@Lis: Się nie dziwię, skoro facet same wnętrza malował ;) Ale zobacz, jakie piękne światło w tym katalogu! I jaka melancholia się snuje po nim, rozkoszna... Albo to tylko moja melancholia się wdarła na te pokoje i buszuje pomiędzy meblami ;)
ja uwielbiam holenderskiego malarza Johannesa Vermeera. Mam to szczescie, ze moge go ogladac w oryginale w Muzeum Narododowym w Amsterdamie. Podobna dbalosc o szczegoly, wrecz fotograficzna, jak u Holsøe.
@Kaatje: Oglądanie w oryginale to rzeczywiście wielkie szczęście :) Pamiętam, jak dawno temu, we Wiedniu w Kunsthistorisches Museum zobaczyłam "Cuda świętego Ignacego" Rubensa. Byłam wręcz wstrząśnięta! Żadna reprodukcja nie jest w stanie tego oddać, niestety.
Myślę, że teraz już mogę napisać, iż od ponad 20 tygodni podróżujemy przez życie we czwórkę. Nasz czwarty pasażer jest dla nas wciąż zagadką i będzie nią jeszcze długo, według prognoz do połowy czerwca. Ale wczoraj udało nam się podejrzeć i dowiedzieć co nie co, a w tym i to, że pasażer jest pasażerką, czyli że mamy drugą córkę! A zabawne było to, że podczas badania USG zobaczyliśmy, jak nasza druga córka ziewa. O dziwo, nie miałam świadomości, że dziecię w brzuchu może sobie ziewać. Pewnie jest to dość oczywiste, ale dla mnie nie było, toteż widok ten wzniecił we mnie sporą ekscytację. Szczerze mówiąc, jeszcze mi ta ekscytacja nie opadła od wczoraj :)
Jesień nadeszła na dobre. Liście zaczęły się w końcu żółcić i czerwienić. Poranki zrobiły się więcej niż rześkie, a wieczory rozkosznie melancholijne. Codziennie strzępki myśli przebiegają mi wraz z wiatrem po głowie, ale ulatują gdzieś szybko. Nic mądrego nie zostaje. Tylko zachwyt, ten sam od lat, nad spokojnym, majestatycznym, jesiennym pięknem. Nad kolorem bakłażana. Nad złoceniami koron drzew. Nad zapachem liści. Nad delikatną koronką zamglonego jesiennego powietrza. A ja się tymczasem starzeję. Coraz więcej mam w sobie pragnienia, żeby usiąść i patrzeć, bez chęci rozumienia za wszelką cenę, bez chęci kontroli. Coraz gorzej znoszę hałas, bałagan i pośpiech. Coraz trudniej mi spiąć w całość różne, czasem mocno odmienne potrzeby, pragnienia, obowiązki. Czasem zastanawiam się, czy nie powinnam z czegoś zrezygnować. Czy przypadkiem nie tracę z oczu czegoś ważnego. Czy nie wpadłam w jakąś koleinę, z której boję się zboczyć tylko dlatego, że mam silnie rozwiniętą potrzebę byc
świetny
OdpowiedzUsuńkojarzy mi się z domem mojej babci
im dłużej oglądam, tym więcej subtelności dostrzegam
@J: Och, w takim razie dom Twojej babci musi być piękny! :)
Usuńbył...póki babcia żyła
Usuńduzy, z czerwonej cegły, miał drewniane okna i klimatyczne drzwi
dziś mieszka tam mój kuzyn, wszystko jest złoto-plastikowe i na wysoki połysk :((
Oj... Przykro mi :(
UsuńA jużem myślała, że będzie o Carlu... Rossie. I miałam oponować, że jak to! Że beze mnie pijesz? Ale nie. Na szczęście.
OdpowiedzUsuń@Moje-waterloo: No gdzieżbym śmiała! Na głowę nie upadłam jeszcze ;)
Usuńa mnie się to kojarzy z xix wiecznym katalogiem mebli...
OdpowiedzUsuń@Lis: Się nie dziwię, skoro facet same wnętrza malował ;) Ale zobacz, jakie piękne światło w tym katalogu! I jaka melancholia się snuje po nim, rozkoszna... Albo to tylko moja melancholia się wdarła na te pokoje i buszuje pomiędzy meblami ;)
Usuńja uwielbiam holenderskiego malarza Johannesa Vermeera. Mam to szczescie, ze moge go ogladac w oryginale w Muzeum Narododowym w Amsterdamie.
OdpowiedzUsuńPodobna dbalosc o szczegoly, wrecz fotograficzna, jak u Holsøe.
@Kaatje: Oglądanie w oryginale to rzeczywiście wielkie szczęście :) Pamiętam, jak dawno temu, we Wiedniu w Kunsthistorisches Museum zobaczyłam "Cuda świętego Ignacego" Rubensa. Byłam wręcz wstrząśnięta! Żadna reprodukcja nie jest w stanie tego oddać, niestety.
UsuńRubensa widzialam w Anwerpii..dla mnie to metafizyczne przezycie patrzec na dziela sprzed setek lat:)
OdpowiedzUsuń