O panu Lechu i morskiej śwince

Nie będę pisać nic o tym, jak to czekam na wiosnę i doczekać się nie mogę. Nie nie. Zamiast tego napiszę o panu Lechu.

Pan Lech Starszy jest bibliotekarzem w Instytucie Filologii Klasycznej UW. To między innymi dzięki niemu studia w IFK wspominam jako podróż przez fascynujący, nie do końca rzeczywisty świat. Świat, który został we mnie na wieki wyciskając trwałe piętno na mej psychice („Filologia klasyczna powoduje nieodwracalne zmiany w mózgu” rzekł mój promotor, w którym się skrycie podkochiwałam).

Pan Lech miał na przykład swoje dies Latine loquendi, podczas których przemawiał do studentów po łacinie, i tego samego oczekiwał od nich w zamian. Nie oszczędzał przy tym studentów pierwszego roku, którzy z czynnym użyciem martwego języka mieli zazwyczaj spore problemy. Chciałeś mieć studencie książkę, to musiałeś ją sobie po łacinie z panem Lechem wynegocjować.

Pewnego dnia mój promotor (czy już pisałam, że się w nim skrycie podkochiwałam?) polecił mi umieścić w pracy magisterskiej jakąś informację, którą miałam znaleźć w pewnej słynnej żółtej księdze napisanej po niemiecku, którego to języka na swoją wielką hańbę nie znam. Udałam się więc do pana Lecha i poprosiłam „o tę żółtą niemiecką książkę, wie Pan, Panie Lechu, tom drugi. Czy jest u nas?”

-Aaaaa - odrzekł pan Lech - chodzi Pani o Aufstieg und Niedergang der römischen Welt!
- Tak, tak - rzekłam ja - o takie niemieckie to właśnie.
- A to proszę powiedzieć - mówi na to pan Lech.
- Co mam powiedzieć?
- Proszę powiedzieć Aufstieg und Niedergang der römischen Welt.
- Ależ ja nie znam niemieckiego!
- To tym bardziej, koniecznie musi Pani to powiedzieć.
Cóż miałam czynić? Powiedziałam. Powiedziałam pierwszy raz, drugi, piąty i dziesiąty. Pan Lech cierpliwie i z łagodnym uśmiechem poprawiał - zły akcent i zły wygłos, poprzestawiane sylaby. W końcu, po upływie około 20 minut, uznał, że powiedziałam „Aufstieg und Niedergang der römischen Welt” wystarczająco dobrze.
- Uff! - ucieszyłam się - To czy teraz mogę poprosić?
- Aaaaa, nie, nie mamy tego! - odparł radośnie pan Lech.

Osiem lat później umiem po niemiecku powiedzieć dwie rzeczy: Aufstieg und Niedergang der römischen Welt oraz  Ich habe lustiges Meerschweinchen.*

____
*Dziękuję Salomei, Tamburynce oraz Adze Ś., bez których pomocy w zakresie pisowni języka niemieckiego nie powstałaby puenta do tej notki.

Komentarze

  1. To jesteś lepsza ode mnie z niemca - ja umiem powiedzieć tylko "ordnung must zein" oraz "arbeit macht frei"... Przez całe życie migam się od nauki języka niemieckiego, jako że mi się nie podoba jego brzmienie i już. Nigdy nie mogłam pojąć, jakim cudem romantyzm narodził się w Niemczech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Dragonella: Wiesz, ja mam taki perwersyjny pociąg do niemieckiego... Ha, zapomniałam, jeszcze umiem powiedzieć Weltschmerz i Sturm und Drang! :D

      Moja koleżanka mawiała, że po niemiecku wszystko brzmi jak komenda wojskowa lub nazwa sera ;)

      Usuń
  2. Fajna historia, podobają mi się takie.
    A druga sprawa ważniejsza - przeczytałem wczoraj Twojego bloga do końca (do deski, do początku) i niezwykle się cieszę, że istnieją jeszcze tacy ludzie jak Ty ;)
    Ludzie, którzy żyją dobrze i piszą poprawnie. Chwała Ci za to, podziękowania i pozdrowienia, i najlepsze życzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @MaPaKi: Wiesz, jestem Twoim komentarzem oszołomiona zupełnie! Naprawdę wszystko przeczytałeś? Jestem pełna podziwu dla Ciebie, to raz, a dwa, to że bardzo się czuję wyróżniona. To ja Tobie dziękuję, sprawiłeś mi ogromną radość :)

      Ja nie wiem, czy ja dobrze żyję. W każdym razie staram się, z lepszym lub gorszym skutkiem. Pisanie mi w tym pomaga. A jeśli komuś się moje pisanie podoba, to tym bardziej chcę pisać. Raz jeszcze dziękuję Ci bardzo :)

      Usuń
  3. pan lech to legenda - negocjowałam z nim wypożyczenie liwiusza po łacinie. przez przypadek mi wyszło, że chcę książkę o ugotowanym mieście. prawie się popłakał ze śmiechu.

    ciekawi mnie jednak wysoce - osobę również niezaangażowaną w język niemiecki - skąd ci się te świnki wzięły?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Lis: Hmm, Ab Urbe cocta? ;)

      Świnki mi się wzięły od mojej ukochanej przyjaciółki P., też filologa klas., która zresztą rok temu dołączyła do składu bibliotekarzy w IFK. Kiedyś mi po prostu zaprezentowała to zdanie jako urocze, a ja się z nią zgodziłam i też się go nauczyłam. I tak oto :)

      Usuń
  4. W imieniu bibliotekarskiej braci dziękuję za wpis ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Caviardage: Bardzo proszę! A ja i o Tobie będę pisać takie notki, mama nadzieję :)

      Usuń
    2. No już gdzieś tam przemykałem przez synafiowy blog ;P.
      I to o ile pamiętam właśnie w kontekście książek ;).
      Swoją drogą trzeba uskutecznić jakieś książkowo-herbaciane tête-à-tête.

