Quantus tremor est futurus...

Dies Irae już blisko, napisała do mię Broszki, i prawdą to jest, blisko on. Gdyż albowiem  - wrzesień. Wrzesień w tym roku będzie wrześniem edukacyjno-placówkowym dla obu naszych córek - a to dlatego, że zupełnie niespodziewanie dla nas Giganna dostała się do żłobka (Dziobalinda nie dostała się mimo prawie 2 lat naszego intensywnego figurowania na liście oczekujących, co ostatecznie skończyło się pójściem do prywatnego klubiku malucha i pozbyciem się wszystkich oszczędności na zaspokojenie żądań finansowych tegoż).

Nie tak to wszystko planowałam, nie. Giganna w mych oczach zbyt mała jest przecież. Rok dopiero co w czerwcu skończyła. Powinna być w domu ze mną, a nie z kimś obcym, gdzieś w obcym miejscu, o 2 stacje metra od domu! Na samą myśl serce moje matczyne drży ze strachu. Tym bardziej, że im mocniej Magdalena Środa zachwala żłobki jako jedyne korzystne dla dzieci środowisko rozwoju, tym głośniej z przeciwległego bieguna światopoglądowego płyną głosy o straszliwych traumach żłobkowych, powodujących zaburzenia osobowości, a wręcz ryzyko przedwczesnego zgonu. Nawet, gdybym była bardzo zrównoważona psychicznie, to bym się tym wszystkim przejęła, a przecież nie jestem. Jestem, jako mawiał mój tata, łatwo wzruszająca się.

Tymczasem jednak moja praca w domu coraz częściej polega na tym, że Giganna siedzi mi na plecach i próbuje radosnymi rączkami wcisnąć „delete” na dokumencie, który tworzę od godziny, albo wysłać do mojej szefowej maila o ważkiej treści: bbfbfffftttotoo555. Wówczas to popadam we frustrację i próbuję Gigannę zająć czymś innym, co z kolei powoduje napad frustracji u niej. Giganna obraża się na mnie i wrzeszczy, aby mi ogrom swoich urażonych uczuć uświadomić. Mój ogrom uczuć kumuluje się zaś w pełne napięcia oczekiwanie na dzień pracy w biurze, ergo w ciszy, spokoju i bez rozsypanych wszędzie wokoło klocków duplo.

Wszystko to sprawia, że wzruszam się perspektywą żłobka nieco mniej, niż mogłabym w innych okolicznościach. Jeszcze tylko nie wiem, jak to zrobię, żeby rozwieźć rano zbior-komem dwoje dzieci do dwóch różnych placówek i zdążyć potem do pracy. Jeszcze się martwię, że kiedy obydwoje będziemy pracować poza domem, to dzieci będą musiały być w tych placówkach aż do 17:00 - 17:30, czyli ponad 2 godziny dłużej niż wszystkie inne dzieci na dzielni (swoją drogą, jak to robią ci wszyscy pracujący rodzice, że po 15:00 przedszkole Dziobalindy świeci już pustkami? skoro ja muszę na głowie stawać, żeby do 17:00 zdążyć wrócić z firmy, a firmę mam naprawdę elastyczną i przyjazną człowiekowi - jak zatem robią to wszyscy inni? hm?). Jeszcze się boję, jak Giganna poradzi sobie ze żłobkiem, a tym bardziej - jak żłobek poradzi sobie z Giganną?

No ale. Przestałam się już dręczyć myślą, że powinnam swojej rodzinie zapewnić życie w Nibylandii, w której wszystko jest najlepszej jakości i w dodatku zupełnie za darmo. Jest co jest, będzie co będzie. I jakoś sobie z tym wszystkim damy radę, taki mam plan. A kto może, niech kciuki potrzyma albo westchnie w naszej intencji czasem, ślicznie proszę.

Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. czymam !!!!!!

    wiesz, u nas w placówce to odbierają babcie, ciocie i sąsiadki... Z braku takowych musielismy odbierać sami, dlatego T. pracę zaczynał o 6, by z wywieszonym jęzorem zdążyć na 15.30.

    Będzie dobrze. Wszyscy dadzą sobie rade, a w październiku już bedziesz miała ogarnięte wszystko... Obiecuję :)))

    A Luśka ma 2 wrzesnia rozpoczęcie roku szkolnego :D
    (do szkoły ma 10 metrów :P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @J: A, to ja za Was też kciuki trzymię!

      Dzięki :) :*

      Usuń
  3. kciuki oczywiście trzymam ale i Ty za nas potrzymaj! Od września zaczynam pracę- w szkole, więc godzin niedużo, ale za to w dziwnych godzinach+ lekcje prywatne te co dotychczas. Najstarsza zaczyna 1 klasę a Średni zerówkę. W szkole, na dwie zmiany, planu jeszcze nie znam. Młodsza w domu z mężem, który 28 września ma egzamin na aplikację. Jak zda i ją zacznie to nie wiem co będzie.
    Mam poczucie że prośba o przybycie Królestwa Bożego zyskała na aktualności, tylko z dodatkiem byle szybko, przed 1 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Natalijka: Widzę, że wrzesień się zapowiada rewolucyjny nie tylko u mnie (aż strach myśleć o październiku ;) ). Trzymam kciuki mocno za Was, a i do Góry westchnę w Twojej intencji na pewno :)

      Usuń
  4. A masz już "pantofle na gumowej podeszwie", ewentualnie "skarpetki ABS-ki"? Co by się dzieci nie ślizgały po placówkowej posadzce? Matko no........

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Broszki: Nie mam :/ Przewiduję jakieś histeryczne zakupy na ostatnią chwilę w przyszłym tygodniu ;)

      Usuń
  5. My zaczynamy przedszkole Glusia. Też będzie siedziała do 17.00, bo ja mam z pracy 40km i wyżej d...y nie podskoczę. Wiem, mało pocieszające... Trzymajcie się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Brombie: No to trzymajmy się razem! Będzie dobrze, damy radę, prawda? Musimy dać :)

      Usuń
  6. Na razie "mamy" anginę albo mononukleozę. Damy radę. Pewnie ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ziewająca dziewczynka

O jesieni