Musk

Moje dwie największe ziemskie namiętności to książki i rower.

Ten drugi chwilowo kurzy się w piwnicy, gdyż choćbym nie wiem jak sprytną i gibką matką Polką była, z Topikiem na rower nie wsiądę, a bez Topika - nie wsiądę jeszcze bardziej. Zerkam więc tęsknie na mijających mnie na ulicach rowerzystów, zawieszam się wzrokiem na kiełkujących po drugiej stronie ulicy (o szczęście niepojęte!) rowerach miejskich. Marzę, że może któregoś wieczoru, gdy moje dziewczęta usną, wyrwę się na chwilę i skorzystam z darmowych 20 minut na takim miejskim rowerze.

Tymczasem próbuję czytać książki. Niestety, tu także spotyka mnie srogi zawód. Gdyż nie to nawet, że nie mam czasu na czytanie, nie. Ja na to czytanie nie mam wystarczających zasobów mózgowych. Zużywam je w ciągu dnia na skomplikowane akrobacje strategiczno-logistyczne oraz na nużące rutynowe rytuały, na wzbudzanie w sobie energii do zabawy oraz tonowanie jej nadmiaru w sytuacjach kryzysowych.  Pod koniec dnia, gdy Dziobalinda usypia wysłuchawszy na dobranoc prawie całej "Fabryki klamek" Grzegorza Turnaua, a Topik zakończy swe setne tego dnia karmienie i zaśnie po wielu walkach wewnętrznych (głowa chce spać, ale ręce chcą działać - budzą zmęczoną głowę, która za piątym podejściem zaczyna wściekle krzyczeć po niemiecku), próbuję dokończyć czytać "Biegnącą z wilkami", którą z takim zapałem czytałam na bloku poporodowym. I nie rozumiem ni słowa. Próbuję dokończyć "Lód" Dukaja. I zasypiam. Próbuję przeczytać gazetę. I mój mózg zaczyna skrzypieć, a z mych uszu wydobywa się przykry swąd spalenizny.

Z przykrością muszę za Monty Pythonem powtórzyć:


Ale skoro boli, to znaczy, że jeszcze żyje, prawda?

Komentarze

  1. a może coś lżejszego do czytania zanim topik nie opanuje obsługi łyżki i łóżeczka?

    OdpowiedzUsuń
  2. @Lis: Próbowałam. Poszłyśmy z Dziobalindą do biblioteki, do półeczki z tzw. pink lit, i Dziobalinda wylosowała mi dwie książki na chybił trafił. Niestety obie są tak złe, że nawet mój urlopujący macierzyńsko mózg nie dał rady ich zdzierżyć. Muszę zapewne znaleźć złoty środek - może Ty, jako wytrawna i zaprawiona w boju czytaczka, mi coś podpowiesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam wizytę na blogu Mag - na moim blogu jest link, Kącik z Ksiażkami. Ona recenzuje przeróżne rzeczy, i lekkie, i poważne. W zakładce "Recenzje" [po prawej stronie] jest wykaz. Ja jestem zawsze koszmarnie do tyłu z literaturą współczesną, a z nowościami wydawniczymi to już w ogóle. Blog Mag zawsze mnie ratuje w tym względzie.

      Ostatnio kupiłam sobie pamiętnik Jerzego Stuhra "Tak sobie myślę...". Są to jego zapiski z okresu choroby, ale nie skupia się tylko na niej, generalnie "komentuje rzeczywistość". Jeśli nie masz skrajnie prawicowych poglądów, to polecam. Ja się nie mogę oderwać. Sama forma sprawia przyjemność, od razu widać, że pisała to osoba wykształcona, pracująca na co dzień z językiem.

      Usuń
    2. kroniki jakuba wędrowycza pilipuka (oraz wszystkie dalsze części) - można czytać w małych porcjach, rozerwać się intelektualnie bez umęczenia (kopnięcie ektoplazmy gumofilcem, czy lewatywa z wody święconej dla pojmanego diabła to prosta, acz przyjemna rozrywka ;-). mi osobiście na ból mózgu pomagają także dzieci z bullerbyn i muminki (zaleta: można czytać dziobalindzie)

      Usuń
  3. Biegnącą z wilkami i niemowlę, to raczej chyba ciężko pogodzić :))
    pamiętam, że leżąc pod kroplówką z oksytocyną (pierwsze wywołanie porodu) przeczytalam całą Drotkiewicz i jakiś kryminał Mannkela, ale nie pamiętam który :))
    A polecam Ci "Szkarlatny płatek i biały" Fabera jeśli nie czytałaś, świetnie mi się przy tym karmiło piersią :))) Pamiętam, że lubiłam też w tym okresie Fuentesa (a potem jakoś już nie) i Irvina Yaloma (a jego ciągle bardzo lubię i czytam właśnie "Kata miłości", mam nadzieję, że znajdę kilka mądrych wskazówek dla niemądrych kobiet w wieku średnim ;p)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogie Dziewczęta,

      dzięki za polecenia i podpowiedzi, skorzystam!

      Usuń
  4. A wiesz, czytam ostatnio Pilcha, Jerzego, Dzienniki. Bardzo mi się z Tobą kojarzą.
    Hm?
    Ania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ania: Bo też luteranin? Hm? ;) Nie czytałam "Dzienników", ale czytałam "Bezpowrotnie utraconą leworęczność" i "Pod mocnym aniołem". A że mi się bardzo dobrze czytały, to biorę Twoje skojarzenie za komplement :D

      Usuń
    2. Spróbuj, spróbuj, może Pilch przesmyknie się przez dwie dziewczynki?

      Kojarzy mi się z Tobą nawet nie dlatego, że luteranin, tu Cię zaskoczę - raczej dlatego, że:
      * luteranin;
      * kuzyn Jacka;
      * pisze prawie tak pięknie i genialnie jak Ty o rzeczach mądrych dla ludzi prostych.

      Szczególnie to ostatnie rzecz jasna.

      Ania.

      Usuń
    3. @Ania: Doprawdy, czemuż wydawnictwo Czarne jeszcze mnie nie wydało w takim razie? ;)

      Usuń
    4. Nie wydało Cię? Mysłałam, że piszesz pod pseudonimem Jerzy Pilch? :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ziewająca dziewczynka

O jesieni