Per aspera ad aspera

Mój Tata, pieszczotliwie zwany Albatrosem, zwykł mi mawiać w chwilach krytycznych (np. gdy dzwoniłam do niego o 1:00 w nocy płacząc, że mój świeżo poślubiony małżonek nie wrócił jeszcze z pracy i nie odbiera telefonu, i może mu się co zdarzyło, może go napadli?), że powinnam być „odporna na trudy służby”.  Nie byłam. Odkąd pamiętam, byłam nieodporna jak się patrzy. Płakałam, lamentowałam i biadałam zawzięcie. Tata mówił o mnie, iż byłam „dzieckiem łatwo wzruszającym się”, co w praktyce oznaczało, że od niemowlęctwa do ok. 6. roku życia darłam się bez opamiętania, a potem dorosłam i to darcie zamieniłam w szlachetne, uprawiane regularnie histerie i rozpacze.

Mimo mej oczywistej przypadłości Małżonek nie porzucił mnie uciekając w trwodze, ale dzielnie stawił czoła atakom lęku i rozpaczy.  To pewnie jego imponująca odwaga pociąga mnie w nim tak ogromnie, że chciałabym mieć z nim wiele, wiele dzieci, tymczasem wiem jednak, że nasze dwie córki wystarczą w zupełności, aby i mnie nieco odwagi nauczyć. Gdyż albowiem, odkąd do nas zawitały, chcąc nie chcąc musiałam stawać się coraz bardziej na trudy służby odporna. No bo na co dzieciom matka, której nerwy zwisają w strzępach, choćby i romantycznie niczym szal Isadory Duncan? I te strzępy nerwowe za każdym poruszeniem powietrza zaczynają wirować, i skwierczeć, i doprowadzać do silnych wyładowań energetycznych.

Toteż kiedy wczoraj  wieczorem, po całym dniu pracy oraz 1,5 h czekania w przychodni na wizytę lekarską z gorączkującą Dziobalindą na rękach (diagnoza: zapalenie oskrzeli, tydzień w domu, antybiotyk), weszłam w końcu do domu i dowiedziałam się od Małżonka, iż musi on natychmiast udać się na całą noc do pracy celem udźwiękawiania niezwykle pilnego odcinka programu, bo świat się skończy, jak odcinek nie powstanie do końca tygodnia, histeryzowałam tylko trochę. Tylko o tyle, o ile przeraziła mnie myśl, że Małżonek po całym dniu z dwojgiem dzieci jedzie pracować całą noc po to, aby wrócić o 5 nad ranem i znowu zostać samemu na cały dzień z dwojgiem dzieci. A potem, po moim powrocie z pracy, pojechać na dwa dni zdjęciowe do Zakopanego. I powrócić i znowu siedzieć i udźwiękawiać do końca tygodnia. Podczas gdy ja nie mogę już wziąć zwolnienia lekarskiego w tym miesiącu i nie mam kogo poprosić o zostanie z chorymi dziećmi w domu. I olaboga, i bardzo silne biada, i czułam już w czaszce moje częste palpitacje mózgu - ale! Ale udało mi się, szczęśliwie, opanować dość szybko. Wyżebrać ekspresowo króciutki urlop, aby zostać z dziećmi, modląc się przy tym, aby szefowa nie zechciała mnie jednak spoliczkować nieświeżą rybą w gazecie lub pozbawić zagrzanego miejsca w firmie. Wyżąć i przebrać pocącą się nieprzyzwoicie Dziobalindę. Zaaplikować do łóżka nie śpiącą nigdy Gigannę. Śpiewać Dziobalindzie kołysanki do 3 w nocy. Przespać 4 h i następnie pobiec znowu do pracy. No i co. I jestem, stoję, i nawet nie drę się jeszcze, ani nie zaczęłam płakać.

Toteż Tato, gdziekolwiek jesteś teraz, bądź dumny ze swej łatwo wzruszającej się córki.

Komentarze

  1. Ja też jestem z Ciebie dumna. Trzymajcie się!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Brommba: Dzięki! Trzymamy się czego tylko da radę się trzymać ;)

      Usuń
  2. "Nie wiesz jak bardzo jesteś silna, dopóki siła staje się Twoją jedyną opcją" - coś w tym jest, dzielna kobieto! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Broszki: A to dla mnie jest cytat, idealny! Czyj? Oraz dziękuję za dobre słowo :)

      Usuń
    2. Dzisiaj rano była w tv pani Maryna z "Janosika". I powiedziała, że w Ameryce tak mówią ;)
      Ju dont noł hau strąg ju aa antyl stręgf ys joo only opszn!

      Usuń
    3. Maryna! Mama z tatą opowiadali z dawien dawna pewien rubaszny dowcip o Marynie, com go zrozumiała dopiero po wieeeeelu latach ;)

      Usuń
  3. Bohaterka.

    Wielki podziw. wielki szacunek. Serio.

    OdpowiedzUsuń
  4. Skoro podejrzewasz, że szefowa może Cię spoliczkować nieświeżą rybą, ale pakujesz wyobraźnią ową rybę w gazetę, to znaczy, że chyba rzeczywiście się aż tak bardzo nie nakręcasz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Ania: No, ta ryba mi się zwizualizowała już po tym, jak opadła pierwsza fala uderzeniowa ;)

      Usuń
  5. Gdybyś potrzebowała zakupów czy cuś, dzwoń :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja tez z tych mientkich, znaczy sie, pardon, WRAZLIWYCH. i tez mnie dzieci utwardzaja jak walec, choc umowmy sie, prawdziwych problemow to my (jeszcze?) nie mielismy. aktualnie mam wszystkie wieszaki na pranie rozstawione po chacie z malowniczo rozlozonymi nan przescieradlami itepe jeszcze przed chwila zdobnymi w impresje z rzadkiego srania oraz wymiocin oraz skierowanie do szpitala w torebusi "gdyby sie pogorszylo". hell yeah!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Eeeewa: O masz Ci los! Czy się ten luty uwziął na matki, czy co? Współczuję, solidaryzuję się i kciuki trzymam za Was.

      Usuń
  7. Jesteś bardzo dzielna!
    (Jakby co, to i ja pospieszę z pomocą, mam blisko)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak się dobrze Ciebie czyta! :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. jestem pełna uznania, a jednocześnie całkowicie przekonana, że jesteś zdolna absolutnie do wszystkiego - mogłabyś mieć jeszcze 3 dzieci, własną firmę i remont i też byś dała radę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Lis: Dzięki! Więcej mnie cenisz najwyraźniej niż ja sama siebie :)

      Usuń
  10. Bardzo podoba mi sie to jak piszesz! trafiłam tu przez linka od innego bloga i wsiąkłam. Będę zaglądać, jesli mogę. W rewanżu zapraszam na mój blog: www.scianawschodnia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Natalijka: Zapraszam serdecznie i wybiorę się do Ciebie z rewizytą na pewno :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ziewająca dziewczynka

O jesieni