszę. Różne drzwiczki mi się pootwierały i tam zaglądam teraz, i wiem, że to, co zobaczę, opowiem Ci jak się znowu zobaczymy, przy tej wódce oby :)

    Ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaa, co do popicia - na czczo, ale z jakąś bułką, może być?

    OdpowiedzUsuń
  4. Może być z bułką, ale bez herbaty z cytryną, bez soku i coli

    OdpowiedzUsuń
  5. Następnym razem spotkajcie się w Ino :)
    Możecie pojechać do wód.

    Wzruszyłam się ogromnie.

    "O Kutno, o Kutno, wyprałoś mnie z uczuć jak płótno..." - nie zgadza się <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ziewająca dziewczynka

O jesieni