      Usuń
    3. @Caviardage: Tete-a-tete z Tobą zawsze, ba, z Tobą nawet vis-a-vis! ;) Ale na razie herbaciane tylko, bo jeszcze nie przerobiłam ostatniej porcji książek od Ciebie :*

      Usuń
  5. przez pięć lat studiowania filologii klasycznej nie zetknęłam się z tą książką :D:D

    Hmmmmmm :)

    Uścisk serdeczny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @J. No coś Ty, nie macie tam w Poznaniu fiksacji niemieckiej? Tego przekonania, że filolog klasyczny łaciny znać nie musi, ale niemiecki to już koniecznie? :D

      Ściskam bardzo, i przesyłam basia mille, boś mię dziś niezwykle szczęśliwą uczyniła libris datis :*

      Usuń
    2. nie. nie. My tu mamy przekonanie, że filolog nie musi znać łaciny, ale wszystkie METRA znać musi. W tą i w tamtą i któramtą jeszcze...
      No i Iliadę na pamięć najlepiej jeszcze. Chociaż nie. Najlepiej to wszystko, co zostało spisane w jezyku starogreckim.

      :D

      Usuń
  6. Jeeeny, ja z takich niemieckich wiecznie żywych w pamięci zdań też mam jedno:
    Ich habe eine Angelegenheit zu erledigen. - powiem o każdej porze dnia i nocy.
    A co do Meerschweinchen to miałam tylko chomika ;P

    Natomiast pan Lech - cóż za pełen umiłowania dla nauki człowiek! Reprezentant coraz mniejszej grupy ludzi, niestety...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Broszki: "Mam sprawę do załatwienia" ? Dobrze zrozumiałam?

      Pan Lech to jest w ogóle Osobowość przez Wielkie O. :) Za moich czasów studenckich IFK UW to było siedlisko takich Osobowości. Jak jest teraz - tego nie wiem.

      Usuń
    2. Super gut!

      http://www.youtube.com/watch?v=YjAnWfdN_NU

      Usuń
  7. Od niemieckiego też migałam się przez całe życie, a niesłusznie, bo talent mam niewątpliwie: na zajęciach z angielskiego w szkole językowej wyrecytowałam zdanie po angielsku w taki sposób, że prowadzący przyłożył dwa palce pod nos, imitując wąsik Hitlera i zaczął maszerowac po sali, wysoko unosząc nogi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Chuda: Się popłakałam ze śmiechu czytając Twój komentarz! :)

      Usuń
  8. oj, pan Lech to człowiek nie do pomylenia. pamiętam, jak swoim zwyczajem spałam w bibliotece, a on mi kawę zrobił :).

    a kto był Twoim promotorem, tak z ciekawości zapytam? po tej kwestii ze zmianami w mózgu mam swoje podejrzenia, co prawda... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Samprasarana: Jeśli podejrzewasz, że moim promotorem był dr M.S., to słusznie podejrzewasz ;)

      Usuń
    2. cóż, dokładnie tym torem moje podejrzenia biegły, gdyż doktor ten styl ma niepowtarzalny (jako recenzent mojej pracy powiedział: "a wie pani, nawet przeczytałem" :D.

      Usuń
    3. Ach, więc łączy nas wspólne uczucie do dr M.S.! Bo nie wierzę, iż żadnego uczucia w Tobie nie wzbudził, on jest stworzony do wzbudzania uczuć moim zdaniem! A jego cytaty powinny zostać wydane w antologii jakiejś :)

      Usuń
    4. "nawet przeczytał" :-) co za uroczy człowiek! :-)

      Usuń
    5. @Chuda - trudno go nie uwielbiać :).

      @Synafia - jw. ja go uwielbiam od zawsze, a antologię cytatów prywatną posiadam, spisywałam twardo celem publikacji w nieistniejącej już netowej gazetce :). od Was też chyba ktoś spisywał, prawda?

      Usuń
    6. @Chuda: Dr M.S. ma ten styl pt. "Gdybym się znał na czymkolwiek, a przecież się nie znam..." - i styl ten jest oczywiście nieudolnym kamuflażem dla jego niesamowitej inteligencji. Dodaj do tego ogromny urok osobisty i - jak śliwka w kompot! :)

      @Samprasarana: Och, czy możesz mi udostępnić tę antologię? Pretty please :)

      Usuń
    7. odbierz fejsbuka, posłałam, co znalazłam (z bonusem;). mam jeszcze więcej tego, ale wszystko tkwi na marginesach notatek ciągle :>.

      Usuń
    8. @Samprasarana: Dzięki! Rączki całuję :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ziewająca dziewczynka

O jesieni